wtorek, 6 września 2016

Rozdział XIV




Shadow

   Obudziłam się na małym łóżku, w białej sali. No nie, znowu jestem w skrzydle szpitalnym? Chyba to będzie mój drugi pokój jak tak dalej pójdzie. – pomyślałam.
- Na Anioła jak dobrze, że już się obudziłaś. Co ja z tobą mam? – zaśmiała się Clary. – Wiesz, że omal nie zginęłaś? Co Ci wpadło do głowy aby nie zawołać Jace’a? Przecież po to tam był aby Ci pomóc żeby właśnie nie stało się coś takiego jak teraz. – Mówiła dziewczyna tuląc mnie do siebie na tyle mocno żeby zaczynało brakować mi powietrza
- Clary po pierwsze dusisz. Po drugie nie wiem, drzwi były tak zamknięte, że nawet runa otwarcia nic by nie dała. A po trzecie ile nie było mnie w świecie świadomego myślenia? – rudowłosa zaśmiała się na moje sformuowanie.
- Dobra uznam, że w drugiej sprawie dam Ci spokój i nie będę się dopytywać w jaki sposób zamknęłaś te cholerne drzwi. A odnoście trzeciego zapytania to stosunkowo nie długo bo zaledwie dwie godziny. – moje oczy się powiększyły. Zdawałam sobie sprawę, że nie mam już czasu i muszę ruszyć do Isis.
- Clary wiesz, że cię kocham ale muszę Ci coś powiedzieć. Dzisiaj w zasadzie za jakąś godzinę razem z Willem wyruszam na górę Olimp. Wrócimy przed Ślubem być morze z moim słuchem. Więc Wam zaśpiewam. – po policzkach Clary zaczęły płynąć łzy a na jej twarzy pojawił się uśmiech.
- Wiem moja mała herosko, wszystko wiem. Will mi powiedział. Nikt inny nie wie. Ja ciebie też kocham moja mała i nielegalna parabatai. A w ogóle jak mnie rozumiesz skoro nie posługuję się językiem migowym?
- Nauczyłam się czytać z ust. Nawet nie wierz ile czasu poświęciłam na to z Willem. A odnośnie niego to radzę zatkać Ci uszy i wysłać wiadomość do wszystkich aby zrobili to samo bo zaraz będzie głośno. – Clary uśmiechnęła się do mnie po czym wyjęła telefon i napisała do wszystkich: „UWAGA za chwilę będzie głośno, radzę zamknąć uszy, Shadow szykuje zemstę na jednym z chłopaków.” Po czym sama zatkała uszy.
- Williamie Goldhawk róż tu swoje cztery litery i natychmiast choć mi się tu spowiadać bo nie ręczę za siebie!!! – wykrzyczałam na cały Instytut. Owa osoba do której kierowany był krzyk natychmiast pojawiła się w progu szpitala.
- Czy możesz mi wytłumaczyć czemu rozgadałeś moją tajemnice mojej parabatai?! Nie pomyślałeś, że może sama jej to powiem?! – ponownie głośno krzyknęłam. Will był cały czerwony i skonsternowany.
- Ja…emm… - zaczął się jąkać. Moja poważna mina od razu zniknęła i zastąpił ją wielki uśmiech i wybuch śmiechu zarówno u mnie jak i u Clary.
- No już nie ważne. Jestem Ci za to wdzięczna a teraz chodźcie tu do mnie. Nawet nie wiecie jak ja Was kocham. – odpowiedziałam wtulając się w dwójkę najważniejszych ludzi w moim życiu.
- Dobra koniec tych czułości. Pora się zbierać nie sądzisz? – odparł Will. Pokiwałam smutna głową i wstałam z łóżka, czując okropny ból w brzuchu. Złapałam się za niego.
