wtorek, 26 kwietnia 2016

Rozdział IX



   Shadow

- Shadow możemy porozmawiać? - usłyszałam głos Clary. Skierowałam głowę w jej stronę. Widać było, że jeszcze niedawno płakała. Miała całe opuchnięte oczy i zaczerwienione policzki.
- Oczywiście. Clary coś się stało? - spytałam zmartwionym głosem.
- W zasadzie to tak. Shadow, dziękuję! - rzuciła mi się na szyję i wtuliła się w nią. Moja koszula zaczęła nasiąkać jej słonymi łzami. Zaczęłam głaskać jej włosy i uspokajać jak małe, przestraszone dziecko. - gdybym wtedy nie poprosiła Jace'a abyś poszła, żaden z chłopaków nie wrócił by żywy. - zaczęła mówić po chwili jednak sobie coś uświadomiła i odklejając się ode mnie krzyknęła. - przecież mogłaś zginąć! - zakryła usta dłonią. - to moja wina!
- Clary nie opowiadaj bzdur. Przecież nic mi nie jest! Niebezpieczeństwo to część życia Nefilim. Dziękuję, że to dzięki tobie mogłam tam być. - tym razem to ja się w nią wtuliłam. - Clary mogę mieć do ciebie jedną prośbę?
- Jasne, jestem Ci to winna. - uśmiechnęła się. W każdym bądź razie tak myślę gdyż poczułam poruszenie się kącików jej ust.
- Czy, czy ty możesz dzisiaj ze mną spać? Wiem, że pewnie masz plany z Jace’m na dzisiejszy wieczór ale odkąd jestem. Nefilim w nocy objawia mi się najwięcej duchów nie tylko Will, różne nawet ostatnio kot. Ja boję się. Oni są straszniejsi niż Cisi Bracia! To ich zawodzenie jest okropne. Jak ja mam im pomóc?. Dzisiaj Alec powiedział, że Czarownice z Labiryntu nie wyrażają zgody na odwiedziny. Co ja powiem Herondalowi? - Łzy zaczęły cieknąć po moich policzkach. Rudowłosa niepostrzeżenie wślizgnęła się do łóżka i położyła koło mnie. Chodź łóżko szpitalne było bardzo wąskie nam leżało się całkiem dobrze gdyż jesteśmy bardzo szczupłe.
- Shadow śpij. Będę przy tobie całą noc. Gdyby ktoś się pojawił obudź mnie a coś na to zaradzimy. - pocieszyła mnie dziewczyna. Poszłam za jej radą i odpłynęłam.
- Shadow, obudź się! - rozkazał jakiś głos. Otworzyłam oczy i poczułam znajome mrowienie.
- Will, nie da się przekonać tych czarownic. Nie mamy tam wstępu. Przykro mi. - odpowiedziałam.
- Tobie jest przykro? To ja nie widziałem jej od dwustu lat a teraz gdy nadarzyła się okazja ty nie umiesz zrobić najprostszej rzeczy! - zaczął niemiłosiernie wrzeszczeć. - Teraz się zemszczę! - zaczął jeszcze głośniej krzyczeć. Nigdy jeszcze nie słyszałam tak wysokiego głosu. W końcu wszystko ustało a ja nie słyszałam już nic. Chłopak najwidoczniej zadowolony z siebie zniknął. Poczułam ciepłą ciecz spływającą z uszu. Wytarłam ją rękawem. Co się okazało tą cieczą była krew. Zaczęłam tak mi się przynajmniej wydaję, krzyczeć i potrząsać Clary. Ta natychmiast  się podniosła i zaczęła coś mówić. Ja jednak nic nie słyszałam. Powiedziałam, że nic nie słyszę a ta wzięła mnie z powrotem w swoje objęcia. Nagle do pomieszczenia weszła cała reszta a ja się załamałam. To niemożliwe! Straciłam słuch! Jak mogę być Nocnym Łowcą bez słuchu? Przecież to nierealne! Wpadłam w niekontrolowany płacz połączony z idiotycznym śmiechem. W taki oto sposób powstał wrak człowieka, który kiedyś nazywał się Shadow a jeszcze dawniej Emilia.

