czwartek, 20 kwietnia 2017

Rozdział XVI



  Rozdział 16

 Miecz oburęczny, szczerze powiedziawszy zapamiętałam go jako lżejszego. Cała radość spowodowana sparingiem z Willem odeszła jak za dotknięciem magicznej różdżki. W tym przypadku za różdżkę robił miecz. Nie zważając na to, ustawiłam się po przeciwnej stronie chłopaka. Ten pokręcił głową, opuścił swój miecz i podszedł do mnie.
- Nie tak. Nogi szerzej. – Mieczem pokazał mi miejsca, w których mam stanąć. – O właśnie, teraz znacznie lepiej. Masz teraz stabilniejszą postawę. Pamiętaj ciężar ma być na dwóch nogach, nie na jednej, bo przy pierwszym mocniejszym ciosie stracisz równowagę. Lekko ugnij kolana. Dobrze, teraz popracujemy nad chwytem .
- Coś z nim nie tak? – Spytałam. Zawsze, czyli tak przez jedną lekcję, uważałam, że mój chwyt jest dość dobry.
- Tak. Jest zły, bardzo zły. Zobacz. – Stanął naprzeciwko mnie i zaatakował. Miecz praktycznie od razu wypadł mi z ręki. Will wyszczerzył się jak głupi, czerpiąc satysfakcję z tego, że miał rację. – Teraz już widzisz, że źle trzymasz miecz? – Pokiwałam twierdząco głową, Will się do mnie uśmiechnął. – Zaraz to zmienimy, trochę nad tym popracujemy i na pewno wygrasz z Leo. – Chłopak podszedł do mnie, podniósł miecz i mi go wręczył. – Jak już widzisz postawę masz dobrą. – Stanął za mną i położył swoje ręce na moich dłoniach, trzymających miecz. – Podstawowym błędem u każdych początkujących jest za bliskie trzymanie dłoni  na rączce miecza. Kluczem do sukcesu i dobrego wechtunku jest odległość. Prawa ręka powinna znajdować się tuż pod jelcem, a lewa nad głowicą. Dłonie powinny się lekko stykać, a nie jak w twoim przypadku nachodzić na siebie. – Wybuchł śmiechem. Gdy nie przesuwałam dłoni w wyznaczone miejsca Will westchnął i  pocałował mnie w szyje. – Czy Jace pokazał Ci jak zbudowany jest miecz, czy rzucił ci go i kazał walczyć?
- Raczej to drugie. Mówił, że tak sprawdzimy czy miecz jest moją mocno lub słabą stroną i czy jest moją specjalnością. Podobno gdyby nią był wiedziała bym wszystko, niezależnie od tego czy już go kiedyś trzymałam czy nie. Powinno mi to przyjść naturalnie. Tak się jednak nie stało i od tamtej pory nie miałam przyjemności nim walczyć. – Odpowiedziałam, odchylając szyję do dalszych pocałunków Willa.
- Cały Jace. Więc jelec znajduje się tu. – Przesunął moją dłoń po trzonie rękojeści. Okazało się, że jelec oddziela rękojeść od główni miecza. – Tak, bardzo dobrze. Natomiast lewą dłoń połóż tu. Głowica to zakończenie miecza, równocześnie uniemożliwia Ci osunięcie się dłoni z rękojeści. Takie samo zadanie ma jelec, który nie dopuszcza aby twoja dłoń znalazła się na ostrzu, a przy okazji jako tak chroni twoje palce. Shadow skarbie, bez obrazy ale trzymasz miecz jak rasowa kobieta. Nie bój się go. Zaciśnij mocniej dłonie, by polepszyć uchwyt. Teraz jest dobrze. Miecz trzymany przez twoją dłoń jest przedłużeniem twojej ręki. Dopóki masz go w dłoni jest twoim przyjacielem i sprzymierzeńcem w pokonaniu wroga. Teraz puszczę. Nie zwracaj uwagi na jego ciężar. On tylko pomaga lepiej wyprowadzać ciosy. – Przez wskazówki Willa miecz faktycznie lepiej leżał w dłoni. Przez ułożenie dłoni duży ciężar nie był już taki odczuwalny. – Lepiej? – Zapytał.
- Znacznie. Już nie jest aż tak bardzo ciężki jak poprzednio. Lepiej się go trzyma. Jednak wiesz co robisz, mój najwspanialszy Nocny Łowco. – Odpowiedziałam. Na twarzy Willa wykwitł zniewalający uśmiech. Dał mi całusa w szyję. Odszedł ode mnie i ustawił się naprzeciwko mnie. Mruknęłam z niezadowolenia. Chłopak zaśmiał się.