- Chyba potrzebne mi jeszcze jedno Iratze. – Clary pokiwała głowa i narysowała runę uzdrawiającą i uśmierzającą ból. Ruszyłam do swojego pokoju. Tam zastała mnie miła niespodzianka. Wszystkie potrzebne rzeczy już były spakowane. A na łóżku obok walizek zauważyłam liścik zaadresowany do mnie. Szybko go przeczytałam. Z wiadomości dowiedziałam się, że to Izzy mnie spakowała myśląc, że jadę odwiedzić rodzinę Willa w Idrisie. Do liściku dołączona była prezerwatywa i mała karteczka w której pisało: „Tylko grzecznie mi tam. Nie chcę tak wcześnie zostawać ciocią”. Zaśmiałam się na tą wiadomość. Wzięłam naszykowane ubrania na podróż i podeszłam do łazienki przebrać się. Gdy chciałam zobaczyć siebie w pięknej kremowo – czarnej sukience i czarnych szpilkach. Przeraziłam się patrząc na moje odbicie gdyż na moim policzku widniały trzy głębokie blizny. Niekontrolowanie zaczęły płynąć mi łzy. Spojrzałam na zegarek za pięć minut miałam wezwać moją matkę. Otarłam łzy i nałożyłam na twarz udawany uśmiech szczęścia i zeszłam wraz z swoim bagażem na dół. Wszyscy już na mnie czekali. Wraz z Clary i Willem ustaliliśmy, że musimy wyjść z Instytutu i dopiero wtedy gdy będziemy sami wezwać Isis.
- Ślicznie wyglądasz. – pokazał Will tak abym tylko ja to zobaczyła. Uśmiechnęłam się nieśmiało i podeszłam do niego podając mu swoją dłoń.
- To co ruszamy? Bo zdaje mi się, że przeze mnie spóźnimy się w odwiedziny do Twoich rodziców Will. – stwierdziłam gdyż wiedziałam, że moja matka jest bardzo niecierpliwa i stosuje różnego rodzaju kar za nie subordynację a tego naprawdę bym nie chciała.
- Właśnie, musicie już zmykać . – odparła Clary posyłając mi porozumiewawcze mrugnięcie okiem. Po jej słowach wszyscy Nas wyściskali nawet Simon powiedział suche cześć co jak na niego to dużo i wyszliśmy z Instytutu. Poszliśmy na pobliską polankę, usiadłam po turecku na trawię i zaczęłam szeptać: Isis matko wszystkich duchów a zarazem moja matko objaw mi się, przybądź do mnie. Mówi to twoja córka Shadow.
   Mój głos stawał się coraz głośniejszy. Przed oczami zaczęła pojawiać się złota poświata, otworzyłam powoli oczy , które teraz patrzyły na Boginię, uśmiechnęłam się do niej przyjaźnie co Ona odwzajemniła i podbiegłam w jej ramiona.
- Will poznaj moją matkę Isis, mamo poznaj mojego chłopaka Williama Goldhawk. Będzie mi towarzyszył na Górze. Mam nadzieje, że będziemy mogli prowadzić nasze treningi. – odpowiedziałam podchodząc do Willa wtulając się w jego ramię.
- Jeżeli będziesz miała jeszcze tylko siły po moim treningu i po pobycie wśród swojego rodzeństwa to pewnie, że tak. – Uśmiechnęłam się promiennie.  Mama przez chwilę bacznie mi się przyglądała. Na jej twarz wskoczyło zdumienie i przerażenie.  – Dziecko co Ci się stało? – odruchowo dotknęłam blizny na policzku.
- To, to nic. Małe zajście z wilkołakami. Takie rzeczy się zdarzają a Iratze nie zadziałało a nasz przyjaciel czarownik akurat wyjechał, więc tak zostanie. W końcu jestem Nocnym Łowcą, muszę mieć jakieś rany bitewne. – odparłam patrząc prosto w jej oczy. Will pokazał, że tu jest mocniej mnie obejmując.