************************************
Clary

   Shadow się załamała. Gdy zaczęła krzyczeć na początku nie miałam pojęcia co się stało. Spytałam się jej o to a ta odpowiedziała głośno, że mnie nie słyszy. Byłam przerażona więc zawołałam resztę. Ci po sekundzie byli w pomieszczeniu. Zaczęli pytać o co chodzi. Wytłumaczyłam tyle co wiedziałam chodź nie było tego za wiele. Wszyscy siedzieliśmy przy Shadow próbując się z nią jakoś skontaktować ta niestety już nic nie powiedziała. Tylko coraz bardziej zanosiła się szlochem widząc, że poruszamy ustami. Powiadomiliśmy Magnusa, który niemal natychmiast przybył. Obejrzał ją dokładnie. Rzucił tuzin zaklęć lecz żadne nie podziałało. Z wielkim smutkiem stwierdził, że uszkodzenia są na tyle duże i spowodowane mocą z jaką jeszcze nigdy się nie spotkał, że nic nie może z tym zrobić.
- To znaczy, że Ona już nigdy nie będzie nas słyszeć? - zapytałam zapłakana. W pewnym momencie opadłam z sił i przyłączyłam się do Shadow. Jej cierpienie było moim. Przez ten krótki okres bardzo się z nią zaprzyjaźniłam nawet pomyślałam aby stać się z nią parabatai, chodź wiem, ze to jest raczej nie możliwe. Kiedyś zapytałam się o to Izzy, tak jakieś cztery lata temu ta jednak odmówiła i powiedziała, że nigdy nie będzie go mieć. Zaakceptowałam jej decyzje. Z Shadow byłam związana w taki sam sposób jak z Izzy. Dlatego tak bardzo bolała mnie jej krzywda. Gdy do nas dołączyła to ja się nią najbardziej martwiłam. Byłam też pierwszą osoba jaką zobaczyła.
- Niestety tak. Przykro mi. Wierzę jednak, że nauczy się z tym żyć. - odparł wspierającym i powątpiewającym w ostatnie zdanie głosem Magnus.
- Jak Ona teraz będzie Nocną Łowczynią? Już jedną rodzinę straciła nie dopuszczę aby Clave ją nam odebrało. - odpowiedziałam pewnie przerywając na chwilę swój szloch. Cały czas głaskałam dziewczynę po jej pięknych kasztanowych włosach. Will siedział tuż obok nas trzymając ją za rękę i głaszcząc ją po niej kciukiem.
- Clary nie martw się nie dopuścimy do tego. - oznajmił stanowczo mój ukochany blondas. - Wszyscy ją pokochaliśmy. Jest dla nas rodziną a rodziny się nie zostawia! - wykrzyczał dumnie.
- Jasne, że tak. Poza tym bez niej będzie nudno. I kto będzie chodził  z nami na zakupy? - spytała uśmiechając się smutno Iz. - A co do bycia Nocną Łowczynią na pewno coś wymyślimy. - pocieszała mnie. Nie ma co. Wszyscy pocieszają mnie. Byłam tak zakręcona i przejęta, że nawet nie zauważyłam kiedy łzy przestały wsiąkać w moja piżamę a rytm serca Shadow się uspokoił. Położyłam ją do łóżka a sama weszłam na poprzednie miejsce aby dziewczyna gdy się obudzi nie przestraszyła się jeszcze bardziej. Chwilę jeszcze porozmawialiśmy a gdy zostałyśmy same rozmyślałam. Nie do wiary, że wieczorem to Shadow dzielnie przyjmowała łzy i mnie pocieszała. Wtedy była taka radosna i słyszała najprawdopodobniej ostatni raz. Ciekawe co powiedział jej ten wstrętny duch. Przecież to nie jej wina, że te idiotki z Labiryntu nie chcą zgodzić się na wizytę. To wszystko przez nie. Negocjował z nimi nawet Magnus, którego znały w dawnych czasach i, który sam jest czarownikiem,  lecz te wszystkie starania poszły na nic. Po prostu są upartymi krowami.
   Kilka dni później stan psychiczny Shadow bardzo się pogorszył. Przestała jeść, pić, mówić po prostu żyć jak człowiek. Porozumiewaliśmy się z nią pisząc na kartce lecz wszyscy uczyli się języka migowego. Każdy szukał lekarstwa. Dziewczyna praktycznie nie wychodziła ze swojego łóżka. Cały czas ktoś przy niej był. Jej życie dało jej naprawdę w kość.
   Czekałam teraz na nią przed łazienką a w zasadzie w niej. Bałam się, że gdy spuszczę ją choćby na chwilę z oka to zrobi coś głupiego.

************************************
Shadow

   Siedziałam zanurzona po uszy w pianie. Męcząc się z myślami. Przez ten okres bardzo często nawiedzały mnie duchy ale nie takie jak kiedyś. Te miały twarze potworów. Pewnie nasłał je ten pieprzony dawny Herondale. Nie spodziewałam się, że przodek Jace'a okaże się taki okrutny. Odebrał mi słuch a teraz zdolności myślenia. Cały czas się bałam, że ktoś do mnie przyjdzie i coś mi zrobi. Poczułam delikatne mrowienie na skórze i z wanny wynurzyła się piękna postać w złotej szacie ze złocistymi włosami połyskującymi jakimiś drobinkami i srebrnymi oczami. Byłam pewna, że to nie człowiek ale też nie duch chodź wszystkie sygnały wskazywały, że jednak nim jest.
- Witaj. - przywitała się. Nie mogłam uwierzyć, ja ją słyszę, najnormalniej w świecie ją słyszę. - Niekoniecznie. Ty mnie czujesz a co za tym idzie moje myśli. - uśmiechnęła się.- Pamiętasz co mówiła Charlotte gdy pierwszy raz się spotkałyście? - pokiwałam twierdząco głową. - Twój dar przeszedł na wyższy poziom. Chcąc nie chcąc William Herondale Ci pomógł. Nigdy nie odzyskasz słuchu lecz będziesz nas słyszeć i z nami rozmawiać a także będziesz mogła nas dotknąć. - rozszerzyłam oczy ze zdziwienia. - jednak twoje moce dalej nie są w pełni rozwinięte. Nawet ja nie wiem co jest kolejnym poziomem. - odparła złotowłosa. - przepraszam, pewnie zastanawiasz się jak możesz zemną porozmawiać. To bardzo proste. Po prostu pomyśl, że wszystko słyszysz i skup się na którymś z nas. W przyszłości prawdopodobnie będziesz mogła rozmawiać z nami zza światów. Niestety swoich przyjaciół nie usłyszysz gdyż żyją. - zrobiłam to co mi wcześniej kazano i wykrzyczałam.
- W takim razie po co mi to?! Tylko im na mnie zależy a mi zależy tylko na nich a nie na jakiś sponiewieranych duszach. Gdzie chciałam przypomnieć jeden z was okaleczył mnie. Nie potrzebuję takich mocy. Najchętniej po prostu zablokowałabym umiejętność widzenia was i byłoby po problemie. Ja was po prostu nienawidzę! Nie będę wam pomagać bo jak chciałam to źle to się skończyło. W zasadzie jak ty masz w ogóle na imię? Co? - krzyczałam w swoim umyśle.
- Jestem Isis i jestem matką i strażniczką wszystkich dusz, które się zagubiły lub nie spełniły jeszcze czegoś na Ziemi a ty jesteś Shadow przewodniczką dusz i moją córą, chcesz czy nie ale właśnie taka jesteś. - powiedziała mile. - rozumiem twoją złość ale niestety musisz się z nią pogodzić i zobaczysz w przyszłości wszystko się ułoży. - uśmiechnęła się.
- Taa na pewno. A niebo jest zrobione z czekolady. - zaśmiałam się sarkastycznie. – I co to ma niby znaczyć, że jestem twoją córą? Z tego co wiem oddano mnie do adopcji. – powiedziałam przypominając sobie słowa kobiety
- Jeśli tak uważasz... ale uwierz wspomnisz moje słowa a wtedy wystarczy tylko, że wypowiesz moje imię. – poczekała chwilę. – a odnośnie twojego pytania, jestem twoją matką a ty moją córą. Można by mnie uznać za Boginię a ciebie za Heroskę czyli potomkinie Boga ze śmiertelnikiem. Oddałam Cię do adopcji bo jedna z twoich sióstr wyczytała twoją niezwykłą przyszłość jako Nefilim i moja córka. Uprzedzając twoje następne pytanie. Masz 10 sióstr i 12 braci i tak możesz też z nimi rozmawiać. Może kiedyś ich spotkasz. Nie może a raczej na pewno. Pozwól, że cię naznaczę  Boską Pieczęcią aby każdy z Bogów jak również z herosów mógł cię łatwiej znaleźć. Zgadzasz się? – pokiwałam twierdząco głową. – Spokojnie to nie zaburzy działania runów. Podaj proszę swoją lewą dłoń. – zrobiłam tak jak mi kazała. Ujęła ją w swoją, nachyliła się i musnęła ją ustami. Po chwili na dłoni pojawił się złoty, tak jakby tatuaż w kształcie róży z ukrytym jing jang i małym duszkiem. – To są twoje symbole. Jing jang ma wprowadzić równowagę w twoje czyny pomocne duchom a ten duszek oznacza, że możesz się z nimi porozumiewać. – odpowiedziała spokojnie. Nie wierzyłam. Nie wiem z jakiego powodu ale byłam zła na tą kobietę.
- To już wszystko? W takim razie  możesz znikać. Wracam do swojej już wiecznie przez ciebie trwającej ciszy. Spadaj już. - po moich słowach kobieta a może raczej moja „matka” zniknęła a ja znów byłam w ogarniającej mnie ciszy. To wszystko jest naprawdę dołujące. Jeszcze jakby tego było mało, jestem (najprawdopodobniej) córką Bogini, o której nigdy wcześniej nie słyszałam a mitologię zarówno Grecką jak i Rzymską znam na wylot.
   Skończyłam kąpiel i wyszłam zza parawanu. Tam czekała na mnie uśmiechnięta jak zawsze Clary. Odprowadziła mnie do pokoju i siadła przy łóżku. Wpatrywała się w moją rękę, oglądając to „dzieło”. Napisała co to a ja jej odpowiedziałam tylko, ze to sprawka kolejnego ducha. Lepiej nie komplikować tego wszystkiego jeszcze bardziej tłumacząc jej, ze jestem nie wiadomo kim. Po chwili zasnęła z głową na pościeli. Wyskoczyłam spod kołdry i podeszłam do biurka wyciągając kartkę i długopis. Zaczęłam pisać.

