środa, 28 grudnia 2016

Rozdział XV



   Rozdział 15

   Biel, biel i jeszcze raz biel. Białe łóżko, białe ściany, szafa, panele, wszystko. Cały pokój był przytłaczający, w szczególności dlatego, gdyż biel dla nas, Nocnych Łowców jest oznaką śmierci. Gdzieniegdzie było widać złote aplikacje. Wcale mi się to nie podobało. Weszłam głębiej do pokoju, zostawiając walizkę w progu. Podeszłam do łóżka, z zamiarem położenia się na nim i wyrzucenia wszystkiego w poduszkę. Niestety moje plany przerwało coś, co leżało na białej płachcie przykrywającej łóżko. Tym czymś , po bliższym przyjrzeniu się, okazałą się biała szata i karteczka przyczepiona do niej, na niej pisało: Droga Shadow, matka kazała przynieść Ci nasz obowiązkowy strój tutaj. Wybacz za to wszystko. Każdy z nas przechodził dokładnie przez to samo. Wszyscy zostaliśmy wyciągnięci z naszego środowiska i wsadzeni w tą przeklętą biel. Ja sama, wcześniej ścigałam się na motocyklach. Zostałam tu ściągnięta po tym, jak przewidziałam śmierć mojego rywala. Nie było to miłe doświadczenie. Jejku jak ja się rozpisałam. Przechodząc do sedna, przebierz się w szatę (buty możesz zostawić jakie tylko chcesz, tego Isis nam nie odbierze) i przyjdź do pokoju oznaczonym motorem. Jestem na końcu korytarza. Musimy pilnie porozmawiać . Twoja starsza siostra Bianca.
Westchnęłam głośno. Zdjęłam swoje ukochane ciuchy i ubrałam się w tą cholernie, białą szatę. Na udzie zapięłam coś w rodzaju pochwy na seraficki miecz. Do butów wsadziłam po jednym ze sztyletów od Clary i stelę, na ręku miałam bat a na plecy przewiesiłam swój kołczan. Tak ubrana poszłam do pokoju mojego chłopaka.
- Will błagam, zabij mnie. – Powiedziałam padając na jego łóżko. Chłopak położył się koło mnie i wpatrywał się w moje oczy.
- Co się stało? – zapytał. Usiadałam a On poszedł w moje ślady. Przyjrzałam mu się. Był w swoich normalnych ubraniach, jak zawsze podkreślających jego mięśnie, wyglądał cudownie, nie to co ja.
- Jeszcze pytasz? Spójrz wyglądam okropnie. Z resztą pokój nie lepszy. Wszędzie biel. Wiesz jak strasznie nie lubię tego koloru. Od dziecka go nienawidziłam, a teraz gdzie nie spojrzę jest biało, no z wyjątkiem Ciebie. -  Przyciągnął mnie do siebie, przytulając. Zaczął głaskać moje długie włosy.
- Shadow, spokojnie. Jesteś najodważniejszą Nocną Łowczynią jaką spotkałem, a przerasta Cię biel? Rozumiem, że to wszystko jest nowe, przytłaczające, też mi się to nie podoba, ale jesteśmy tu tylko tydzień. – Zaczął się śmiać.
- Tak, ty jesteś tu tydzień. Ja wracam tylko na ślub Clary i żeby załatwić sprawy Williama Herondale’a a potem tu wracam na pełne szkolenie, które trwa kilka miesięcy. Rozumiesz, ty wrócisz do domu, będziesz dalej zabijał demony, ja natomiast będę oddzielona od swojej parabatai i ciebie. Wszyscy o mnie zapomnicie, będzie jak dawniej, a ja będę cały czas widzieć te cholerne duchy i tkwić tutaj do usranej śmierci, wspaniale!
- Nie mówiłaś mi, że będziesz musiała tu wrócić. Dasz sobie radę, wierzę w Ciebie, moja Bezimienna. Nigdy o Tobie nie zapomnimy, te kilka miesięcy będzie dla nas trudne ale damy radę, naprawdę.  Będziemy Cię odwiedzać i bę… - Chciał coś jeszcze dodać, nie zdążył, przerwałam mu.