- Więcej po treningu i twojej wygranej. Teraz wyciągnij miecz przed siebie. Cały czas zachowuj swoją postawę . – Zrobiłam to co mi powiedział. – Właśnie tak, dobrze. W walce jedna z twoich nóg jst zawsze przed drugą. Zazwyczaj jest to ta dominująca. Podchodzisz do przeciwnika i z ugiętych nóg wyprowadzasz cios. Gdy ty jesteś atakowana, w dalszym ciągu zachowujesz swoja postawę i blokujesz atak lub zadajesz swój własny.
- Dużo tutaj tego „zachowaj postawę” – Odparłam.
- Owszem. Postawa to pięćdziesiąt procent sukcesu w walce.  Kontynuujmy. Odpieranie ataków jest dość trudne, więc staraj się ty atakować. W większości czasu jednak nie jest to jednak możliwe. Więc pamiętaj o tym aby zawsze być na ugiętych nogach. Nie dopuść do sytuacji, w której cofniesz obie nogi do tyłu. Wtedy leżysz albo giniesz. Wszystko przez to, że straciłaś równowagę. Tyle z teorii, przejdźmy do praktyki.
- Jej, nie mogłam się doczekać. – Odparłam z sarkazmem.
- Z takim nastawieniem, za daleko nie zajdziemy. Uśmiech na twarz i  niech ta dziewczyna, która stoi przede mną zwróci mi moja Shadow, która zawsze ma ochotę kogoś sprać i  zawsze ma ochoty na trening. Przyjmij to jako nowe doświadczenie, może a nóż Ci się spodoba. Pamiętaj co jest stawką.
- Tak, masz rację. Wygrana z Leo.
- Leo to jedna sprawa, ale nagrodą jest wspólny wieczór ze mną i to nie koniecznie tu. Także moja panno lepiej się staraj, bo takiego seksiaka nie dostaje się codziennie. – Wybuchnęłam śmiechem. W każdym razie propozycja takiej nagrody bardzo przypadła mi do gustu i dała kopniaka do wykorzystanie teorii w praktyce. Przestałam się śmiać i skupiłam się na celu jaki założyłam na początku z Willem. Chodź raz wytrącić mu miecz. Wtedy podobno będę w stanie pokonać Leo. Wszystko działo się bardzo szybko. Will zaatakował pierwszy. Cofnęłam obie nogi i wylądowałam na tyłku.  Chłopak zagrodził mi drogę do wstania wierzchołkiem miecza. – Pamiętaj co Ci mówiłem, postawa to podstawa. Nie możesz się rozpraszać moją zniewalającą urodą, czy tego chcesz czy nie. Gdybym był twoim prawdziwym wrogiem już byś nie żyła. Jeszcze raz. – Podał mi dłoń i pociągnął mnie tak, że wstałam. Całkowicie wyłączyłam swój mózg. W głowie miałam tylko wskazówki Willa. Trzymaj ręce tak aby lekko się stykały, uważaj na nogi, postawa jest najważniejsza, atakuj, nie dopuść do wytrącenia miecza, nie czekaj aż ktoś zaatakuje pierwszy ty bądź szybsza ( niestety nie sprawdza się to w każdym przypadku), każdy przeciwnik ma słaby punkt, znajdź go. Tylko to chodziło mi pogłowie. Tempo wpatrywałam się w Willa. Tym razem to ja zaatakowałam pierwsza. Bez trudu odepchnął mój atak i wykonał kontr atak. Zablokowałam go, ledwo. Po chwili wytrącił mój miecz i przystawił jego czubek w miejsce mojego serca. Nie żyje. Znowu stanęliśmy naprzeciwko siebie i znowu wydażyło się to samo co przedtem i tak jeszcze kilkadziesiąt razy. Po trzech godzinach ciągłych upadków, wytrącania miecza z moich rąk i ciągłych uwag Willa, zamiast stanąć z powrotem naprzeciwko niego, położyłam się na macie ze zmęczenia i frustracji. Mój chwyt był coraz słabszy, przez nadgarstek. Który był tak omdlały, że zastanawiałam się czy jeszcze go posiadam.