Cześć!
Piszę ten list by wyjaśnić wam moje zniknięcie a raczej ucieczkę. Wiem, że pozostanie w Instytucie sprawi wam wiele problemów zarówno ze mną jak i z Clave. Nie chcę abyście takowe mieli. Więc postanowiłam zniknąć. I tak nie mogę być Nefilim. Słyszę tylko .duchy a w zasadzie wyczuwam tylko ich myśli. Was już nigdy nie usłyszę. Proszę nie szukajcie mnie i nie próbujcie użyć runy tropiącej bo i tak nie zadziała - zablokowałam ją. Zapomnijcie o mnie tak jak bym nigdy nie istniała. Może to samolubne ale o to proszę.
Kocham Was wszystkich i dziękuję za opiekę oraz za pokazanie tego wspaniałego świata. Cieszę się, że mogłam w nim żyć chodź przez chwilę.
Wasza Shadow

Napisałam jeszcze listy prywatne do każdej osoby. Wzięłam małą torbę na ramię i wpakowałam do niej kilka najpotrzebniejszych rzeczy. Przebrałam się w zwykłe, dość grube ciuchy Przyziemnych. Przełożyłam przez ramię mój kołczan, którego nie miałam od tak dawna w ręce i włożyłam do niego stelę. Podeszłam do łóżka i pocałowałam Clary w czoło. Przeniosłam ją na łóżko zostawiając na jej klatce piersiowej dwa listy do niej i do wszystkich, resztę zostawiłam na biurku. Przełożyłam torbę przez ramię i wymknęłam się z pokoju. Byłam bardzo ostrożna przy mojej ucieczce gdyż nie mogłam usłyszeć kroków i każdy mógł mnie zaskoczyć nagłym pojawieniem się. Wbrew moim obawom nic takiego się nie stało i spokojnie wyszłam z Instytutu. Popatrzyłam na niego ostatni raz i pobiegłam przed siebie.

*********************************************************************************

Cześć!
Ostatnio coś słabo komentujecie, pomijając Nikole Łazuchiewicz ☺, która zawsze napisze coś miłego. Więc tak aby zachęcić wasze dupki do roboty daje Wam wyzwanie 5 komentarzy i dopiero pojawi się kolejny rozdział. Od was zależy kiedy to będzie. Od razu uprzedzam moje komentarze się nie liczą, każda osoba może napisać tylko jeden, choćby to miała być tylko (a może aż) symboliczna kropka.
A wracając do rozdziału, chyba moja wyobraźnia trochę mnie ponosi ☺. Żeby w opowiadanie o Nefilim wplatać Bogów i to w dodatku wymyślonych przeze mnie, to trzeba mieć nie równo pod deklem xd. W każdym razie mam nadzieje, że ten zwariowany i chyba nawet trochę przykry rozdział się spodobał. Za wszystkie błędy jak zwykle przepraszam a na dodatek przepraszam za aż tak długą notatkę, ale jakoś dzisiaj rozpiera mnie dobra energia.
No więc kończąc, mam nadzieje, że za ten mały szantażyk się nie obrazicie.

