(Rozdział nie sprawdzony)
Shadow
Można by powiedzieć, że po tym jak na nowo zatopiłam się w ciszy uciekłam do siebie. Po paru minutach poczułam jakże mi znane mrowienie a potem zobaczyłam Williama Herondala. Skuliłam się lekko i czekałam na ruch chłopaka.
- Eee, cześć? - ni to zapytał ni to odrzekł .
- Czego? - odpowiedziałam ostro.
- Shadow zechciej przyjąć moje najszczersze przeprosiny. Ale nie wytrzymałem. Wiesz jak to jest nie widzieć ukochanej osoby przez kilka wieków a później mieć nadzieję, że ja spotkasz ale nic z tego nie wyszło? - zapytał sfrustrowany i przygnębiony. W tym samym momencie do pokoju wpadli Jace, Clary, Alec, Izzy oraz mój Will. Zaczęli prawdopodobnie coś mówić gdyż zobaczyłam iż poruszają się im usta. Clary jako pierwsza oprzytomniała i podbiegła do mnie i usiadła koło mnie na podłodze.
- Co się stało? - pokazała.
- Moje zadanie do mnie przyszło. - odpowiedziałam. - Nie, nie wiem ale wiem jak to jest stracić wszystko co do tej pory miałeś. - zwróciłam się do ducha, który obserwował wszystko w wielkim skupieniu. - uwierz staraliśmy się przekonać Czarownie aby się ze mną spotkały. Po prostu nie da się. Nawet nie wiadomo czy One cokolwiek wiedzą o miejscu pobytu Tessy i Jema.
- Proszę spróbuj. Bardzo mi na tym zależy. – odpowiedział błagającym tonem.
- Dobrze, zrobię co w mojej mocy. Udam się do labiryntu bez pozwolenia. Ale jeśli będę miała przez to kłopoty osobiście cię uduszę. - powiedziałam grożąc mu palcem.
- Nie możesz. - zaśmiał się. W mojej głowie narodził się plan, który prawdopodobnie i tak nie wypali.
- Ja mogę wszystko. - posłałam mu łobuzerski uśmieszek. Gwałtownie wstałam z podłogi i rzuciłam się na ducha z wyciągniętymi rękami. Myślałam, że czeka mnie spotkanie ze ścianą, ale się pomyliłam. Moje ręce znalazły się na jego szyi. W jego oczach można było dostrzec nutkę przerażenia. A myślałam, że taka postać jak William Herondale niczego się nie boi. Miłe zaskoczenie.
- Jak ty to zrobiłaś? Przecież to nie możliwe. - zapytał zaskoczony. Puściłam jego szyję a on popatrzył się na mnie z niekrytym zdziwieniem.
- Nie mam bladego pojęcia. Myślałam, że wlecę w ścianę. - powiedziałam. Przez chwilę żadne z nas nic nie mówiło. A ja myślałam. - Kiedyś Isis wspominała coś o rozwinięciu mojego daru i o dotykaniu duchów. Może to to? - zapytałam się bardziej samą siebie niż chłopaka. Co dziwne Will został w postaci nastolatka a nie staruszka.
- Może ale w każdym bądź razie nie rób tego nigdy więcej. - rozkazał. Zaśmiałam się.
- Niepokonany William Herondale boi się szesnastoletniej Nefilim, która dopiero co zaczęła szkolenie? - duch pokiwał twierdząco głową. - Jak mam się z tobą skontaktować gdy się czegoś dowiem? - zapytałam.
- Wymyśl coś. W końcu to ty możesz dotykać duchów. - powiedział i zniknął. Sapnęłam podminowana. Jak ja tego nienawidzę! Zjawia się kiedy chce a potem znika kiedy tylko chce.
- Shadow, wszystko ok? - podbiegła do mnie zmartwiona Clary i Izzy. Ta druga potrząsała mną a pierwsza pokazywała słowa.
- Tak, a co? - odpowiedziałam. Obydwie dziewczyny przytuliły się do mnie.
- Czułam jakbym straciła z tobą więź. - powiedziała Clary. Widać było, że była cała roztrzęsiona.
