wtorek, 19 kwietnia 2016

Rozdział VIII



Shadow
 
   Nad ranem obudziłam się leżąc na torsie chłopaka. Zaraz po przebudzeniu nie pamiętałam co się stało,  jednak gdy pierwsze promyki słoneczne opatuliły jego twarz, wszystko sobie przypomniałam. Jak mogłam być tak głupia i egoistyczna przychodząc do niego? Siadłam na skraju łóżka wpatrując się w okno. Nagle zostałam pociągnięta na dół i znajdowałam się w takiej samej pozycji co wcześniej, czyli na piersi chłopaka.
- Czemu wstałaś bez pozwolenia? Przez ciebie zrobiło mi się zimno.- odparł pół przytomny chłopak
- Cześć. Przepraszam, że cię obudziłam. To co, możemy iść albo raczej przenieść się do Polski? O tej godzinie prawdopodobnie mój eee... brat powinien zbierać się na trening a jego matka i ojciec prawdopodobnie szykują się do pracy. - zapytałam zaspanego chłopaka. Ten ziewnął, usiadł i zaczął się przeciągać tym samym zrzucając mnie z niego.
- Masz racje, już najwyższa pora. - wstał z łóżka i poszedł do garderoby gdy wrócił przebrany spytałam:
- Clary otworzy nam bramę?
- Jeszcze tego nie wiem ale zażywszy na to, że prosisz o to ty najprawdopodobniej tak. - posłał mi uśmiech a ja się zaczerwieniłam. - a teraz zbieraj się bo jeśli dobrze pamiętam śpieszy Ci się.
- Dobra już idę. - odburknęłam i wyszłam z pokoju do siebie. Tam wzięłam szybki prysznic i się ubrałam. Po paru minutach wróciłam do Willa i razem poszliśmy prosić Clary o pomoc. Ta z wielkim entuzjazmem się zgodziła a nawet do nas dołączyła. Otworzyła bramę i razem przez nią przeszliśmy.
- Jesteś tego pewna, że chcesz ich zobaczyć? - spytał dziewczyna gdy staliśmy pod moim starym domem. Niewiarygodne, że minął dopiero tydzień odkąd mnie tu nie było a czuje się jak by to było zupełnie obce miejsce, jakbym wcale tu nie mieszkała przez 15 lat. Przed przejściem przez bramę nałożyliśmy sobie runy niewidzialności aby nikt nas nie zauważył. W końcu dziwnie by było gdyby zobaczyli nieżywą osobę. Wspięliśmy się na pobliskie drzewo i czekaliśmy aż ktoś wyjdzie z domu abyśmy mogli do niego wejść.
- Tak. Chcę zobaczyć czy chodź trochę za mną tęsknią. - odparłam. W tym samym momencie z domu wyszedł Adam. Chłopak miał ze sobą torbę sportową czyli tak jak myślałam jedzie na trening pływacki. Przez ułamek sekundy zastanawiałam się co robić, iść za nim czy wejść do domu. Wybrałam tą drugą opcje. Zeskoczyłam z drzewa a pozostali zrobili to samo. Szybko podbiegłam do drzwi i wślizgnęłam się do domu.
- Łoł. Robi wrażenie. - odparł Will rozglądając się po pomieszczeniu a raczej po korytarzu, w którym staliśmy.
- No, nie jest najgorzej. - uśmiechnęłam się. - chodźmy do mnie. - powiedziałam wchodząc po schodkach na górę. Stanęłam przed drzwiami pokoju, który kiedyś należał do mnie. Otworzyłam je i od razu posmutniałam. Z drzwi, ścian zniknęły moje plakaty, obrazki - wszystko. Wszystkie meble były pokryte białą płachtą. Podeszłam do komódki stojącej przy łóżku. W niej zawsze chowałam najcenniejsze a raczej pamiątkowe rzeczy. Jednak po otwarciu okazało się, że jest pusta. Poszłam do szafy. Tam znowu pustka. Nade mną zaczęły panować emocje. A w szczególności nasilone były dwie. Smutek i złość co w moim przypadku daje wybuchową mieszankę. Zostało mi jeszcze jedno miejsce, w którym może być to czego szukałam a w zasadzie liczyłam na odnalezienie tego. Stanęłam przed małym wgłębieniu w ścianie. Delikatnie zdrapałam tynk i wyjęłam karton, który zakrywał dziurę, która była robotą moją i mego brata. Zrobiliśmy ją piłką mając po dziewięć i siedem lat. W dziurze ukryłam małe zdjęcie na, którym byłam ja i mój brat gdy mieliśmy czternaście i dwanaście lat. Wyjęłam je i schowałam do kieszonki w stroju bojowym. Teraz skierowałam się do pokoju Adama. Podeszłam do biurka, wyciągnęłam kawałek papieru i długopis i zaczęłam pisać:
   