Pozdrowionka Córka Razjela ☺

wtorek, 19 kwietnia 2016

Rozdział VIII



Shadow
 
   Nad ranem obudziłam się leżąc na torsie chłopaka. Zaraz po przebudzeniu nie pamiętałam co się stało,  jednak gdy pierwsze promyki słoneczne opatuliły jego twarz, wszystko sobie przypomniałam. Jak mogłam być tak głupia i egoistyczna przychodząc do niego? Siadłam na skraju łóżka wpatrując się w okno. Nagle zostałam pociągnięta na dół i znajdowałam się w takiej samej pozycji co wcześniej, czyli na piersi chłopaka.
- Czemu wstałaś bez pozwolenia? Przez ciebie zrobiło mi się zimno.- odparł pół przytomny chłopak
- Cześć. Przepraszam, że cię obudziłam. To co, możemy iść albo raczej przenieść się do Polski? O tej godzinie prawdopodobnie mój eee... brat powinien zbierać się na trening a jego matka i ojciec prawdopodobnie szykują się do pracy. - zapytałam zaspanego chłopaka. Ten ziewnął, usiadł i zaczął się przeciągać tym samym zrzucając mnie z niego.
- Masz racje, już najwyższa pora. - wstał z łóżka i poszedł do garderoby gdy wrócił przebrany spytałam:
- Clary otworzy nam bramę?
- Jeszcze tego nie wiem ale zażywszy na to, że prosisz o to ty najprawdopodobniej tak. - posłał mi uśmiech a ja się zaczerwieniłam. - a teraz zbieraj się bo jeśli dobrze pamiętam śpieszy Ci się.
- Dobra już idę. - odburknęłam i wyszłam z pokoju do siebie. Tam wzięłam szybki prysznic i się ubrałam. Po paru minutach wróciłam do Willa i razem poszliśmy prosić Clary o pomoc. Ta z wielkim entuzjazmem się zgodziła a nawet do nas dołączyła. Otworzyła bramę i razem przez nią przeszliśmy.
- Jesteś tego pewna, że chcesz ich zobaczyć? - spytał dziewczyna gdy staliśmy pod moim starym domem. Niewiarygodne, że minął dopiero tydzień odkąd mnie tu nie było a czuje się jak by to było zupełnie obce miejsce, jakbym wcale tu nie mieszkała przez 15 lat. Przed przejściem przez bramę nałożyliśmy sobie runy niewidzialności aby nikt nas nie zauważył. W końcu dziwnie by było gdyby zobaczyli nieżywą osobę. Wspięliśmy się na pobliskie drzewo i czekaliśmy aż ktoś wyjdzie z domu abyśmy mogli do niego wejść.
- Tak. Chcę zobaczyć czy chodź trochę za mną tęsknią. - odparłam. W tym samym momencie z domu wyszedł Adam. Chłopak miał ze sobą torbę sportową czyli tak jak myślałam jedzie na trening pływacki. Przez ułamek sekundy zastanawiałam się co robić, iść za nim czy wejść do domu. Wybrałam tą drugą opcje. Zeskoczyłam z drzewa a pozostali zrobili to samo. Szybko podbiegłam do drzwi i wślizgnęłam się do domu.
- Łoł. Robi wrażenie. - odparł Will rozglądając się po pomieszczeniu a raczej po korytarzu, w którym staliśmy.
- No, nie jest najgorzej. - uśmiechnęłam się. - chodźmy do mnie. - powiedziałam wchodząc po schodkach na górę. Stanęłam przed drzwiami pokoju, który kiedyś należał do mnie. Otworzyłam je i od razu posmutniałam. Z drzwi, ścian zniknęły moje plakaty, obrazki - wszystko. Wszystkie meble były pokryte białą płachtą. Podeszłam do komódki stojącej przy łóżku. W niej zawsze chowałam najcenniejsze a raczej pamiątkowe rzeczy. Jednak po otwarciu okazało się, że jest pusta. Poszłam do szafy. Tam znowu pustka. Nade mną zaczęły panować emocje. A w szczególności nasilone były dwie. Smutek i złość co w moim przypadku daje wybuchową mieszankę. Zostało mi jeszcze jedno miejsce, w którym może być to czego szukałam a w zasadzie liczyłam na odnalezienie tego. Stanęłam przed małym wgłębieniu w ścianie. Delikatnie zdrapałam tynk i wyjęłam karton, który zakrywał dziurę, która była robotą moją i mego brata. Zrobiliśmy ją piłką mając po dziewięć i siedem lat. W dziurze ukryłam małe zdjęcie na, którym byłam ja i mój brat gdy mieliśmy czternaście i dwanaście lat. Wyjęłam je i schowałam do kieszonki w stroju bojowym. Teraz skierowałam się do pokoju Adama. Podeszłam do biurka, wyciągnęłam kawałek papieru i długopis i zaczęłam pisać:
   
   Dziękuję, że o mnie tak łatwo zapomnieliście. Wiedzcie, że ja o Was też. Teraz znalazłam wspaniałą rodzinę i przyjaciół, którzy zawsze są przy mnie. Bracie pamiętam jak byliśmy kiedyś związani, nierozłączni ale teraz myślę, że ty udawałeś to wszystko. Musisz wiedzieć, że jest mi z tego powodu bardzo przykro ale dalej cię kocham jak dawniej. Powodzenia w pływaniu i masz dostać się na mistrzostwa. Do reszty nie mam nic do napisania. Pewnie cieszycie się, że mnie już z Wami niema.

Pozdrowienia z zaświatów Emilia a raczej Shadow.

Gdy skończyłam pisać położyłam karteczkę na poduszce i wyszłam z pokoju, a potem z całego domu. Już nigdy tu nie wrócę. Oficjalnie zamykam ten rozdział w moim życiu. Jeszcze tylko na chwilę przystanęłam przed domem by ostatni raz mu się przyjrzeć, po czym poprosiłam Clary aby otworzyła bramę. Gdy już byliśmy w Instytucie zatrzymała mnie moja "świta".
- Co napisałaś w tym liście i co wzięłam z ściany.- zapytał Will. Podałam mu zdjęcie.
- To. Tu jestem ja z moim bratem. A napisałam im, że mają pozdrowienia z zaświatów. - zaśmiałam się.
- Naprawdę? Wiesz, że możemy mieć przez to kłopoty. Gdyby Clave się dowiedziało... - zaczęła panikować Clary.
- Ale się nie dowie. A po za tym nikt nie może mi udowodnić w świecie Przyziemnych, że napisałam to ja. Nie mają dowodu. Więc nie panikuj. Jak to zobaczą pomyślą, że ktoś robi sobie z nich żarty lub, że był u nich włamywacz, który nic nie ukradł. Uwierz znam zachowanie tych ludzi. Są naiwni i na tyle głupi aby nie połączyć faktów. - odpowiedziałam kierując się do siebie. – W każdym bądź razie mam taką nadzieję. – dopowiedziałam w myślach.
- Sprytne. - przyznał Will.
- Dzięki. - odpowiedziałam i weszłam do siebie.