- Nie możesz, nikt nie może. Do zakończenia szkolenia będę tylko w towarzystwie „rodzeństwa” i „matki”. Nie będę mogła mieć nic z Ziemi. Nie pozwolą mi zatrzymać, łuku, ostrzy, a nawet Steli, żeby nic mi nie przeszkadzało w „mentalnej wędrówce do swojego wnętrza”. To wszystko jest takie do dupy.
- Cii, nic już nie mów. – Will zaczął głaskać mnie po plecach, obrócił mnie tak, że spotykamy się nosami. Po chwili niepewności złączył nasze usta w pocałunku, z początku był delikatny, potem przerodził się w coś bardziej intymnego. Po dłuższej chwili oderwaliśmy się od siebie by zaczerpnąć tchu.
- Wiesz, jak poprawić kobiecie humor Williamie. – uśmiechnęłam się.
- W końcu ratowanie pięknych dam z opresji, to moja specjalność.  – zaśmialiśmy się. -  kocham cię Shadow.
- Ja Ciebie też. – mieliśmy znowu złączyć się w pocałunku gdy…
„Shadow! Na wszystkie świętości, ty nieposłuchana, cholerna Nefilim i moja córko, masz się wstawić natychmiast do pokoju Bianci bo inaczej spotka Cię gniew Boży. Naślę na Ciebie wszystkie duchy jakie znam i nigdy nie zejdziesz na ziemię!!, Złaź tu natychmiast!” – w mojej głowie wybrzmiał przeraźliwy wrzask Isis.
- Nie drzyj się tak, już idę! – odkrzyknęłam tym razem na głos . Will dziwnie na mnie spojrzał po czym się uśmiechnął.
- Isis? – zapytał krótko.
- Isis. – westchnęłam ciężko. – Każe mi iść do Bianci. Czy ta ważna sprawa nie może jeszcze chwili zaczekać? – W odpowiedzi słyszę krótkie „nie” wypowiedziane w mojej głowie nieznanym mi głosem. – Kto to powiedział do cholery? – Aj, zapomniałem się przedstawić, Leo jestem – zaśmiał się-  nasza najmłodsza jak mniemam, strzeż pilnie swoich tajemnic bo twoje myśli od dzisiaj to też moje myśli. – Wyłaź z mojej głowy! – Ani mi się śni, kochaniutka. Ciekawych rzeczy można się tu dowiedzieć. Na przykład takich, że jesteś uzbrojona po zęby. Oj nie ładnie, nie ładnie. Podejrzewam, że nie wolno Ci tego mieć.- Czego chcesz? – Po spotkaniu z Biancą, przyjdź do mnie a dobijemy targu. Bo chyba nie chcesz, żeby Isis dowiedziała się o twoim uzbrojeniu i pocałunkach z Williamem. – Jak śmiesz, to prywatne wspomnienie!- Ups, chyba już nie. – Taki odważny bo czytasz w myślach lub w wspomnieniach, zmierz się ze mną, w prawdziwej walce. Zobaczymy kto jest mądrzejszy. – Nie ma nic za darmo, dobijmy targu. Zmierzę się z tobą na moich zasadach. O zasadach dowiesz się gdy staniesz przede mną. Na razie omówmy nagrodę. Gdy ja wygram, oddasz mi C.A.Ł.Y. swój arsenał, będę miał nieskończony dostęp do wszystkich twoich myśli, będziesz skakać jak Ci zagram, dopóki Cię nie odwołam i upijemy Cię do nieprzytomności, zgoda? -  Tak. Natomiast gdy ja wygram, wyjdziesz z głów wszystkich, oddasz wszystko co masz, mnie, pozwolisz mi się upokorzyć na oczach wszystkich iii,a już wiem, zrobisz sobie ośmieszającą fryzurę i tatuaż wykonany moimi rękami. Zgoda? – Duża ta nagroda, ale  tak zgadzam się, i tak wiem, że wygram. Pożegnaj się ze swoim łukiem – zaśmiał się przebiegle. – Oj kochaniutki, nie wiesz z kim zadarłeś, podważyłeś autorytet nie tej siostry co trzeba. – Jeszcze zobaczymy, maleńka. Do zobaczenia o zmierzchu.