- W ogóle nie kontaktowałaś. Nawet nie drgnęłaś gdy Jace dał Ci do powąchania swoje skarpetki. - kontynuowała czarnowłosa.
- Jak mogłyście? Będę miała spaczony nos do końca życia. - zaśmiałam się. Skierowałam się w stronę chłopaków, którzy stali w drzwiach. Na twarzy blondyna widniał wielki uśmiech. - Jesteś podły. Ale żeby skarpetki? Nie było no nie wiem na przykład lawendy?
- Trzeba było działać. Nie było czasu na latanie po łące. - odpowiedział. Ani z jego ani z mojej twarzy nie schodził uśmiech. Na twarzy Aleca też pojawiło się lekkie podniesienie kącików ust.
- Tak, na pewno. Przyznaj, że chciałeś sprawdzić czy twoje stopy tak śmierdzą, że ktoś się przez nie przekręci. Jak widać nie działają czyli nie jest z tobą aż tak źle. – odpowiedziałam z udawaną powagą.
- A teraz na poważnie co się z tobą działo? - spytał Alec. Najstarszy z nasz wszystkich.
- Po pierwsze chyba rozwinęłam swoją moc do maksimum. Mogę dotykać duchów. A po drugie chyba nie kontaktowałam dla tego bo... - szukałam logicznego wytłumaczenia - nie wiem. Zdawało mi się, że słyszycie to co mówię. Tak było w przypadku spotkania z Isis. Ja Was widziałam. Nie wiem może na chwilę odcięłam się od tego świata? Na prawdę nie wiem. - wytłumaczyłam.
- My też nie. A co powiedział mój przodek.?- spytał Jace. Zaśmiałam się.
- Wiem po kim masz charakterek. Narzekał jak to jest nie widzieć swojej ukochanej przez kilka wieków i prosił o pomoc. Spróbuje mu pomóc, ale będę musiała nielegalnie dostać się do Labiryntu. – odpowiedziałam, poważniejąc.
- Na Anioła nigdy nie odpuszczasz, prawda? – zapytał Will, po czym przytulił mnie od tyłu całując moje włosy. Okręciłam się tak abym była twarzą w twarz z chłopakiem.
- Chyba tak po prostu mam. – odpowiedziałam. – tak w ogóle Will, musimy porozmawiać. – widząc twarze reszty zebranych dodałam. – na osobności. – chłopak pokiwał twierdzącą głową i wyszliśmy do jego pokoju rzucając przy wyjściu tylko ciche przepraszam.
W pokoju chłopaka siedliśmy na jego łóżku. Bardzo stresowałam się tym co mam zaraz mu powiedzieć. Zaczęłam bawić się kawałkiem mojej bluzki. Nie wiedziałam jak zacząć tą rozmowę westchnęłam i zaczęłam mówić a raczej pokazywać. O dziwo chłopak wcale nie pośpieszał mnie z wypowiedzą za co będę mu wdzięczna aż do końca życia.
- Will jak pewnie zauważyłeś od pewnego czasu na mojej lewej dłoni widnieje tatuaż. Nie zrobił go żaden przypadkowy duch tylko Isis – moja matka i Bogini oraz opiekunka dusz. – chłopak wyszczerzył oczy i gwałtownie się ode mnie odsunął tak jakbym była trędowata. Nie powiem zabolało mnie to. – Ja wiem jak to wszystko wygląda ale to niestety prawda. Will jestem Heroską i Nocną Łowczynią.
- To nie może być prawda! Coś takiego w ogóle nie mogło się zdarzyć, słyszysz? To jest nie możliwe! – zaczął energicznie wymachiwać rękami.
- Wiesz jeszcze kilka miesięcy temu, nie przypuszczałam, że TEN świat naprawdę istnieje. Ale dobrze jeżeli mi nie wierzysz to ja już lepiej pójdę. Nie powinnam Ci tego mówić. – wstałam z łóżka i już otwierałam klamkę drzwi ktoś pociągnął mnie w swoją stronę.
- Ja Ci wierzę, słyszysz wierzę Ci! – po pokazanych słowach przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie i złożył delikatny pocałunek na moich ustach. Po chwili wahania oddałam go i pogłębiłam. – Kocham Cię. – pokazał gdy oderwaliśmy się od siebie. Byłam cała zasapana podejrzewam, że chłopak też.