************************************  
Clary

   Po naszej małej podróży widziałam co się stało z Shadow. Była smutna i najprawdopodobniej dotknięta tym co zobaczyła. Martwię się o nią. W szczególności teraz gdy dodatkowo ma na głowie pomoc duchom. Siedząc w zamyśleniu usłyszałam ciche skrzypniecie drzwi. Spojrzałam w tamtym kierunku i ujrzałam mego ukochanego blondyna.
- Cześć skarbie. - przywitał się. A w moim brzuchu pojawiły się motyle. Chodź jesteśmy parą od tak dawna, to z każdym dniem, przy każdym spotkaniu zakochuje się w nim na nowo.
- Cześć Jace.
- Gdzie rano zniknęłaś? Szukałem cię po całym Instytucie. - odparł siadając koło mnie na łóżku.
- Byłam razem z Willem i Shadow w jej rodzinnych stronach. Chciała coś zobaczyć. - odpowiedziałam uprzedzając najprawdopodobniej jego następne pytanie.
- Aha. Tak odnośnie Shadow. Wiesz co Ona wymyśliła? Ubzdurała sobie, że pójdzie z nami na polowanie. – odpowiedział poddenerwowanym tonem siadając na łóżku. Oparł ręce na swoich kolanach i włożył dłonie w swoje włosy.
- Jakie polowanie? - spytałam zaskoczona tym, że wcześniej nie zostałam poinformowana.
- Taki mały wypad z Aleciem i Willem. Ale rozumiesz Ona nie przeszła nawet szkolenia, co ja mówię miała jeden trening a chce pchać się na demony. Przecież to nierozważne i głupie. - odparł. Widać, że był lekko zirytowany ale i zmartwiony zarazem, w końcu Shadow jest najmłodsza z nas wszystkich.
- Pozwól jej iść - wypaliłam sama do końca nie wiedząc co mówię. Jace podniósł głowę i zrobił wielkie oczy, ale cóż słowo się rzekło i nie mogłam się wycofać poza tym myślę, że to ją odstresuje, zajmie jej myśli. Sama gdy mam problemy idę pozabijać kilka demonów. - Dobrze słyszałeś. Pozwól jej iść, to jej dobrze zrobi. Poza tym sam ostatnio mi mówiłeś, że chciałbyś ją zobaczyć w plenerze, więc teraz masz okazję. I nie przejmuj się przecież będziecie z nią wy. W razie czego obronicie ją. - posłałam mu ciepły uśmiech.
- Czemu ty zawsze musisz mieć rację? - spytał przybliżając się do mojej twarzy.
- Nie wiem, tak jakoś wychodzi. – po czym złączyłam nasze usta w pocałunku.

************************************
Shadow

   Po południu byliśmy przyszykowani na polowanie. Szczerze nie sądziłam, że Jace pozwoli mi pójść ale zastała mnie miła niespodzianka. Przed obiadem przyszedł do mojego pokoju i oświadczył, że będę mile widziana na łowach. Byłam z tego powodu bardzo zadowolona. Teraz w strojach bojowych w przygotowaną bronią stoimy przed Pandemonium. Zawsze chciałam tu przyjść. Niepozornie wślizgnęliśmy się do środka dzięki runom niewidzialności, szukając broń. W pierwszych chwilach nic się nie działo lecz potem Alec ogłosił, że na trzeciej znajduję się dość duża grupka demonów zmiennokształtnych. Niezauważalnie ich okrążyliśmy i ruszyliśmy do ataku. W pierwszych momentach wygrywaliśmy lecz potem dołączyło więcej demonów, którzy okrążyli Aleca, Jace'a i Willa. Byli na przegranej pozycji lecz walczyli zacięcie. Wtem jeden z demonów rzucił się na Jace'a powalając go na ziemię i wytrącając mu seraficki miecz z ręki. Szybko do niego strzeliłam trafiając prosto w serce. Demon po chwili zniknął lecz nagle pozostali ruszyli wprost na mnie. Strzelałam jak oszalała za każdym razem trafiając, lecz było ich bardzo dużo. Chłopaki leżeli na ziemi cali zakrwawieni. Zza paska wyjęłam seraficki nóż i zaczęłam po kolei zabijać każdego demona. Posoka była wszędzie nie szczędząc mnie. Byłam cała poparzona więc po krótkim czasie z powrotem wróciłam do łuku. Po jakiś dziesięciu minutach walki w Pandemonium nie pozostał już żaden z demonów. Ukrywając łuk oraz strzały szybko podbiegłam do chłopaków. Z całej trójki tylko Alec był przytomny, chodź w cale nie wyglądał lepiej od reszty. W najgorszym stanie był Jace. Na ręce było widać ugryzienie demona.
- Cholera. – zaklęłam cicho. - Możesz chodzić? - skierowałam to pytanie do Aleca. Ten pokiwał twierdząco głową. - To dobrze. Przyda mi się pomoc. Chodź narysuje Ci iratze. Może to nie to samo jakby Jace Ci narysował ale na pewno chodź trochę pomoże. - chłopak zrobił to co mu przykazałam i po chwili na jego ciele widniały dwie nowe runy lecznicze. Podbiegłam do Willa a Alec do Jace'a powtórzyliśmy czynność lecz ani u jednego ani u drugiego runy po prostu nie działały. – Cholera, obydwoje są ugryzieni. Trzeba zabrać ich jak najszybszej do Instytutu. Dasz radę podnieść Willa? - spytałam nie tracąc zimnej krwi.
- Shadow nie dasz rady ponieść Jace'a on jest dla ciebie za ciężki. Ty weź Willa a ja Jace'a. – zaczął negocjować Alec. 
- O nie. Ledwo trzymasz się na nogach a i tak masz ponieść ciężar. Ty bierzesz Willa bo masz obrażenia. Mi nic się nie stało. I nie martw się, jestem na tyle silna by zanieść twojego parabatai bezpiecznie do Instytutu, nie upuszczając go, a teraz ruchy bo nie mamy czasu.- zażądałam. Alec więcej nie protestował i wykonał moje polecenia. Po chwili biegliśmy z nieprzytomnymi chłopakami na rękach w stronę Instytutu. Po kilku minutach byliśmy na miejscu. Szybko wbiegliśmy po schodach wołając o pomoc. Na ratunek przybyli nam wszyscy nawet Marys i Robert, którzy najwidoczniej podczas naszej nieobecności wrócili z Idrisu. Na pomoc został wezwany Magnus i jeszcze inna czarownica której imienia nie pamiętam. Czarownicy zjawili się w samą porę, gdyż brakowało kilku minut aby jad zabił chłopaków. Obecnie ich stan jest stabilny i czekamy na ich wybudzenie. Razem z Aleciem również leżymy w szpitalu, w Instytucie.

  10 minut wcześniej.