   Dziękuję, że o mnie tak łatwo zapomnieliście. Wiedzcie, że ja o Was też. Teraz znalazłam wspaniałą rodzinę i przyjaciół, którzy zawsze są przy mnie. Bracie pamiętam jak byliśmy kiedyś związani, nierozłączni ale teraz myślę, że ty udawałeś to wszystko. Musisz wiedzieć, że jest mi z tego powodu bardzo przykro ale dalej cię kocham jak dawniej. Powodzenia w pływaniu i masz dostać się na mistrzostwa. Do reszty nie mam nic do napisania. Pewnie cieszycie się, że mnie już z Wami niema.

Pozdrowienia z zaświatów Emilia a raczej Shadow.

Gdy skończyłam pisać położyłam karteczkę na poduszce i wyszłam z pokoju, a potem z całego domu. Już nigdy tu nie wrócę. Oficjalnie zamykam ten rozdział w moim życiu. Jeszcze tylko na chwilę przystanęłam przed domem by ostatni raz mu się przyjrzeć, po czym poprosiłam Clary aby otworzyła bramę. Gdy już byliśmy w Instytucie zatrzymała mnie moja "świta".
- Co napisałaś w tym liście i co wzięłam z ściany.- zapytał Will. Podałam mu zdjęcie.
- To. Tu jestem ja z moim bratem. A napisałam im, że mają pozdrowienia z zaświatów. - zaśmiałam się.
- Naprawdę? Wiesz, że możemy mieć przez to kłopoty. Gdyby Clave się dowiedziało... - zaczęła panikować Clary.
- Ale się nie dowie. A po za tym nikt nie może mi udowodnić w świecie Przyziemnych, że napisałam to ja. Nie mają dowodu. Więc nie panikuj. Jak to zobaczą pomyślą, że ktoś robi sobie z nich żarty lub, że był u nich włamywacz, który nic nie ukradł. Uwierz znam zachowanie tych ludzi. Są naiwni i na tyle głupi aby nie połączyć faktów. - odpowiedziałam kierując się do siebie. – W każdym bądź razie mam taką nadzieję. – dopowiedziałam w myślach.
- Sprytne. - przyznał Will.
- Dzięki. - odpowiedziałam i weszłam do siebie.

************************************  
Clary

   Po naszej małej podróży widziałam co się stało z Shadow. Była smutna i najprawdopodobniej dotknięta tym co zobaczyła. Martwię się o nią. W szczególności teraz gdy dodatkowo ma na głowie pomoc duchom. Siedząc w zamyśleniu usłyszałam ciche skrzypniecie drzwi. Spojrzałam w tamtym kierunku i ujrzałam mego ukochanego blondyna.
- Cześć skarbie. - przywitał się. A w moim brzuchu pojawiły się motyle. Chodź jesteśmy parą od tak dawna, to z każdym dniem, przy każdym spotkaniu zakochuje się w nim na nowo.
- Cześć Jace.
- Gdzie rano zniknęłaś? Szukałem cię po całym Instytucie. - odparł siadając koło mnie na łóżku.
- Byłam razem z Willem i Shadow w jej rodzinnych stronach. Chciała coś zobaczyć. - odpowiedziałam uprzedzając najprawdopodobniej jego następne pytanie.
- Aha. Tak odnośnie Shadow. Wiesz co Ona wymyśliła? Ubzdurała sobie, że pójdzie z nami na polowanie. – odpowiedział poddenerwowanym tonem siadając na łóżku. Oparł ręce na swoich kolanach i włożył dłonie w swoje włosy.
- Jakie polowanie? - spytałam zaskoczona tym, że wcześniej nie zostałam poinformowana.
- Taki mały wypad z Aleciem i Willem. Ale rozumiesz Ona nie przeszła nawet szkolenia, co ja mówię miała jeden trening a chce pchać się na demony. Przecież to nierozważne i głupie. - odparł. Widać, że był lekko zirytowany ale i zmartwiony zarazem, w końcu Shadow jest najmłodsza z nas wszystkich.
- Pozwól jej iść - wypaliłam sama do końca nie wiedząc co mówię. Jace podniósł głowę i zrobił wielkie oczy, ale cóż słowo się rzekło i nie mogłam się wycofać poza tym myślę, że to ją odstresuje, zajmie jej myśli. Sama gdy mam problemy idę pozabijać kilka demonów. - Dobrze słyszałeś. Pozwól jej iść, to jej dobrze zrobi. Poza tym sam ostatnio mi mówiłeś, że chciałbyś ją zobaczyć w plenerze, więc teraz masz okazję. I nie przejmuj się przecież będziecie z nią wy. W razie czego obronicie ją. - posłałam mu ciepły uśmiech.
- Czemu ty zawsze musisz mieć rację? - spytał przybliżając się do mojej twarzy.
- Nie wiem, tak jakoś wychodzi. – po czym złączyłam nasze usta w pocałunku.

