wtorek, 15 marca 2016

Rozdział III



Rozdział ze specjalną dedykacją dla Nikoli Łazuchiewicz.

   Bezimienna

   Powoli otworzyłam oczy. Miejsce w którym obecnie się znajdowałam było mi nieznane. Nade mną widziałam dziewczynę z rudymi włosami. Krzyknęłam przerażona.
- Cii. Jesteś bezpieczna. - Powiedziała spokojnym głosem dziewczyna, głaskając moje włosy.
- Kim j..jesteś? Gdzie ja jestem? - Zapytałam drżącym głosem.
- Jestem Clary a ty znajdujesz się w Nowojorskim Instytucie. - Odparła bardzo spokojnie.
- Czekaj, czekaj, że niby gdzie ja jestem?
- W Nowojorskim Instytucie. - Powoli podniosłam się na łokciach abym mogła patrzeć dziewczynie w oczy.
- Instytut... - Wyszeptałam. Najwyraźniej dziewczyna i tak mnie słyszała bo pokiwała głową. - Jeśli to jest Instytut to ty musisz być Nocnym Łowcą. - Znowu potwierdziła moje słowa skinieniem głowy. Mówiłaś, że jak się nazywasz?
- Clary. - Odparła bardzo spokojnie.
- Clary Fray? - Spytałam pełna nadziei.
- Tak, ale skąd ty to wiesz?
- Czytałam o Was. Wiesz, że są o Was książki prawda? - Spytałam cała uradowana. Spotkałam bohaterkę mojej ulubionej książki czy może być lepiej?
- Nie, nie wiedziałam. - Uśmiechnęła się promiennie. - Kto ją napisał? Tą książkę?
- Cassandra Clare a co? - odpowiedziałam prawie szeptem.
- Miała nikomu nie mówić a co dopiero pisać. O jejku ale nie dziwie się Fearie mają krótki język.
- Clary, jak ja się tu znalazłam? - Spytałam po chwili ciszy.
- To długa historia. Wszystko Ci zaraz wytłumaczymy przy śniadaniu a teraz idź się wykąp. Na pewno dobrze Ci to zrobi a ja pójdę dla ciebie po jakieś ubrania. Jesteś podobnej budowy co Izzy więc na pewno coś się znajdzie a później pójdziemy na zakupy. - Powoli wstawała z krzesła na którym siedziała. Zatrzymałam ją pociągnięciem za rękaw. - Tak?
- Wiesz, że nie mam pieniędzy, prawda? - Spytałam smutna.
- Spokojnie oto się nie martw, jesteśmy rodziną nasza mała Bezimienna. - Uśmiechnęła się do mnie ciepło po czym wyszła z pokoju.
   Wyszłam spod kołdry i skierowałam się do drzwi naprzeciwko łóżka. Co się okazało dobrze trafiłam ponieważ teraz znajdowałam się w olbrzymiej łazience. Na szafce leżały ręczniki, szczotka do włosów i do zębów oraz pasta. Nalałam całą wannę wody. Zaczęłam się rozbierać z sukienki, w której byłam na zakończeniu roku. Ta była cała zakrwawiona. Po chwili siedziałam już w cieplutkiej wodzie. Clary miała rację i kąpiel faktycznie dobrze mi zrobiła. Gdy tak siedziałam po szyję w pianie, którą pozwoliłam sobie zrobić, rozległo się pukanie do drzwi.
- Clary to ty?
- Tak. Mogę wejść? Mam dla ciebie ubrania. - Powiedziała przez drzwi łazienki.
- Jeśli nie przeszkadza Ci, że jestem po szyję w pianie to możesz wejść. - odpowiedziałam śmiejąc się. Klamka drzwi drgnęła i do pomieszczenia weszła owa dziewczyna.
- Mam dla ciebie moje dżinsy i crop-top Izzy. Mam nadzieję, że będzie pasować. Wzięłam dla ciebie jeszcze czarne trampki. Przykro mi ale nasza garderoba jest w większości czarna.
- Spokojnie mi to nie przeszkadza, czarny to mój ulubiony kolor. Chodź niektórzy mówią, że to nie kolor. - obydwie się zaśmiałyśmy jak widzę mamy podobne poczucie humoru.
- Czekam na ciebie w pokoju. - uśmiechnęła się i wyszła.
Wyskoczyłam z wanny, wytarłam się, ubrałam i uczesałam włosy. Po chwili byłam gotowa i dołączyłam do Clary, która siedziała na łóżku. Ubrania, które dostałam były na mnie trochę za duże ale było znośnie.