- Shadow, Alec co się stało? - zapytała zmartwiona Clary widząc nieprzytomnego narzeczonego.
- Zaatakowały nas demony. Są w ciężkim stanie. Zostali przez nich ugryzieni. - odparłam lekko zasapana.
- Cholera. Szybko wezwijcie czarowników. -  zarządziła Marys. Po jej słowach Isabel pobiegła ich zawiadomić. Ja z Aleciem za ten czas zanieśliśmy nieprzytomnych do szpitala. Czarownicy zjawili się w przeciągu kilku minut i ich uratowali. Gdy stan Willa i Jace'a się ustabilizował podbiegła do mnie Clary i mocno mnie przytuliła. Po czym zasyczałam gdyż zapomniałam o posoce. Byłam tak zajęta ratowaniem życia innym iż zapomniałam o sobie.
- Co się stało? - zapytała zmartwiona.
- To tylko posoka. Nic wielkiego - odparłam wyczerpana. Powoli opuszczała mnie adrenalina i zaczynałam odczuwać narastający ból oraz zmęczenie.
- Jak to nic takiego? Przecież to musi cholernie boleć. Czemu wcześniej nic nie mówiłaś? – zapytała poddenerwowanym i karcącym głosem. Zaczęła mnie dokładnie oglądać a na jej twarz wskoczył grymas bólu.
- Adrenalina. -  odparłam krótko. – A poza tym, to jest nic w porównaniu do tego co stało się chłopakom. Oni byli w tej sytuacji ważniejsi niż kilka oparzeń.
- Kładź się - rozkazała dziewczyna. Wykonałam jej polecenie, bacznie się jej przyglądając Dziewczyna kiwała głową. Wyglądało na to, że moje oparzenia były większe i poważniejsze niż myślałam. Clary narysowała mi aż trzy iratze, po czym zostawiła mnie abym odpoczęła. Tak też zrobiłam.
Koniec retrospekcji.
   Spałam z jakieś sześć może osiem godzin. Po czym obudziłam się i sprawdziłam jak czują się inni. Wszyscy spali więc wróciłam na łóżko i wpatrywałam się w gwiazdy widoczne przez okno. Moje bezczynne siedzenie przerwało wejście do pomieszczenia postaci. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie kto przyszedł słysząc jej głos.
- Shadow, możemy porozmawiać? – zapytała owa postać z troską w głosie.

*********************************************************************************

   Cześć Wszystkim.

Nie mam pomysłu co tu napisać. Więc tak, wszystkim uczniom 3 klasy gimnazjum życzę powodzenia w ostatnim dniu egzaminów. A za moje błędy przepraszam. Jak zwykle proszę o komentarze i do następnego.

Pozdrowienia i całusy Córka Razjela ☺

piątek, 15 kwietnia 2016

SPECJALNY ROZDZIAŁ URODZINOWY




Clary  

   Wreszcie nadszedł ten dzień. – pomyślałam wstając jeszcze przed świtem z łóżka. Dziś odbędzie się przyjęcie urodzinowe z okazji 16 urodzin Shadow, co prawda nie ma dzisiaj 15 kwietnia ale z tego co się dowiedziałam dziewczyna nie obchodziła tak ważnych urodzin. Co szkodzi na przeszkodzie urządzenia ich dzisiaj? W końcu szykuje się najcieplejszy dzień w tym roku. Tak się cieszę, że możemy sprawić jej szczęście.
   Od rana wszyscy prócz Shadow są na nogach i szykują dekoracje, przekąski i inne atrakcje. Na placu za Instytutem Magnus urządził istny wodny raj. Mnóstwo zjeżdżalni, basenów i  zraszaczy. Dla tych co nie przepadają za wodą postawił ogromny Diabelski Młyn i górską kolejkę oraz  samochodziki do zderzania. Prawdę mówiąc nie sądziłam, że ten plac jest taki duży. Pomiędzy głównymi atrakcjami znajdowały się stoiska z watą cukrową, popcornem, różnymi napojami i butka z lodami.
   Jestem głównym zarządcą całych przygotowań. Wszystko spoczywa na moich barkach, ale co się dziwić przecież to ja to wszystko wymyśliłam. Podchodziłam do każdego i pytałam się czy wszystko jest gotowe. Simon i Izzy przygotowywali tort, Jace i Alec fajerwerki, Magnus wszystkie atrakcje a ja pilnowałam wszystkiego i robiłam dekoracje.  Will zajmował się swoją dziewczyną tak aby ta nie dowiedziała się niczego. W sumie miał łatwe zadanie bo Shadow cały czas spała.
   Ostatni raz sprawdziłam czy wszystko zostało dopięte na ostatni guzik. Gdy wszystko takie było, zebrałam wszystkich i zwartą grupą weszliśmy po cichu do pokoju naszej jubilatki.  Shadow spała jak zabita natomiast William leżał obok niej głaszcząc jej długie włosy. Wszyscy zebrani wykrzyczeli zgodnym chórem: „Wszystkiego Najlepszego”. Dziewczyna bardzo szybko się obudziła, wyjęła coś z pod poduszki i rzuciła tym czymś w naszą stronę. Przedmiot ze świstem przeleciał koło mojego ucha a potem wbił się w ścianę. Owym przedmiotem okazał się sztylet. Shadow podniosła się do pozycji siedzącej, jej oczy się rozszerzyły i rękami zakryła usta.
- Przepraszam. Taki odruch, mam nadzieje, że nic Ci się nie stało? – spytała gdy pierwszy szok minął. Odpowiedziałam, że wszystko jest w porządku. Dziewczyna wyskoczyła z łóżka i podbiegła aby uwięzić mnie w swoim żelaznym uścisku. Po dłuższej chwili odsunęła się ode mnie. – zaraz, zaraz mówiliście, „Wszystkiego Najlepszego” ale przecież nie mam dziś urodzin. Prawdziwa data była kilka miesięcy temu.
- Ale wiem z dobrych źródeł, że takowych nie obchodziłaś.  –dziewczyna znacząco spojrzała na swojego chłopaka, ten tylko wzruszył ramionami. – a dziś jest idealny dzień na uczczenie tego. Więc czemu by nie? – kontynuowałam.
- Na Anioła. Wy naprawdę nie macie nic innego do roboty jak rozpieszczanie mnie? – spytała z przekąsem w głosie.
- Nie, raczej nie. Od pewnego czasu to stało się główną atrakcją. – odpowiedział Jace. Shadow wybuchła głośnym i szczerym śmiechem. Spojrzała na siebie a na jej policzki wskoczył rumieniec. Albowiem była w samej za dużej koszulce Willa i koronkowych czarnych majtkach. Szybko zakryła się rękoma. Widać było, że szukała najpewniej szlafroka, niestety nigdzie go nie było.
- Dobra damy Ci czas na przygotowanie się. Masz na to 15 minut potem będziesz nasza. – uśmiechnęłam się do niej. Widząc, że już próbuje otworzyć usta aby najprawdopodobniej zaprzeczyć wtrąciłam. – nie możesz się wycofać wszystko jest już przyszykowane. – wychodząc z pokoju jako ostatnia dodałam. – Will się tobą zajmie. Pilnuj jej. – ostatnie słowa powiedziałam bez głośnie kierując je do chłopaka. Ten prawie nie widocznie skinął głową.
   Wyszłam z pokoju. Przed drzwiami zastałam moich przyjaciół i chłopaka. Wszyscy byli bardzo szczęśliwi. Alec obracał w palcach sztylet, który wcześniej tkwił w ścianie.
- Chyba wszystko się udało. – odparł czarnowłosy. – nieźle, śpi z sztyletem pod poduszką, jak to mówią przezorny zawsze ubezpieczony. -  zaśmialiśmy się i zeszliśmy do naszego „domowego” wesołego miasteczka.