************************************
Shadow

   Po południu byliśmy przyszykowani na polowanie. Szczerze nie sądziłam, że Jace pozwoli mi pójść ale zastała mnie miła niespodzianka. Przed obiadem przyszedł do mojego pokoju i oświadczył, że będę mile widziana na łowach. Byłam z tego powodu bardzo zadowolona. Teraz w strojach bojowych w przygotowaną bronią stoimy przed Pandemonium. Zawsze chciałam tu przyjść. Niepozornie wślizgnęliśmy się do środka dzięki runom niewidzialności, szukając broń. W pierwszych chwilach nic się nie działo lecz potem Alec ogłosił, że na trzeciej znajduję się dość duża grupka demonów zmiennokształtnych. Niezauważalnie ich okrążyliśmy i ruszyliśmy do ataku. W pierwszych momentach wygrywaliśmy lecz potem dołączyło więcej demonów, którzy okrążyli Aleca, Jace'a i Willa. Byli na przegranej pozycji lecz walczyli zacięcie. Wtem jeden z demonów rzucił się na Jace'a powalając go na ziemię i wytrącając mu seraficki miecz z ręki. Szybko do niego strzeliłam trafiając prosto w serce. Demon po chwili zniknął lecz nagle pozostali ruszyli wprost na mnie. Strzelałam jak oszalała za każdym razem trafiając, lecz było ich bardzo dużo. Chłopaki leżeli na ziemi cali zakrwawieni. Zza paska wyjęłam seraficki nóż i zaczęłam po kolei zabijać każdego demona. Posoka była wszędzie nie szczędząc mnie. Byłam cała poparzona więc po krótkim czasie z powrotem wróciłam do łuku. Po jakiś dziesięciu minutach walki w Pandemonium nie pozostał już żaden z demonów. Ukrywając łuk oraz strzały szybko podbiegłam do chłopaków. Z całej trójki tylko Alec był przytomny, chodź w cale nie wyglądał lepiej od reszty. W najgorszym stanie był Jace. Na ręce było widać ugryzienie demona.
- Cholera. – zaklęłam cicho. - Możesz chodzić? - skierowałam to pytanie do Aleca. Ten pokiwał twierdząco głową. - To dobrze. Przyda mi się pomoc. Chodź narysuje Ci iratze. Może to nie to samo jakby Jace Ci narysował ale na pewno chodź trochę pomoże. - chłopak zrobił to co mu przykazałam i po chwili na jego ciele widniały dwie nowe runy lecznicze. Podbiegłam do Willa a Alec do Jace'a powtórzyliśmy czynność lecz ani u jednego ani u drugiego runy po prostu nie działały. – Cholera, obydwoje są ugryzieni. Trzeba zabrać ich jak najszybszej do Instytutu. Dasz radę podnieść Willa? - spytałam nie tracąc zimnej krwi.
- Shadow nie dasz rady ponieść Jace'a on jest dla ciebie za ciężki. Ty weź Willa a ja Jace'a. – zaczął negocjować Alec. 
- O nie. Ledwo trzymasz się na nogach a i tak masz ponieść ciężar. Ty bierzesz Willa bo masz obrażenia. Mi nic się nie stało. I nie martw się, jestem na tyle silna by zanieść twojego parabatai bezpiecznie do Instytutu, nie upuszczając go, a teraz ruchy bo nie mamy czasu.- zażądałam. Alec więcej nie protestował i wykonał moje polecenia. Po chwili biegliśmy z nieprzytomnymi chłopakami na rękach w stronę Instytutu. Po kilku minutach byliśmy na miejscu. Szybko wbiegliśmy po schodach wołając o pomoc. Na ratunek przybyli nam wszyscy nawet Marys i Robert, którzy najwidoczniej podczas naszej nieobecności wrócili z Idrisu. Na pomoc został wezwany Magnus i jeszcze inna czarownica której imienia nie pamiętam. Czarownicy zjawili się w samą porę, gdyż brakowało kilku minut aby jad zabił chłopaków. Obecnie ich stan jest stabilny i czekamy na ich wybudzenie. Razem z Aleciem również leżymy w szpitalu, w Instytucie.