- Kto tym razem? – zapytał Will
- Leo. Drań wszedł mi do pamięci i widział wszystko, wszystko. Chce mnie zaszantażować. Umówiliśmy się na pojedynek o zmroku. Coraz mniej mi się tu podoba. – westchnęłam i opadłam z powrotem na łóżko, zakopując się w pościeli po sam czubek nosa.
- Z tego co wiem, a wiem na pewno, to ty jesteś Nocną Łowczynią a nie on. Umiesz posługiwać się każdym rodzajem broni jak i walczyć wręcz. I obawiasz się tej walki? No proszę Cię. – Will opatulił mnie swoimi rękoma i pocałował mnie we włosy.
- Niepokoi mnie tylko jedna rzecz. Jest bardzo pewny swojej wygranej i to on ustala warunki pojedynku, z tego co wiem ma dostęp do moich wspomnień. – nagle dostałam olśnienia. – Will, jest jedna broń z, którą mam poważny problem .
- Miecz oburęczny. – Powiedzieliśmy jednocześnie.
- Jeżeli, doszedł do tego wspomnienia z treningu z Jace’m ma pod=wód do pewności siebie. Jeżeli wybierze miecz, nie mam szans w potyczce, przegram. Na Anioła, w co ja się wpakowałam. – Zakopałam się jeszcze głębiej w pościel tak, że już w ogóle nie było mnie widać.
- Nie masz pewności, poza tym jesteś silniejsza niż ostatnio, na pewno dasz radę w walce. W końcu jesteś Shadow Silverthrush Nocna Łowczyni. – Pocieszał mnie Will.
- Will, ja nawet nie umiem go podnieść a co dopiero walczyć. Jestem za słaba. Nie jestem prawdziwą Nocną Łowczynią, do niedawna byłam zwykłą Przyziemną nikim więcej. Przypadek sprawił, że stałam się taka jak ty.
- Nie wierzę w przypadki i dobrze o tym wiesz. Wszystko jest zaplanowane z góry. To, że zostałaś postrzelona, to, że akurat Alec i Magnus byli w Polsce, że Cię znaleźli, że twój Stróż dał Ci swoją krew, że Magnus Cię odratował, że Alec przyniósł Cię do Naszego Instytutu, że zakochałem się w tobie od pierwszego wejrzenia, że tak dobrze radzisz sobie z łukiem, że jesteś jedyną osobą dzięki, której nie mam napadów, że Clave pozwoliło Ci zostać parabatai Clary chodź Ruda przekroczyła wiek, przysięgi, że widzisz duchy, że tu jesteśmy, to wszystko nie dzieje się przez przypadek. Musisz mi uwierzyć . Jesteś jedną z najwspanialszych osób jakie w życiu spotkałem, a myślałem kiedyś, że nie ma k=nikogo lepszego ode mnie, to musi coś znaczyć. Dasz sobie radę a wiesz czemu? – pokręciłam przecząco głową. – Bo po pierwsze jesteś Nefilim a my zawsze dajemy sobie radę i nigdy się nie poddajemy. Po drugie przejrzeliśmy plan twojego brata i po trzecie, dostaniesz lekcję z mistrzem w mieczu oburęcznym i obosiecznym.  – Wychyliłam się z pod kołdry i spojrzałam na Willa, uśmiechał się.
- Co? Jace tu jest? – Udał, że się naburmuszył i dał mi lekkiego kuksańca w ramie.
- Nie głuptasie. Zapomniałaś, że mistrz leży właśnie z Tobą w łóżku? – Uśmiechnęłam się do niego .
- Z tego co wiem, przegrałeś walkę, która miała rozstrzygnąć kto jest lepszy. – zaśmiałam się, Will spojrzał na mnie srogo po czym dołączył do mnie.