- Will, nie dam już rady. Nie nadaję się do tego. Za dwie godziny jest walka z Leo a ja czuję się jak bym się nie czuła. Nie czuję już nadgarstków, rąk i nóg. Jeszcze nigdy nie byłam tak zmęczona po treningu, a Jace jest mega wymagający zresztą jak każdy w Instytucie. Twój trening jednak przebił wszystko. Jeśli Leo wybierze miecz, już leżę i pożegnam się z całym moim ekwipunkiem. Chyba nie jestem dobrym Nefilim.
- Mała nawet nie mów takich rzeczy. Każdy Nocny Łowca ma mocne i słabe strony. Ja nie umiem strzelać z łuku a o posługiwaniu się batem już nie wspomnę. Na pewno dasz radę. Nie jest tak źle, ja Ci się wydaje. – Położył się obok mnie. – A teraz chodź no tu i się przytul. – Położyłam się na jego ramieniu i się w niego wtuliłam. Zaczęłam wciągać jego zapach. Nawet jego pot pachniał cudowne. W końcu wszystko co Willa jest cudowne. Jest drugim Jace’m, ale jak dla mnie sto razy lepszym. Może ma soje napady i swoja arogancję, ale czuję, że przy mnie jest lepszy. Czuję, że będzie mnie kochać bez względu na wszystko i ze wzajemnością. Zaakceptował to, że jestem głucha, to, że jestem w pewnej części heroską. Nie przejmował się tym i zawsze był przy mnie bez względu na okoliczności i zawsze mnie wspierać. To dla niego wygram tą walkę, chodź bym już nigdy miała nie ruszyć nadgarstkami co jest bardzo prawdopodobne. Z takimi myślami i świadomością, że leżę na Willu i głaska mnie po włosach, zasnęłam.
- Shadow, wstawaj. Już pora. – Obudził mnie szept mówiony wprost do mojego ucha, oraz pocałunki składane na moich powiekach. Mruknęłam tylko i przekręciłam się w jego ramionach.- O nie moja panno, tak nie będzie wstawaj i idź się przebierz albo ja to zrobię za ciebie. Czeka walka do wygrania.
- Tak, tak mamo. Jeszcze tylko pięć minut. – Mruknęłam. Wszystko działo się szybko. Na początku mój poduszka mnie opuściła, a potem zostałam podniesiona i niesiona do łazienki na rękach owej poduszki. – Nie minęło pięć minut. – Fuknęłam gdy nie było sensu już spać, a poza tym nie było nawet jak. Przewieszona przez ramię chłopaka, to nie za wygodna pozycja do czegokolwiek a co dopiero do spania.
- Nic na to nie poradzę. Za jakieś dwadzieścia minut masz się spotkać na placu głównym, a jeszcze musisz się przebrać i uczesać włosy. Wiesz ja nic nie mam do warkoczy, które już tak nie wyglądają bo zamieniły się w gniazdo la jakiegoś zbłąkanego ptaka, ale podejrzewam, że niektórzy mieli by z tym problem.  Więc idź do łazienki a ja tu na ciebie poczekam. – Uśmiechnął się do mnie i niemal siłą wepchnął mnie do owego pomieszczenia.  Wzięłam dosłownie dwu minutowy prysznic, żeby chociaż trochę zmyć z siebie pot z treningu. W tempie ekspresowym rozczesałam szopę na głowię i uczesałam w kłosa dopieranego, tak aby jak najmniej mi przeszkadzał. Zaczęłam rozglądać się za jakimiś ubraniami. Nigdzie ich nie było.
- Will, przyniesiesz mi może ubrania z pokoju? Chyba zapomniałam ich wziąć. Oczywiście gdybyś sila mnie do łazienki mnie nie wepchnął to nic by się takiego nie stało ale no cóż. – Wykrzyknęłam, tak aby mnie usłyszał zza ściany.
- Już idę. Poczekaj chwilkę. – odpowiedział. W tym czasie gdy Will szukał mi ubrań ja okryłam się ręcznikiem i spokojnie siedziałam. – Uwaga, wchodzę. – Uprzedził i wszedł do łazienki. W ręce niósł strój bojowy i buty bojowe. Podał mi je i wyszedł z łazienki z uśmiechem. Wbrew sobie zaczerwieniłam się. Ja się nie czerwienię, nigdy. Nie byłam do końca pewna czy mogę się ubrać w strój bojowy, ale jestem Nocnym Łowcą i w taki strój ubieram się gdy idę walczyć, a z Leo mam zamiar walczyć i mam zamiar go pokonać. Wyszłam z łazienki w bojowym nastroju,
- Ooo co za miła niespodzianka. Jak widzę całkiem inne nastawienie niż jakieś dwie godziny temu. Wróciła moja Shadow. –Will wyszczerzył się w uśmiechu. Poklepał miejsce koło siebie na łóżku i kazał mi na nim siąść. Posłuchałam. Zza paska wyjął stele. Rozpiął suwak tym samym odsłaniając moje plecy. Narysował na nich runę sprawności, natomiast na nogach runę szybkości oraz zwinności, a na przedramionach runę zręczności
- Will po pierwsze umiem narysować runy, a po drugie nie wiem czy to jest dozwolone w końcu to świat herosów.  – Zaśmiałam się.