- Jak widzę jesteś z nas najszczuplejsza  . - uśmiechnęła się - a teraz chodź wszyscy czekają. - skinęłam głową i wyszłyśmy z pomieszczenia.
Gdy szłyśmy korytarzem byłam pod wrażeniem całego wystroju. Wszędzie obrazy jak sądzę Anioła Razjela, który stworzył Nocnych Łowców.
Gdy przeszliśmy przez wielki korytarz  Clary otworzyła wielkie drewniane drzwi, które jak się okazało prowadziły do kuchni. Wszyscy już tam czekali. Gdy weszłam każdy się na mnie patrzył. Rudowłosa położyła rękę na moim ramieniu i wyszeptała abym się nie stresowała. Po czym zaczęła mi wszystkich przedstawiać jakbym nie wiedziała kto jest kim.
- Od lewej Simon, Izzy, Jace, Magnus, Alec i chłopak, którego pewnie nie znasz Will. - wszyscy uśmiechnęli się do mnie serdecznie a Isabelle zerwała się z krzesła i mnie przytuliła.
- Kolejna dziewczyna, nawet nie wiesz jak się z tego cieszę. A teraz siadaj do stołu to wszystko Ci wytłumaczymy. - zrobiłam tak jak mi kazano i siedziałam teraz pomiędzy Willem i Clary. Wszyscy jedli śniadanie i przy okazji Alec wszystko mi opowiedział.
- Wiedziałam, że Świat Cieni istnieje, byłam tego pewna. - powiedziałam pełna entuzjazmu.
- To prawda a teraz należysz do niego. - odpowiedział pogodnie Jace.
- Dalej nie mogę zrozumieć jak to możliwe, przecież z tego co mi wiadomo zwykłych Przyziemnych w Nocnego Łowcę może zamienić tylko Kielich Anioła. - odparłam.
- My też tak myśleliśmy. Nawet nie wiedzieliśmy, że Anioły mogą mieć dzieci. Z tego co nam wiadomo jesteś pierwszą osobą, która została zamieniona w taki sposób. Co stanowi zagadkę dla Clave. - odpowiedziała mi spokojnie Clary.
- Za dwa dni zabieramy Cię do Idrisu abyś złożyła przysięgę wtedy staniesz się prawdziwą Nocną Łowczynią. - odparł Alec.
- W tym samym dniu dostaniesz strój bojowy i twoją stelę. Do tego czasu musisz wybrać nazwisko no i w twoim przypadku imię. - skończyła za brata Isabelle.
- Dzisiaj z Izzy zabieramy Cię na zakupy a po powrocie jeśli będziesz mieć siłę zrobimy Ci pierwszy trening. Poprowadzimy go wiesz taki babski dzień. - skinęłam głową na zgodę.
- Tak w ogóle nie zdążyłam wam za wszystko podziękować. Alec, Magnus dziękuję za uratowanie życia. I wszystkim dziękuję za opiekę postaram się jakoś odwdzięczyć i nie sprawiać problemów. - uśmiechnęłam się smutno.
- Ej mała teraz jesteś częścią naszej rodziny i od teraz masz czuć się jak w domu. Czy to zrozumiane? - zapytał opiekuńczo Jace.
- Tak zrozumiałe. - zaśmiałam się.
- A poza tym nie możesz być gorszym Nefilim niż Simon. - wtrącił swoje trzy grosze Will.
- Nie obrażaj mojego narzeczonego, On się wyrobi. - stanęła w obronie Izzy.
- Prędzej pies szczeknie dupą niż On będzie Nocnym Łowcą. - w taki oto piękny sposób zaczęła się kłótnia, którą zakończyła Clary mówiąc, że pora na zakupy. Teraz znajdujemy się chyba w 50 sklepie wyładowane setkami toreb a to wszystko dla mnie.
- Izzy na prawdę nie potrzebuję jedenastych par szpilek.
- Owszem potrzebujesz, uwierz mi.
Po jakiś 5 godzinach siedziałam już w swoim pokoju i swoich nowych ciuchach w czarnych legginsach i czarnym t-shircie oraz w czarnych trampkach. Teraz czekałam tylko na Izzy, która będzie mnie uczyć posługiwać się batem. W tym samym momencie rozległo się pukanie do drzwi. W drzwiach stała Izzy i po chwili stałam na sali treningowej obserwując ruchy batem. Powtarzałam wszystko tak jak moja nauczycielka i szło mu zadziwiająco dobrze jak to ona powiedziała.