Shadow

   Po tym jak moi „goście” wyszli z pokoju, rzuciłam się na szyję mojemu chłopakowi. Ten odwzajemnił uścisk i pocałował mnie w czoło.
- Wiedziałeś. – bardziej stwierdziłam niż zapytałam. Na jego twarzy zagościł zabójczy uśmiech, który tak bardzo kochałam.
- Jasne, że wiedziałem. A teraz chodź się ubrać bo jak się nie wyrobimy to będzie z nami źle. Uwierz wiem co mówię. – po tych słowach zaciągnął mnie do garderoby. Wybrał dla mnie krótkie, jasne, dżinsowe spodenki poprzecierane w niektórych miejscach i miętową koszule z kołnierzykiem ze złotymi ćwiekami bez rękawów, do tego złote sandałki i kostium kąpielowy?
- Po co mi kostium? – zapytałam zdezorientowana. Ten był śliczny, dwu częściowy i miętowy w szare paseczki. Chłopak tylko się uśmiechnął i wręczył mi ubrania, i wyszedł do pokoju. Zrobiłam to samo i skierowałam się do łazienki, tam zrobiłam poranną toaletę i ubrałam się w przyszykowane ubrania i kostium kąpielowy (od aut. Wiecie, najpierw kostium a na to reszta ubrań ☺), a z włosów zrobiłam luźnego kłosa opadającego na lewe ramię. Z półki zgarnęłam jeszcze okulary przeciwsłoneczne i  kapelusz, na niego założyłam okulary. Gotowa wyszłam z łazienki.
   Chłopak czekał na mnie siedząc na moim łóżku. Wyglądał zabójczo. W krótkich dżinsowych spodenkach i białej koszulce z nadrukiem z włosami postawionymi na żel i okularach słonecznych. Chwycił moją dłoń i razem ze splecionymi palcami wyszliśmy z pokoju. Gdy byliśmy przed wyjściem na plac Instytutu Will zakrył mi dłońmi oczy i zaczął prowadzić. Gdy przeszliśmy przez drzwi poczułam ogromne ciepło a potem usłyszałam śpiewane „sto lat”. Will odkrył mi oczy i ujrzałam olbrzymi tort i wszystkich moich znajomych wliczając w to Panią Konsul, Alice po prostu wszystkich nawet Jima i Tessę oraz Williama Herondala. Nie było tylko mojej byłej rodziny.  Gdy skończono śpiewać Will pocałował mnie a potem razem podeszliśmy do tortu. Po moich policzkach zaczęły płynąć łzy szczęścia. Szybko je otarłam i zaczęłam kroić tort na prośbę Clary. Ten był pyszny, czekoladowo – miętowy. Gdy wszyscy już zjedli zaczęliśmy się bawić. Nie mogłam uwierzyć w to co właśnie widzę, na placu było istne wesołe miasteczko. Od razu z Willem wskoczyliśmy na kolejkę górską. Jeździliśmy nią chyba z trzy razy. Potem poszliśmy na samochodziki z całą naszą grupą przyjaciół. Zjedliśmy lody i watę cukrową. Po około dwóch godzinach cudownej zabawy na podium znajdującym się na samym środku placu weszła Clary. Postukała kilka razy w mikrofon i gdy upewniła się, że ten działa zaczęła mówić.
- Drodzy Panie i Panowie. Zapewne każdy z Was wie dlaczego się tu zjawiliście, jednak gdyby ktoś zapomniał, przypomnę. Dzisiaj obchodzimy 16 urodziny Shadow. Każdy z Was wie, że Shadow 16 lat już ma od pewnego czasu, ale do tej pory nie miała imprezy urodzinowej z racji tego, że jesteśmy jedną wielka rodziną, urządziliśmy je dzisiaj. – po wypowiedzianych słowach wszyscy spojrzeli się w moją stronę. – a teraz zapraszamy na scenę naszą jubilatkę aby przemówiła. Shadow musisz zrobić co chcesz aby nam zaimponować w końcu na prezenty trzeba zasłużyć. – skończyła rudowłosa. Will, który trzymał mnie za rękę ścisnął ją na dodanie otuchy. Goście zrobili przejście a ja chwiejnym krokiem weszłam na scenę.
- Cześć wszystkim. Naprawdę dziękuję za to wszystko, ale nie trzeba było. Dziękuję za fatygę, po prostu dziękuję, że jesteście. Jeszcze nigdy nie miałam takich urodzin, zawsze wiecie kawałek tortu i świętuj sobie sama. Nawet nie wiecie ile to dla mnie wszystko znaczy. – po moich policzkach kolejny raz w tym dniu popłynęły łzy. – tutaj jako Nocna Łowczyni znalazłam, najwspanialszego chłopaka na świecie, nie obraź się Jace – uśmiechnęłam się do niego, widząc go w tłumie odwzajemnił uśmiech. – znalazłam, najlepszych przyjaciół jakich ktokolwiek i  kiedykolwiek mógł sobie wymarzyć, rodzinę, dom a także moje prawdziwe ja. – na twarzach wielu zebranych, zagościły uśmiechy a także łzy. – kończąc tą jakże rozczulającą wypowiedź. – wszyscy wraz zemną wpadli w śmiech. – zaśpiewam dla Was jeżeli tylko mi pozwolicie. To będzie akapela kierowana głównie do mojego chłopaka.
Every night in my dreams
I see you, I feel you
That is how I know you go on
Far across the distance
And spaces between us
You have come to show you go on