- Mały wypadek przy pracy. Wolałem patrzeć się na piękną damę, stojącą w drzwiach niż na Blondasa. – zarumieniłam się.
- Dobra, załóżmy, ze Ci wierzę. Najwspanialszy Nocny Łowco Świata, skąd wytrzaśniemy miecze? – Usiadłam, Will zrobił to samo, po czym wstał i podszedł do małej szafy, nie sądziłam, ze już się rozpakował, wyjął z niej czarny, prostokątny i dość długi futerał.
- Tak się składa kochana, że Najwspanialszy Nocny łowca Świata czyli ja, jest zawsze przygotowany na każdą okoliczność . I akurat mam tu dwa miecze oburęczne i dwa obosieczne, więc zakładam, że jakoś damy radę. – puścił mi oczko. Nie mogłam w to uwierzyć, w szczególności, że wcześniej tego futerału nie widziałam.
- No, no Panie Goldhawk jestem pod wrażeniem, zaskoczył mnie pan. – Zaśmiałam się. Will zrobił teatralny ukłon i wyszczerzył zęby w uśmiechu. Takiego Willa mi brakowało.
- No dobrze Moja Pani, sądzę, że jeżeli zaraz nie udasz się na spotkanie z siostrą, dotknie cię gniew twojej matki, a tego byśmy nie chcieli, gdyż musiałbym wyjść z pod prysznica i ratować Cię w samym ręczniku, ewentualnie bez. Powszechnie wiadomo, że moje ciało jest zniewalające i każda kobieta zaczęłaby ślinić się na mój widok, jednakże ten widok, zarezerwowany jest tylko dla jedynej damy, która obecnie stoi w tym pokoju. – Uśmiechnął się zawadiacko.
- Och, żałuję tych innych kobiet. Niestety mają pecha, bo jesteś tylko mój. – Wstałam z łóżka i przytuliłam się do niego.
- Jakże by inaczej. – Po chwili przestał głaskać moje plecy, ja się od niego odsunęłam. – Słyszysz? – powiedział bezgłośnie.  Pokiwałam głową, na potwierdzenie. Ktoś się skradał . – Na trzy. – Poruszył ustami. Znowu potwierdziłam skinieniem. Will podszedł bezgłośnie do drzwi. Pokazał jeden palec. Przywołanie bata do ręki. Dwa palce. Pozycja bojowa. Trzy palce. Otwarcie drzwi. Wyskoczyłam do przeciwnika, zaplątałam bat wokół nadgarstka i przyciągnęłam napastnika do siebie, z buta szybko wyciągnęłam sztylet. Teoretycznie do rzucania ale gardło też podetnie. Bat z elektrum owinął się szczelniej wokół nadgarstka, napastnik wciągnął mocniej powietrze, gdy krew zaczęła skapywać na podłogę. Przyłożyłam mocniej sztylet do gardła, o skinęłam ręką na Willa żeby podszedł od frontu do napastnika. Oczy Willa, powiększyły się do wielkości pięciozłotówki.
- Shadow, puść ją. – zaśmiał się. – Jest niegroźna. – Wykonałam polecenie Willa i obróciłam osobę w swoją stronę, tak abym zobaczyła jej twarz.
- Na Anioła, Bianca! Nie poznałam Cię, tak strasznie Cię przepraszam.  – Bianca zdjęła kaptur z głowy, który podczas mojego ataku na jej osobę musiał nasunąć się na twarz . Z jej oczu można było wyczytać przerażenie. Trzymała się za nadgarstek, z którego leciała obficie krew.
- Czemu się skradałaś? Nocni Łowcy mają lepszy słuch niż inni, a skradanie się oznacza zagrożenie. Wybacz za atak na twoją osobę. -  Przepraszał Will
- Nie chciałam przeszkadzać, dlatego szłam cicho, w butach do motoru o dość trudne, dlatego mogło to wyglądać jak skradanie się. Długo nie było Shadow więc, poszłam sprawdzić czy nic jej nie jest, ale nie było jej w pokoju więc drugą opcją i najbardziej prawdopodobną był twój pokój. No i miałam rację. – Mówiąc cały czas wykrzywiała się z bólu. Serce mi się ścisnęło, widząc jaki ból jej spowodowałam.