- Ja ciebie też. – odpowiedziałam i mocno przywarłam do jego ust.
- Możesz opowiedzieć mi coś więcej? Coś czuję, ze nie powiedziałaś nam wszystkiego gdy tłumaczyłaś co powiedziała twoja matka. Gdzie masz się udać?- spytał chłopak po czym czule zaczął gładzić mnie po włosach.
- Mam udać się w „rodzinne strony" do rodzeństwa. Podobno jedna z moich sióstr przewidziała coś strasznego i chce mi to powiedzieć aby mnie ochronić. – wytłumaczyłam. W oczach chłopaka można było zobaczyć zdziwienie. Padłam na łóżko a chłopak zaraz zrobił to samo i obrócił się w moja stronę abym lepiej go widziała.
- Ty masz rodzeństwo? – zapytał. Westchnęłam przeciągle.
- Można by tak powiedzieć. W sumie 12 a ja jestem najmłodsza. Matka każdego z nas wysłała na Ziemię do innych rodzin po czym zaczęła nam się ujawniać gdy odkryliśmy swoje moce. Teraz z powrotem nas sprowadza abyśmy się szkolili na dobrych herosów. W końcu nie mamy całej wieczności. –po mojej wypowiedzi mrugnęłam do Willa.
- To okrutne. Czemu Was rozdzieliła?- spytał.
- Podobno to bardziej skomplikowane niż mogło by się wydawać. Każdy z nas jest połączeniem Isis z innym człowiekiem co bądź co bądź jest zakazane. Gdybyśmy nie odkryli swoich mocy na Ziemi zabili by nas.
- Kto, kto by Was zabił. – spytał poddenerwowany.
- Will czy ty w ogóle nie myślisz? – odrzekłam i pokręciłam głową. – jak widać nie ale i tak cię kocham. – mrugnęłam do niego a na jego policzki wskoczyły delikatne rumieńce. – inni Bogowie chcieliby naszej śmierci ale nie wiem dlaczego. – odpowiedziałam
- Kiedy wyjeżdżasz i na jak długo?
- Dzisiaj w nocy.- odparłam ze spuszczoną głową a po moich policzkach spłynęła pojedyncza, słona łza. – na kilka miesięcy. Poczekaj chwilę muszę coś załatwić. – kiwnął lekko głową. – Isis , matko wszystkich duchów a także moja matko błagam przybądź do mnie i wysłuchaj mnie.,-dzięki mojemu wezwaniu tatuaż na lewej ręce zaczął świecić na złoto. Zamknęłam oczy a gdy je otworzyłam ujrzałam moją matkę. - cześć mamo. -przywitałam się.
- witaj córko. - odpowiedziała z wielkim uśmiechem na ustach - co było tak ważne aby mnie wzywać
- to nie wystarczy żeby córka poprosiła o spotkanie z matką? - Isis popatrzyła na mnie z podniesioną prawą brwią. - no dobra, dobra. Mamo ja nie mogę wyjechać na tak długo. Dopiero co do nich wróciłam i zyskałam chłopaka oraz parabatai. Ja na prawdę nie mogę, za dużo mnie tu trzyma.-powiedziałam ledwie słyszalnym głosem. Bogini usiadła koło mnie i zaczęła przytulać.
- skarbie ja wiem co czujesz ale musisz ze mną pojechać aby móc się bronić. Zdolności Nefilim nie wystarczą aby pokonać bogów. Możemy zrobić tak, że na początek pojedziesz ze mną co najwyżej na tydzień potem po ślubie twoich przyjaciół przybędziesz na szkolenie. Zgoda?
-Tak ale pod jednym warunkiem, mogę zabrać ze sobą jedną osobę?
- Dziecko, co ja z tobą mam? - mówiła ocierając mostek swojego nosa. - ale tylko jedną.- przytaknęłąm
- Dzięki Isis , znaczy mamo. - po tym wtuliłam się w nią. - To co do zobaczenia za kilka godzin. - mama dała mi całusa czoło i zniknęła.
Gdy się ocknęłam z rozmowy zobaczyłam, że Will trzyma moją lewą dłoń a gdy zobaczył, że znowu kontaktuje dał mi delikatnego całusa.