Ćwiczyłam gaszenie płomieni na świeczce kiedy do sali wszedł Will z Jace'm. Rozstawili się na środku sali i zaczęli walczyć na miecze. Cały pojedynek wygrał Jace, a Will był bardzo wkurzony. Izzy i Jace wszystko sprzątali chciałam im pomóc ale powiedzieli, że sobie poradzą. Isabelle kazała mi zachować bat bo mówiła, że muszę mieć przy sobie jakąś broń a, że jeszcze nie mam stroju bojowego nie mogę mieć przy sobie chociażby sztyletu. Bat mam na ręce. Will wybiegł gdzieś wcześniej. Spokojnie wyszłam z sali treningowej i kierowałam się do swojego pokoju. W pewnym momencie poczułam szczypnięcie na moim pośladku. Odwróciłam się i zobaczyłam Willa. Dałam mu z liścia ten jednak nic sobie z tego nie zrobił i przycisnął mnie do ściany.
- Zadziorna, lubię takie. - wyszeptał mi do ucha.
- Myślałam, że jesteś inny! Wydawałeś się miły. Co ja Ci takiego zrobiłam?
- Ty nic, ale jesteś piękna i chcę Cię mieć. - po tych słowach gwałtownie mnie pocałował. Próbowałam się wyrwać ale nie miałam tyle siły. W tedy przypomniałam sobie, że przecież mam bat. Delikatnie ześliznął się do mojej dłoni i szybkim ruchem smagnęłam go w policzek. Ten zaczął krwawić a jego właściciel syknął i gwałtownie się ode mnie odsunął. Wykorzystałam to i zaczęłam uciekać. Niestety chłopak był szybszy i złapał mnie tuż przed moim pokojem. Chwycił mnie za szyję i zaczął dusić.
- Will puść mnie! - wykrzyczałam. Ten tylko jeszcze mocniej zacisnąć dłonie. - nie mogę oddychać. - szamotałam się. Ze swojego pokoju wyskoczył Alec i odtrącił ode mnie Willa. Opadłam na kolana łapczywie nabierając powietrza. Alec spokojnie rozmawiał z Willem a na jego twarzy zaczęło pojawiać się przerażenie. Odwrócił się i pobiegł tylko w jemu znanym kierunku.
- Wszystko w porządku? - zapytał opiekuńczo Alec.
- Tak, dzięki tobie. - odpowiedziałam ochrypłym głosem.
- Musisz wybaczyć Willowi, on nie chciał jest po prostu chory. Czasami nad sobą nie panuje. - przykucnął koło mnie. Wziął mnie pod pachy i zaprowadził do pokoju. Chwilę ze mną posiedział do póki się nie uspokoiłam i wyszedł. Jak ja się cieszę, że dostałam bat, bez niego mogło skończyć się gorzej. No i oczywiście miałam szczęście, że Alec był w pokoju i mnie usłyszał. Nie ma co ale ten dzień był naprawdę pełen wrażeń. Przebrałam się w piżamę i poszłam spać.

*********************************************************************************

Hej wszystkim. Dziś mam dla was małe wyzwanie a mianowicie dobijmy trzy komentarze a wstawię kolejny rozdział. Od każdej osoby musi być jeden. Tak jestem okrutna ☺. Za wszystkie błędy bardzo przepraszam. miłego czytania.

Pozdrawiam Córka Razjela.

4 komentarze:

  1. Dziękuję za dedykację:3 <3
    Rozdział cudowny, jestem ciekawa co będzie dalej z Willem ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. A liczy się mój kom? ☺
    To jest świetne!

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytając wiele blogów pierwszy raz pisze komentarz więc mam nadzieje iż to docenisz.Oby wena ci dopisywała a następne rozdziały były co najmniej tak ciekawe jak dotychczasowe.

    OdpowiedzUsuń
  4. Oczywiście, że doceniam ☺. Cenię sobie każdy komentarz. Za wenę dziękuję, bo na pewno się przyda i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Piszcie w imię Razjela...