- Wiesz, z tego co wiem nigdzie nie było zakazu noszenia run podczas pojedynków, a takowy ma się odbyć. Myślę, że runy nawet są tu wskazane. Leo niech zazdrości, że nie może nosić run prosto od Anioła Razjela. Poza tym masz nad nim kolejną przewagę. A teraz wstawaj i idź skopać jeden tyłek. – Uśmiechnął się, wstał i podał mi swoją dłoń aby pomóc mi wstać.
   Szliśmy korytarzem mijając pokoje wszystkich herosów. Wydawało mi się, że ten korytarz nie miał końca. W końcu otworzyliśmy wielkie drzwi i wyszliśmy na plac główny. Ten był piękny. Otaczały go kolumny wznoszące się na dobre 25 metrów. Posadzka była wykonana z marmuru. Za kolumnami roznosiła bezkresna zieleń wywołana trawą. Pomiędzy kolumnami zasadzone były klomby kwiatów. Naprzeciwko drzwi wejściowych ustawiono drewniane ławki, na których obecnie siedziało całe moje rodzeństwo. Na środku placu stał Leo, który durnie się uśmiechał. Zakładam, że już cieszy się ze swojej wygranej. Po moim trupie.
   Will odłożył torbę z wszelaką bronią, którą przynieśliśmy ze sobą, tak na wszelki wypadek. Staliśmy naprzeciwko Leo, patrząc się prosto w jego oczy. Kiwnęłam głową w stronę Williama, dając mu tym samym aby się wycofaj i zasiadł na ławce. Kiwnął głową i przyciągnął mnie do siebie w pocałunku. Zewsząd dało się słyszeć dobiegające do moich uszu wiwaty i pogwizdywania. Oderwałam się od chłopaka i wybuchłam śmiechem, spowodowanym podekscytowaniem naszej widowni. Will powiedział, że całus był na szczęście, po czym odszedł, zostawiając mnie samą z moim przeciwnikiem.
- No nareszcie skończyliście, ile można na was czekać? Nie mamy całej nocy, na wasze miziania. Przed każdą walką to robicie? Jeżeli tak, to współczuję demonom tego czekania. –Prychnął.
- Nie gadaj tyle. Jestem tak jak się umawialiśmy, teraz podaj warunki pojedynku. – Wyszczerzył się w głupkowatym uśmiechu i podszedł do torby, znajdującej się przy „widowni”. Wyciągnął z niej czarną przepaskę, tylko jedną.
- Dobrze więc. Warunki są takie: zakładasz to – wręczył mi materiał – oczywiście na oczy, a ja nie. Ja ciebie widzę a ty mnie nie. – Uśmiechnął się wyzywająco.  Z tłumu dobiegło buczenie i odgłosy oburzenia.
- Sprzeciw! Co to ma być do cholery!? To miała być uczciwa walka, a jak na razie się taka nie zapowiada! Jesteś facetem do jasnej cholery czy nie? Boisz się przegranej więc osłabiasz przeciwnika?! Walka będzie nie równa! – Wykrzykiwał William. Leo zaniósł się głośnym śmiechem.
- Oczywiście, że będzie równa. Przecież jak mi wiadomo ona jest Nefilim czyli wojowniczką. Więc nie powinno to dla nie stanowić żadnej przeszkody. Więc teraz bądź tak uczciwy i zamknij się chłoptasiu, bo mam do stoczenia pojedynek z moja siostrzyczką.
- Coś ty powiedział? Nie masz prawa nazywać mnie chłoptasiem! – Nie dobrze. William dostał ataku. W tym samym momencie gdy o tym myślałam, chłopak doskoczył do Leo. Zamierzał się zamachnąć, ale ja byłam szybsza. W mgnieniu oka znalazłam się przy nim i w porę zatrzymałam jego dłoń. Posłał mi wrogie spojrzenie, takie samo gdy mnie dusił w pierwszych dniach mojego pobytu w Instytucie.