  10 minut wcześniej.

- Shadow, Alec co się stało? - zapytała zmartwiona Clary widząc nieprzytomnego narzeczonego.
- Zaatakowały nas demony. Są w ciężkim stanie. Zostali przez nich ugryzieni. - odparłam lekko zasapana.
- Cholera. Szybko wezwijcie czarowników. -  zarządziła Marys. Po jej słowach Isabel pobiegła ich zawiadomić. Ja z Aleciem za ten czas zanieśliśmy nieprzytomnych do szpitala. Czarownicy zjawili się w przeciągu kilku minut i ich uratowali. Gdy stan Willa i Jace'a się ustabilizował podbiegła do mnie Clary i mocno mnie przytuliła. Po czym zasyczałam gdyż zapomniałam o posoce. Byłam tak zajęta ratowaniem życia innym iż zapomniałam o sobie.
- Co się stało? - zapytała zmartwiona.
- To tylko posoka. Nic wielkiego - odparłam wyczerpana. Powoli opuszczała mnie adrenalina i zaczynałam odczuwać narastający ból oraz zmęczenie.
- Jak to nic takiego? Przecież to musi cholernie boleć. Czemu wcześniej nic nie mówiłaś? – zapytała poddenerwowanym i karcącym głosem. Zaczęła mnie dokładnie oglądać a na jej twarz wskoczył grymas bólu.
- Adrenalina. -  odparłam krótko. – A poza tym, to jest nic w porównaniu do tego co stało się chłopakom. Oni byli w tej sytuacji ważniejsi niż kilka oparzeń.
- Kładź się - rozkazała dziewczyna. Wykonałam jej polecenie, bacznie się jej przyglądając Dziewczyna kiwała głową. Wyglądało na to, że moje oparzenia były większe i poważniejsze niż myślałam. Clary narysowała mi aż trzy iratze, po czym zostawiła mnie abym odpoczęła. Tak też zrobiłam.
Koniec retrospekcji.
   Spałam z jakieś sześć może osiem godzin. Po czym obudziłam się i sprawdziłam jak czują się inni. Wszyscy spali więc wróciłam na łóżko i wpatrywałam się w gwiazdy widoczne przez okno. Moje bezczynne siedzenie przerwało wejście do pomieszczenia postaci. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie kto przyszedł słysząc jej głos.
- Shadow, możemy porozmawiać? – zapytała owa postać z troską w głosie.

*********************************************************************************

   Cześć Wszystkim.

Nie mam pomysłu co tu napisać. Więc tak, wszystkim uczniom 3 klasy gimnazjum życzę powodzenia w ostatnim dniu egzaminów. A za moje błędy przepraszam. Jak zwykle proszę o komentarze i do następnego.

Pozdrowienia i całusy Córka Razjela ☺

1 komentarz:

  1. Ja nie mam co tu komentować xd Bo przecież wszystkie Twoje rozdziały są takie cudowne <3

    OdpowiedzUsuń

Piszcie w imię Razjela...