- Will - zaczęłam niepewnie. - moje i twoje plany trójce się pozmieniały. Wyruszasz ze mną do mojej rodziny oczywiście jeśli tylko będziesz chciał i nie martw się jedziemy tylko na tydzień. - w oczach chłopaka można było dostrzec pewnego rodzaju ulgę.
- nie powiem ulżyło mi. Przynajmniej będę mógł Cię chronić. - uśmiechnął się i delikatnie złączył nasze usta w pocałunku. Bez zawahania go oddałam i wplotłam swoje dłonie w jego miękkie włosy. Odsunęłam się od niego aby złapać tchu.
- koniec tego dobrego czas się zacząć pakować- posłałam mu ciepły uśmiech a gdy zaczynałam wstawać ten z powrotem pociągnął mnie na materac.
- jeszcze nie. - powiedział i zaczął odpinać guziki mojej czarnej koszuli. Dając ponieść się chwili zrzuciłam z niego t-shirt i zaczęłam jeździć opuszkami palców po jego umięśnionym torsem naznaczonym wieloma bliznami i runami. Gdy mieliśmy posunąć się o krok dalej do pokoju wleciał rozweselony Jace.
- Nie przeszkadzam? - spytał pokazując rękoma, cały czas dziwnie się uśmiechając.
- Nie skąd, że znowu. Właśnie miałam wychodzić. - odpowiedziałam pokazując mu język.
- To dobrze się składa bo właśnie poszukuję kogoś do polowania a ty nadajesz się do tego idealnie. - odpowiedział z chytrym uśmeszkiem.
- dorosły a zachowuję się ja dziecko - mruknęłam - no nic w każdym bądź razie chyba o czymś zapomniałeś ja jestem głucha.
- no i co z tego. Do twojej dzisiejszej roli nie potrzebny słuch tylko młoda, ładna buźka a ty takową posiadasz.
- ech - westchnęłam. - to na kogo polujemy i do czego ja Ci w takim razie będę potrzebna. - zapytałam.
- Na grupkę podnieconych, młodych i łamiących prawo wilkołaków. A ty będziesz moją słodką przynęta.
- Dobra zgadzam się ale mam dwa warunki. Pierwszy załatwisz mi mój pierścień rodowy, nowe sztylety i zatrute strzały a drugi masz się nie dać zabić nie chcę mi się ciebie drugi raz taszczyć. Umowa stoi?
- Stoi. - odpowiedział.
- Will jest tego świadkiem. Zrób to o co cie prosiłam i czekaj na mnie po północy. - pokazałam mu i mrugnęłam do niego. Razem z Jacem wyszliśmy z pokoju chłopaka.
- Idź do Izzy ona pomoże Ci się przygotować. - odpowiedział.
- Takie pytanko dlaczego to musiałam być akurat ja?
- Bo jesteś najmłodsza.
- Hahaha bardzo śmieszne. - chłopak posłał mi zabójcze spojrzenie. - Nie patrz się tak.
- Idź już bo mamy mało czasu, a u Isabel spędzisz co najmniej dwie godziny. - bez odpowiedzi ruszyłam do czarnowłosej. Zapukałam do drzwi i po mniej niż sekundzie już znajdowałam się w środku pokoju. Zobaczyłam mnóstwo ubrań i kosmetyków. Załamałam się.
- Izzy o co tu chodzi?
- Cicho. Nie mamy czasu. Przymierzaj. - powiedziała wręczając mi kawałek czegoś co zapewne kiedyś było spódniczką. Bez większych dopytywań ubrałam to coś na siebie. Przymierzałam resztki ubrań chyba z pół godzin aż w końcu Izzy się na coś zdecydowała. Zasłaniając lustro abym nie mogła się przejrzeć zaczęła robić mi makijaż i fryzurę.
- Gotowa? - spytała. Nie pewnie pokiwałam głową. Izzy zamachnęła się i jednym zwinnym ruchem zdjęła tkaninę zasłaniającą lustro.
- Aaaa. Izzy co to ma być wyglądam jak kurwa! (dop. aut. przepraszam jeśli kogoś tym uraziłam).