- William, dość! Uspokój się, słyszysz?! – Nie słuchał mnie, patrzył tylko nienawistnym spojrzeniem na Leo. Znowu próbował się zamachnąć. Nie zdążył. Założyłam mu dźwignię i powaliłam go na Ziemię. Przygniatałam mu policzek do zimnego marmuru, mając nadzieje, że dzięki temu ochłonie. Przestał się wiercić. Poluźniłam uchwyt i postawiłam go na kolana. – Teraz spójrz na mnie. Lepiej? – Potaknął. – Nie daj się prowokować temu gnojkowi. Pamiętaj co twoje napady mogą spowodować. Nie daj się opętać urokowi. Jesteś potężniejszy od niego. Tracąc panowanie nad sobą, tracisz siłę i precyzję. Nic tym nie osiągniesz. Nawet jeżeli nie chcesz tego słyszeć, to niestety Leo ma rację i to on ustala reguły tej gry. Spokojnie dam radę. W końcu szkolili mnie najlepsi w tym ty. Teraz idź zajmij swoje miejsce i napawaj się widokiem tego jak wygrywam, dobrze? – Znowu potaknął i wrócił na ławkę. Niektórzy odsunęli się od niego, bojąc się go. Zrobiło mi się przykro, jemu zapewne też.
- No, no, no nie wiedziałem, że to ty jesteś silniejszą stroną tego związku. – Spiorunowałam go wzrokiem i dałam mu plaskacza w prawy policzek. Wysyczałam mu do ucha aby mnie nie denerwował, bo źle się to dla niego skończy. – Uuu zadziorna, lubię takie. Zobaczymy jaka będziesz w walce na miecze oburęczne. – Spojrzałam przelotnie na Willa. Kiwnął głową, dodając mi tym samym otuchy. -  Broń we własnym zakresie, więc jeżeli nie masz akurat przy sobie miecza, musisz poradzić sobie bez niego. Zapewne nie nosisz go przy sobie. – Prychnął. Podeszłam do swojej torby. W tym samym momencie chłopak zrobił to samo co ja.
- I tu się zdziwisz, Leo. – Wyciągnęłam miecz z torby i odwróciłam się do niego. Chłopak już stał w mieczem w dłoni. Wyszczerzył oczy w niedowierzaniu. Czyżby jego plan spalił na panewce? – Co robisz takie oczy? Jak sam mówiłeś jestem Nocnym Łowcą i umiem posługiwać się każdą bronią. -  uśmiechnęłam się słodko, wyszczerzając zęby.
- Jeszcze się przekonamy. Nie bądź taka pewna swego Shadow, znam twoje słabe punkty. A teraz zakładaj przepaskę i stań ze mną do pojedynku. Chcę już powiększyć swój arsenał o twoją kolekcję broni. W szczególności pragnę twego łuku. – Zaśmiał się. Zignorowałam jego docinki. Stanęłam w odległości przeznaczonej do pojedynku. Położyłam miecz na Ziemi i zawiązałam oczy. Nie widziałam nic. Coś innego niż cały czas tkwienie w ciszy. Podniosłam swój miecz. Ustawiłam dłonie w odpowiednich miejscach na trzonie rękojeści. Doskonale pamiętam ciężar tej broni. Na chwilę ogarnęła mnie panika. Ustawiłam stopy tak jak pamiętałam z lekcji u Willa. Wysunęłam miecz przed siebie i czekałam. Nie słyszałam nic poza rodzeństwem, nie mogłam się skupić na niczym innym.