- Przepraszam, że to wszystko przeze mnie. Dobiło mnie kilka spraw i musiałam to ogadać, właśnie do ciebie się wybierałam gdy, no cóż usłyszeliśmy Ciebie. Pokaż mi tą rękę, bat z elektrum i  innych stopów, może zadać bardzo dotkliwą ranę. Will idź do mojego pokoju i przynieść apteczkę od Magnusa, powinno coś tam być, co złagodzi ból. – Will skinął głową i wyszedł z pokoju. - Nie mogę nałożyć Ci run więc zostają mikstury.
- Mamy uzdrowiciela wśród braci. Doskonale zdajesz sobie z tego sprawę, czemu więc wyprosiłaś Williama? -  Zapytała gdy darłam prześcieradło Willa na paski.
- Chciałaś mi coś powiedzieć, prawda? Domyślam się, ze chciałaś zrobić to na osobności. Will to rozumie, więc poszedł do mnie, aby nam nie przeszkadzać. – odparłam gdy wysunęłam apteczkę spod łóżka. – Jest.
- To nie potrzebna Ci twoja apteczka? – zapytała Bianca.
- Nie, to Will ją ma. Bianca to był tylko pretekst aby Will stąd wyszedł ki on o tym wie. A teraz daj mi tu swoją rękę zanim się wykrwawisz i nawet brat Ci nie pomorze. – Zaczęłam nakładać maść przygotowaną przez Magnusa, owinęłam ranę prześcieradłem. Krew przestała lecieć . – Prowizoryczny opatrunek ale jest. Powinno przestać Cię boleć na jakieś pół godziny, krwawić też powinno na tyle. Także mamy czas abyś powiedziała mi na spokojnie to co chciałaś i udamy się do Nico, aby Cię uzdrowił.
- A to – pokazała na swój nadgarstek – nie jest uzdrowienie?
- Nie, to taki, jakby wielki, magiczny plaster. Maść zastępuję twoje komórki, dopóki nie wsiąknie jest wszystko dobrze, potem niestety wraca się do stanu z przed nałożenia tego specyfiku. Uprzedzając twoje następne pytanie, tak to jest potrzebne, nawet Nefilim. Owszem mamy runy, ale czasem runy nie działają, a czarownik czasem nie może natychmiast przybyć. Te maści, mikstury i inne, opracowane przez Magnusa, dają mu dodatkowy czas, na przybycie do nas. Chociaż w zasadzie częściej używamy tych specyfików na Przyziemnych i Podziemnych niż na Nas. Runy są prawie nie zawodne. Ale jak to mówią,” przezorny zawsze ubezpieczony”. – odpowiedziałam siadając na łóżku, koło Bianci, którą jakiś czas temu tam posadziłam. Dziewczyna słuchała z dużym zainteresowaniem.
- To dlatego jesteście zawsze uzbrojeni, nawet tu, gdzie nic nam nie grozi? – zapytała, na mojej twarzy pojawił się smutny uśmiech.
- Mniej więcej. A i Bianca, nigdy nie mów, że miejsce jest bezpieczne, bo nie wiesz na jak długo to może potrwać. Idris też myślał, że jest bezpieczny, do czasu Mrocznej Wojny i Sebastiana.
- Idris? Co to? – Zapytała. W tamtej chwili przypominała mi, małą dziewczynkę, a nie starszą ode mnie osobę.
- Nic nie wiesz o Nefilim co? -  Pokiwała twierdząco głową. – Tak też myślałam, ale to nic. Jeżeli będziesz się chciała czegoś o Nas dowiedzieć pytaj, ale nie dzisiaj. Są ważniejsze sprawy. Wytłumaczę Ci wszystko innym razem ok.? – Pokiwała głową. – A i Idris to państwo Nocnych Łowców, a jego stolicą jest Alicante, jedyne miasto. A teraz powiedz, co chciałaś mi powiedzieć i udamy się do Nico, dobrze?