- Właśnie o to mi chodziło. Tak masz wyglądać. - ubrana byłam choć trudno powiedzieć, że ubrana byłam w srebrną spódniczkę sięgającą zaledwie do pół pośladka odkrywając przy tym czerwone stringi. Górą była także srebrna, prześwitująca bluzka przez, którą widać było moje piersi gdyż byłam bez stanika. Wszystkie moje runy były zakryte przez fluid. Na widok makijażu chciałam zapaść się pod ziemię. Strasznie czerwone usta i duża ciemna a zarazem zadziorna kreska na powiece. Do tego czerwone sandałki na wysokim 25 centymetrowym obcasie. Włosy były jedyną w miarę przyzwoitą rzeczą w moim ubiorze lekko pokręcone z czerwoną kokardką z tyłu głowy z napisem Sex.
- Isabel Sofio Lighwood zamorduje cię. Przecież miałam tylko zwabić napalonych wilkołaków do siebie a nie wszystkich zboczeńców w okolicy.
- A co ty myślałaś przez "napalone wilkołaki". Myślałaś, że wyjdziesz na ulicę w zwykłych ubraniach i oni do ciebie przyjdą. No to żeś się pomyliła. Nie martw się robiłam to już wiele razy gdy byłam trochę młodsza albo miałam zwabić starszych. A teraz uciekaj bo Jace się zapewne niecierpliwi. A zapomniałabym tu masz bat ze srebra, jak by za bardzo harcowali wiesz co zrobić. - założyła mi bat na prawą rękę i wypchnęła z pokoju. Przed drzwiami stał w pełnym ekwipunku i stroju bojowym nie kto inny jak Jace.
- No na reszcie, ile można było czekać. - powiedział nie patrząc się na mnie. Gdy odwrócił na mnie wzrok jego buzia spotkała się z podłogą a on sam jedynie wydusił. - łał, jak dziwka.
- Nic nie mów bo zabiję. A teraz choć. - wzięłam od niego mój czarny płaszcz, założyłam go na siebie i ruszyłam w stronę wyjścia. Po chwili usłyszałam kroki zaraz za mną, wyszliśmy z Instytutu i Jace zaczął prowadzić mnie w jakieś miejsce. Po niespełna 20 minutach drogi gdzie prawie zabiłam się trzy razy i skręcałam kostkę na której Jace musiał co chwilę rysować iratze a ja nakładać fluid przez te głupie szpilki dotarliśmy do budynku z którego wydobywała się głośna muzyka i wiwaty mężczyzn.
- No to jesteśmy na miejscu. - stwierdził Jace.
- Przecież to jest klub ze striptizem. - stwierdziłam.
- Ooo tak. Umiesz tańczyć na róże, prawda? - spytał z chytrym uśmieszkiem.
- Skąd to wiesz? I tylko gimnastykę nic wyzywającego. - chłopak nic nie odpowiedział i skierował się do bocznych drzwi gdzie czekał Magnus Baine. - Magnus?!
- Witaj biszkopciku. - przywitał się. - Wszystko już załatwione, wilczki są w środku. - powiedział do Jace'a co wyczytałam z ruchu jego ust. - Emma cię wprowadzi. Wejdź do środka. Tak w ogóle przepraszam. - powiedział otwierając mi drzwi.
- Jace, nie żyjesz. Przysięgam na Anioła, że cię dopadnę. - posłałam mu zabójcze spojrzenie. Już miałam przekroczyć próg klubu kiedy ktoś mnie szarpnął za rękę.
- Płaszcz. - oznajmił blondyn. Niechętnie go zdjęłam i mu go rzuciłam. - miłej zabawy. - weszłam do środka a kontem oka zobaczyłam jak Jace nakłada sobie runę niewidzialności, a potem zamykające się drzwi.
*********************************************************************************
Cześć. Niestety mam ciężką przypadłość czyli brak weny i kompletnie nie wiem co dalej napisać. Mam napisany kawałęk rozdziału XIII i nie umiem go skończyć. Więc jak pewnie się domyślacie następny rozdział pojawi się Bóg wie kiedy.
Za wszystkie błędy przepraszam i życzę udanych wakacji.
Pozdrawiam i przepraszam Córka Razjela