- Zamknąć się wszyscy! Nie mam rentgena w oczach do jasnej cholery! Muszę coś słyszeć, a nie waszą głupią paplaninę! – Wrzasnęłam. Głosy z widowni od razu ucichły. Dzięki temu mogłam poczuć wibracje w Ziemi wywoływane krokami Leo, a także odgłos jego ciężkich butów. Mniej więcej wiedziałam gdzie się znajduje. Nie mogłam jednak określić, kiedy, jak i z jakiej strony zaatakuje. Pierwsze natarcie przyszło niespodziewanie. Cofnęłam się o krok, a potem o następny. Ciężar tylko na jednej nodze. To źle, bardzo źle. Leo szybko to wykorzystał i zadał kolejny cios. Chwilowa utrata równowagi i szybki powrót do pionu. W głowie zaczęły rozbrzmiewać mi słowa Willa. Trzymaj gardę, zachowaj pozycję, nie strać równowagi, nie daj sobie wytrącić broni, garda jest najważniejsza. Rozłożyłam ciężar z powrotem na obie nogi, wracając do pozycji wyjściowej. Kolejny cios. Tym razem nie straciłam gardy i odepchnęłam atak. Moje zmysły wyostrzyły się jeszcze bardziej, słyszałam najmniejszy szmer i czułam najmniejsze wibracje podłoża. Wiedziałam gdzie Leo trzyma miecz. Zaatakowałam. Dopiero teraz zaczął się kolejny pojedynek. Zaczęliśmy napierać na siebie. Z każdą chwilą zadawałam coraz więcej ciosów, Leo z coraz większym trudem je odpierał. Głos krzyżowanych mieczy przechodził mnie na wskroś. Przed oczami miałam moje pojedynki z Williamem, a w uszach słyszałam jego głos abym trzymała pozycję. Tak też robiłam. Kolejny cios i kolejny kontratak ze strony Leo. W pewnej chwili coś poszło nie tak. Chłopak napar ze mną z ogromna siłą. Zadawał ciosy, niedozwolone w pojedynku. Na kilka sekund straciłam kontrolę. Tyle wystarczyło aby Leo popchnął mnie, na tyle mocno abym upadła. Poczułam ucisk na mojej piersi i ostry czubek na gardle. Usłyszałam szept: „wygrałem”. Nie mogłam tak łatwo przegrać, nie teraz gdy patrzył Will. Zebrałam w sobie siłę. Zaczęłam myśleć. Leo nie odebrał mi miecza. Miałam wolne ręce, jeszcze mogłam coś zrobić. Najwyraźniej chłopak odwrócił się w stronę widowni, bo uścisk na gardle zelżał. Sam Leo zaczął oznajmiać, że wygrał. Szybkim ruchem wytrąciłam mu miecz z ręki. Był tym tak zaskoczony, że odskoczył, tym samym uwalniając mnie. Jednym płynnym ruchem stanęłam na równe nogi. Podeszłam do bezbronnego Leo. Podcięłam mu nogi. Runął na Ziemię.  Obydwie ręce skrzyżowałam mu na plecach, po czym na nich stanęłam. Cicho jęknął. Miecz przyłożyłam mu do szyi. Był bezbronny i nie mógł się uwolnić. Odczekałam dziesięć sekund, które razem ze mną odliczali wszyscy, prócz Leo. Gdy minęła wyznaczona ilość czasu odsunęłam czubek ostrza od szyi chłopaka. Zeszłam mu również z rąk. Wygrałam.
- Nigdy nie odwracaj się tyłem do przeciwnika. – Powiedziałam, zdejmując opaskę. Wszyscy do mnie podbiegli. Will złapał mnie w objęcia i obrócił wokół własnej osi. W między czasie Leo zdążył wstać. Głupkowaty uśmieszek zniknął z jego twarzy. – Teraz moja nagroda. Masz wyjść z głowy wszystkich swoich braci i sióstr. – Po chwili wszyscy zaczęli odczuwać ulgę, śmiali się i płakali ze szczęścia. Chyba to oznacza, że Leo wykonał polecenie. – Resztę kary zostawię  na najbliższe dni, abym mogła się tym rozkoszować. Przy okazji ty dostaniesz większą nauczkę. A teraz wybacz ale mam kilka ważnych spraw do załatwienia. – Spojrzałam na Willa. Uśmiechnął się do mnie ciepło.
- Nie sądziłem, że przegram. Nigdy nie przegrałem. Jednak legendy o Nefilim są prawdą. – Odpowiedział zniesmaczony Leo.
- W każdej legendzie znajduje się ziarnko prawdy. – powiedziałam.
- Każde legendy są prawdziwe. – Oznajmił Will w tym samym czasie. Zaśmialiśmy się i wyszliśmy z placu. Skierowaliśmy się do mojego pokoju. Tam wzięłam prysznic, przebrałam się w koszulę nocną i położyłam się obok Willa.


 ***
   No cześć☺. Tak oczy Was nie mylą, w końcu jest kolejny rozdział! Jako, że trzecio -gimnazjaliści piszą egzaminy (w tym ja) postanowiłam wstawić rozdział na osłodę. Może jest już za późno, ale i tak życzę powodzenia ☺
Pozdrawiam Córka Razjela 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Piszcie w imię Razjela...