- Tak. Więc chciałam Cię ostrzec. Cały Instytut, cokolwiek to jest, jest w niebezpieczeństwie. Ty, Will, ta ruda dziewczyna, blondyn i to ciemne rodzeństwo, a nawet ten czarownik z kocimi oczami. Ktoś chce się Was pozbyć. Ktoś kogo znacie, zdradzi Was i wyda Was na śmierć , ciemnym mocą, w ramach zemsty za zdarzenia z przed kilku lat. Ktoś się odrodził, jakiś demon i przeciągnął na swoją stronę jakiegoś Nocnego Łowcę.
- Wiesz coś jeszcze? Widziałaś w swoich wizjach kogoś jeszcze? Jakiegoś okularnika, który jest bardzo blisko z dziewczyną z rodzeństwa? – Zapytałam zaniepokojona.
- Nie, nie widziałam go. Chociaż wiem, ze ta czarnowłosa dziewczyna będzie najbardziej to wszystko przeżywać. Będzie najbardziej zraniona zarówno fizycznie jak i psychicznie. Widziałam jeszcze sylwetkę przestępcy, wyglądała na męską . Niestety już nic więcej, ale może będę miała jeszcze jakąś wizję. Przeważnie jest tak, że czym bliżej jakiegoś zdarzenia tym częstsze wizje. Będę Cię informować jeżeli o czymś się dowiem. – Skinęłam głową.  Starałam się nie pokazywać moich emocji, schowałam, strach i obawę do sejfu w mojej głowie i nałożyłam na usta sztuczny uśmiech . Jedno wiem na pewno, zapowiada się ciekawie dla wszystkich Nocnych Łowców, a w szczególności dla tych z naszego Instytutu. Willowi powiem o tym w nocy, po walce. Nie musi się martwić na zapas, prawda?
- Dziękuję za informację, na pewno cokolwiek to jest damy radę, a tobie będą wdzięczni wszyscy Nefilim. A teraz chodźmy do Nico, bo maść przestanie za jakieś 10 minut działać. -  Posłałam jej ciepły uśmiech.
- Tak w ogóle Shadow to słyszałam  o twoim pojedynku z Leo. Zapomniałam Cię przed nim ostrzec. Z nim nikt nie wygrywa , a on nigdy nie przygrywa. Podobno Isis ściągnęła go tu pierwszego i z każdym nowym rodzeństwem zakładał się, w rzeczy, która ów osoba jest najlepsza. Zawsze każdy pewny swojej wygranej w swojej dyscyplinie, przystawał na jego warunki i każdy przegrywał. Leo doskonale odczytuje przeszłość i ma lekkie zdolności czytania w myślach, zna każdy najsłabszy punkt przeciwnika. Moimi były motokrosy, nigdy nie lubiłam się na nich ścigać i powiedzmy sobie szczerze nie byłam w tym dobra. Leo to wykorzystał i przegrałam. Pewnie zastanawiasz się skąd on zna wszystkie dyscyplinę sportowe świata? Grzebiąc w twoim umyśle, podpatruje twoje nauki, błędy jak i wskazówki i  się z nich uczy. Nie da się z nim wygrać. Ale i tak życzę Ci powodzenia i trzymam kciuki. O patrz, już jesteśmy.  -  Banca zdrową ręką, zaczęła walić w drzwi od pokoju Nico. – Nico, otwieraj. Mam problem. – Chłopak otworzył niechętnie drzwi i westchnął ciężko, widząc Biancę. Jak widzę jest jego stałą „klientką”, zaśmiałam się w duchu.
- Co znowu? Znowu pryszcze? Może zacięcie gazetą? A nie już wiem, czekaj, poparzyłaś się wodą i masz czerwony palec.
- Nie, to coś znacznie poważniejszego. – Wtrąciłam. Chłopak dopiero teraz mnie zobaczył. Jego twarz wykrzywił przyjazny uśmiech.