- Może twój brat coś na to zaradzi. Jest uzdrowicielem więc może. Dobrze nie czas na to teraz. Wszyscy już na nas czekają Williamie, Shadow jesteście gotowi? – Obydwoje skinęliśmy głowami na potwierdzenie słów. – Dobrze, chwyćcie mnie za ręce i odprężcie umysł, myślcie o najważniejszej dla Was osobie, zamknijcie oczy i nie otwierajcie ich dopóki Wam nie pozwolę, nie chcę abyście widzieli pewne rzeczy pomiędzy wymiarami. – Zrobiliśmy tak jak kazała nam Isis. Poczułam dziwne mrowienie takie samo gdy zbliżają się do mnie duchy tylko dziesięć razy silniejsze. W mojej głowie pojawił się natłok słów wypowiadanych przez dusze. Po chwili wszystko ucichło a Bogini puściła nasze dłonie i kazała otworzyć oczy. Po tej czynności  widziałam już kilkanaście par oczu patrzących wprost na mnie.
- Spokojnie mała, jestem przy tobie. Jak nie wytrzymasz krzycz a ja otworzę Bramę. – powiedział Will. Zaśmiałam się cicho i przytaknęłam głową. Szłam u boku Isis, która prowadziła mnie wprost na zebranie rodzinne.  Pierwszą osobą jaka została mi przedstawiona była ciemna blondynka o kręconych włosach sięgających poniżej pasa.
- Shadow poznaj Biancę. Jest o rok od ciebie starsza i jest drugą najmłodszą z moich potomków. Jej mocą jest przewidywanie przyszłości, po zapoznaniu się, musisz z nią pilnie porozmawiać.
- Następny jest Nico ma 19 lat i jest naszym uzdrowicielem, z nim też się spotkasz.
   Matka przedstawiła mi całe rodzeństwo. Jak na razie zapamiętałam tylko: Jasona, Erica, Leo, Annabeth, Piper, Sky, Emmę i Cassie.  Wiem, że czwórka rodzeństwa włada nad żywiołami, ktoś umie czytać w myślach, odczytywać doskonale przeszłość i władać materią. Ale nie mam pojęcia kto je posiada. Ale i tak jak na tyle informacji jednego dnia to dużo.
   O dziwo całe moje rodzeństwo było ubrane bardzo podobnie, Dziewczyny miały piękne białe szaty sięgające kostek ze złotymi zdobieniami, chłopcy natomiast szaty sięgające kolana. Jedyne co ich wyróżniało to buty. Każdy miał inne od glanów przez szpilki, poprzez buty sportowe, baleriny aż po rzymianki. Cały widok bardzo mnie śmieszył.
   Zaraz po przedstawieniu całej mojej rodzinki Isis zabrała nas do swoich nowych pokoi. Ubłagałam ją abyśmy z Willem mieli sąsiadujące pokoje. Zostawiła nas przed drzwiami i poszła coś załatwić . Chwyciłam rękę Willa.
- Gotowa? -  zapytał. Potaknęłam głową . Puściliśmy nasze splecione dłonie i odważnym krokiem weszliśmy do pokoi.
- Wow. – Tylko tyle zdołało wydostać się z moich ust po wejściu do pokoju.

*********************************************************************************

   Cześć wszystkim.
Tak, nareszcie napisałam rozdział. Jest dość krótki ale chciałam go w miarę wcześnie wstawić bo i tak jest już spóźniony bo planowałam wstawić go 1 września ale coś mi nie wyszło. 
Jak tam w szkole? Ja w pierwszy dzień dostałam zapalenie krtani xd. Jak tam po wakacjach? 
Za wszystkie błędy bardzo przepraszam. 
A bym zapomniała. Napiszcie mi czy gdzieś przypadkiem nie pisałam o rodzicach Willa. Jeśli okazało by się, że nie żyją, poprawię rozdział. Po prostu zapomniałam a nie mam czasu przeczytać wszystkiego od początku.
Cieplutko pozdrawiam Córka Razjela

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Piszcie w imię Razjela...