- O cześć Shadow, nie zauważyłem Cię. Co stało się tym razem Biance? – zapytał znowu patrząc srogim i zdegustowanym wzrokiem na Biancę. – Matka mówiła, że miałem coś pokombinować z Twoją blizną, ale nie słyszałem nic o Biance.
- Em wystąpił mały wypadek, przez moją głupotę. Zapamiętaj nigdy nie chodź cicho wśród Nefilim.- Zaśmiała się Bianca.
- Chciałabym Ci przypomnieć, ze TO, wcale nie jest niegroźne i wcale nie spowodowałaś tego wypadku ty, tylko ja. Poza tym , maść zaraz przestanie działać i będzie cię napierdzielać jak jasna cholera i wtedy sobie przypomnisz, że to nie był mały wypadek. – Zwróciła się do „siostry”.
- Ktoś mi powie o co chodzi? – zapytał Nico
- Tak, ale możemy nie tu? Proszę, to co Ci powiem jest w zasadzie nielegalne. – Nico skinął głową i wprowadził mnie i Biancę do środka. -  No więc, tą oto ranę – mówiłam rozwijając prześcieradło z nadgarstka Bianci – spowodował mój bat, pokryty elektrum i innymi stopami szkodzącymi różnym Podziemnym. Rana jest dość mocno zaogniona i sięga w zasadzie do kości. Zaraz znowu zacznie krwawić bo już prawie nie ma maści. Dasz radę coś z tym zrobić?
- Myślę, że tak, tyle tylko, że podejrzewam, ze to będzie strasznie bolesne dla Bianci. Odbudowanie tyle naczyń, skóry, ścięgien, nerwów i innych powinno potrwać do 15 minut katuszy. Bianca, dasz radę? -  Dziewczyna pokiwała głową. – Dajcie mi dwie minuty, o muszę przygotować zioła, do odbudowania twoich elektrolitów. Siadaj tam – wskazał na małą leżankę naprzeciwko jego łóżko – a ty Shadow przysuń sobie do nas dodatkowe krzesło i będziesz wspierać Biancę. Dobrze? – skinęłyśmy głową – Ja zaraz wracam, rozgośćcie się. – Wykonałyśmy jego polecenie, Bianca nawet się nie bała.
- Nie boisz się, że będzie Cię boleć? – zapytałam gdy czekałyśmy na brata.
- Nie. Nico zawsze mówi, że czeka nas niewyobrażalny ból, ale tak naprawdę to wszystko jest bezbolesne. Chce nas po prostu nastraszyć. Zawsze przed tym wszystkim daj nam jakieś zioła i nie czujemy nic. – Po jej słowach, zrobiło mi się odrobinę lepiej. W tym samym czasie przyszedł Nico. Siadł na swoim krześle, podał kubek jakiegoś naparu Biancę, która wszystko wypiła. Nico zaczął coś szeptać , trzymając nadgarstek poszkodowanej. Co jakiś czas dorzucał do rany, jakeś zioła. Na moich oczach rana zaczęła się zasklepiać a tkanki odbudowywać. Chciałam zapytać się Nico czy przypadkiem nie jest chodź w połowie czarownikiem, ale uznałam, że nie wypada się o takie rzeczy pytać. Zgodnie z przypuszczeniami, po jakiś 15 minutach po ranie nie było śladu, a Bianca z wielkim bananem na twarzy uwiesiła się na szyi Nico, w ten sposób mu dziękując.
- To co Shadow, chcesz się pozbyć blizny? – zapytał mnie Nico, żeby pozbyć się Bianci.
- Jeżeli tylko chcesz możesz spróbować, ale mój czarownik już próbował i nie dał rady.
- Siadaj, zobaczymy co da się zrobić, dobrze? – kiwnęłam głową. Znowu zaczął coś szeptać. Cały czas czułam dziwne szczypanie, pieczenie, szarpnięcia. Bardzo dziwne. Po bitych dwudziestu minutach Nico westchnął sfrustrowany. – Bardzo uparta blizna. Jeszcze takiej nie spotkałem. Nie pozbyłem się jej całkiem, ale przynajmniej nie jest już tak zaogniona i  nie jest aż tak bardzo widoczna. Przepraszam, ale nic więcej nie potrafię z nią zrobić.
- Nico, nic się nie stało. I tak Ci bardzo dziękuję za to co zrobiłeś. Uleczyłeś rękę Bianci i poprawiłeś wygląd blizny. To naprawdę bardzo dużo. Nie masz za co przepraszać bo i tak jestem Ci wdzięczna. A teraz bardzo przepraszam ale muszę już lecieć. – zaczęłam już wychodzić. Przystanęłam w progu pokoju i odwróciłam się z powrotem w stronę rodzeństwa. – A zapomniałabym, macie zaproszenie na oficjalne pokonanie Leo, główny plac o zmierzchu. Jeszcze raz dziękuję i do zobaczenia. – Wybiegłam z pokoju z prędkością Nefilim, skierowałam się do pokoju Willa. Tak jak myślałam zastałam go tam.
- I jak tam? Czego ciekawego się dowiedziałaś? O twoja blizna. – powiedział Will, uśmiechnęłam się do niego.
- Dowiedziałam się kilku rzeczy, które nie są teraz istotne. – Zaśmiałam się. Widząc jego naburmuszoną minę.- Zaufaj mi, dobrze? A jeżeli chodzi o bliznę to muszę powiedzieć, że mój brat naprawdę jest zdolny. A teraz mój kochany najpotężniejszy Nefilim, udzielisz mi proszę lekcji? Bo trzeba skopać tyłek jednemu, przemądrzałego brata, który zwie się Leo. – zaśmialiśmy się razem.
- Idź się przebierz, w strój treningowy. Gdy Ciebie nie było rozmawiałem z Isis, pozwoliła Ci ćwiczyć w twoim stroju treningowym, dała nam też do użytku, twoją salę treningową. Więc będziemy tam sami. Dowiedziałem się, że Leo nie może odczytywać z tamtego miejsca wspomnieć, więc cały trening będzie tajny. Mój drogi uczniu masz pięć minut, żeby się przygotować, spotykamy się tu. – Po jego słowach wybiegłam z pokoju. Szybko wygrzebałam z walizki mój strój treningowy i z zawrotną prędkością pozbyłam się tej cholernej szaty. Związałam włosy w warkocz i założyłam buty do treningu. Nareszcie miałam pełną swobodę ruchu. Gotowa wróciłam do Willa. Chłopak również przebrał się w strój treningowy.
- No, no, całkiem niezły czas. Zostało Ci jeszcze półtorej minuty. – Zaśmiał się. Wziął miecze, i wyszedł z pokoju. Poszłam za nim. Stanęliśmy przed dwuskrzydłowymi drzwiami z moim imieniem, znajdujących się na zawieszonej drewnianej tabliczce . – To co gotowa, pot i łzy?
- Jeszcze pytasz? Zawsze jestem gotowa na odrobinę potu. Ale czy na łzy? Może ty będziesz płakać. To co na początku mały sparing? Czy mam słuchać mistrza i nic nie mówić?
- Twój mistrz jest wyrozumiały i ma dobrą uczennice, z dobrymi pomysłami. Na sparing piszę się zawsze, kochana. – I weszliśmy do środka, rozstawiliśmy maty i  zaczęliśmy sparing. Na chwilę mogłam zapomnieć gdzie się znajduję. Było cudownie, do czasu podniesienia miecza oburęcznego…

***

Hej! Tak dobrze widzicie, oto kolejny rozdział. Minęło więcej niż pół roku odkąd coś wstawiłam, bardzo Was za to przepraszam. Moja wena do tego opowiadania postanowiła uciec, no ale cóż, chyba nareszcie ją odzyskałam. 
Ten rozdział to spóźniony prezent na święta. Mam nadzieję, że mile je spędziliście. Z mojej strony życzę pijanego Sylwestra i Szczęśliwego Nowego Roku.

Pozdrawiam Córka Razjela ☺

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Piszcie w imię Razjela...