Near, far, wherever you are
I believe that the heart does go on
Once more you open the door
And you're here in my heart and
My heart will go on and on

Love can touch us one time
And last for a lifetime
And never let go till we're gone
Love was when I loved you
One true time I hold to
In my life we'll always go on

Near, far, wherever you are
I believe that the heart does go on
Once more you open the door
And you're here in my heart and
My heart will go on and on

You're here there's nothing I fear
And I know that my heart will go on
We'll stay forever this way
You are safe in my heart and
My heart will go on and on
   Skończyłam śpiewać. Rozległy się gromkie brawa. Ukłoniłam się a z tłumu wybiegł nie kto inny jak Will. Złapał mnie w pasie i ściągnął ze sceny. Wpił się w moje usta i zaniósł mnie do naszych najbliższych przyjaciół. Tam każdy z „nie wiadomo” jakiego powodu trzymał ręce za plecami. Mój chłopak odstawił mnie na ziemię.
- Jak widzę zasłużyłaś na prezenty. – uśmiechnęła się Clary i podała mi małe zawiniątko. Otworzyłam je i ujrzałam „spinkę” do włosów z wysuwaną głowicą. Co się okazało w środku znajdował się mały sztylecik. – piękne, użyteczne i przydatne gdy zapomnisz broni. – szepnęła mi do ucha.
   Następny z prezentem był Jace, który dał mi nowy pas z bronią. Później Alec z zapasowym łukiem, Izzy, która dała mi szpilki, Simon, który dał mi jakieś stare wydanie „Naruto”, na samym końcu był Magnus, który podarował mi perfumy zrobione specjalnie dla mnie. Nie powiem zapach był zabójczy.
- Ode mnie dostaniesz w odpowiednim momencie. – szepnął mi do ucha Will.
   Potem nastąpiło rozpakowywanie prezentów od reszty gości. Dostałam bardzo dużo, różnej broni, ubrań, dodatków i innych. Najważniejszym prezentem był pierścień rodowy od Pani Konsul. Na pierścieniu znajdował się drozd i sztabki srebra. Na całej długości pierścienia przeplatały się na przemiennie. Byłam bardzo zadowolona do czasu aż Will kazał zostać mi tylko w stroju kąpielowym. Wziął mnie na ręce, podszedł do basenu i niespodziewanie mnie do niego wrzucił. Zaczęłam wierzgać nogami i rękami. Chyba zapomniałam wspomnieć, że nie umiem pływać. Basen był bardzo głęboki co za tym idzie do dna też jest daleko. Powoli zaczęłam tracić świadomość. Gdy byłam na pół przytomna jakieś silne ręce złapały mnie i wyciągnęły z wody. Osoba, która była dla mnie teraz jednym wielkim rozmazanym obrazem nałożyła mi iratze a obraz i mój oddech zaczął wracać do normy. Wokół mnie zebrało się nie małe zbiorowisko. Osobą, którą mnie wyłoniła okazał się być sprawca całego tego zajścia.
- Na Anioła, nie mogłeś mnie uprzedzić, że wrzucisz mnie do basenu śmierci? – spytałam śmiejąc się. Miny chłopaka i reztę zebranych wyrażały zaskoczenie, strach i ulgę. – Żeby chcieć utopić swoją dziewczynę i to na jej imprezie? Chyba powinnam to zgłosić. – nie przestawałam się śmiać. Will podbiegł do mnie aby zamknąć mnie w szczelnym uścisku. – O a teraz na dodatek chcesz mnie udusić. – odpowiedziałam, chłopak delikatnie poluźnił uścisk i kazał wracać wszystkim do zabawy mówiąc iż nic mi nie jest.
- Przepraszam. Nie mówiłaś, że nie umiesz pływać. Zdawało mi się, że jak twój brat jest w tym taki dobry to ty też. – odpowiedział. Westchnęłam cicho.
- Will ja nie jestem moim bratem. Ja jestem sobą i owszem nie mówiłam bo nie pytałeś. Z resztą jak myślisz czemu przez cały dzień trzymałam się z daleka od wody? – zapytałam, uśmiechając się. Nie chciałam psuć sobie ani nikomu innemu tego dnia. W końcu to tylko taki mały incydent. Przez, który mogłaś zginąć. – powiedział mój wewnętrzny głos. Oj zamknij się – odpowiedziałam mu.
- Wiem, że nim nie jesteś. Jesteś sto razy ładniejsza i na pewno sto razy więcej umiesz. A teraz jeśli pozwolisz wejdziesz ze mną do wody i trochę pouczymy się pływać. W końcu jesteś Nefilim a nam nie wypada się bać. – odpowiedział.
- Wiesz, Jace boi się kaczek. – zaoponowałam, gdy chłopak podawał mi rękę aby pomóc mi wstać.
- Tak, muszę przyznać jego strach jest dość zabawny. – odpowiedział. Obydwoje wybuchliśmy śmiechem.
   Zgodziłam się na lekcje pływania, bo wszystko co robię z Williamem jest wspaniałe. Takie też było pływanie. Nie sądziłam, że położenie się na wodzie może być aż tak bardzo odprężające. Po nauce poszliśmy na zjeżdżalnie wodne a później zrobiliśmy sobie zawody z całą naszą paczką (Clary, Jace, Alec, Izzy, Will i czasem Simon) w ślizganiu się na macie zroszonej przez wodę. Sędzią był Magnus a całe rozgrywki wygrał Alec, na drugim miejscu był Jace a na trzecim Will. Niestety ani jedna dziewczyna nie załapała się na podium ale jakoś nikt się tym nie przejął. Każdy dobrze się bawił i to było najważniejsze.
   Gdy dzień skłaniał się ku końcowi a słońce zaczynało powoli zachodzić zabrałam Willa na diabelski młyn aby obejrzeć cały zachód słońca w pełni z góry. Wsiedliśmy do jednego z wagoników i koło ruszyło. Zatrzymało się na górze. Will ujął moje dłonie i wręczył mi małe podłużne pudełeczko.  Otworzyłam je i mym oczom ukazał się piękny srebrny naszyjnik. Za zawieszkę służyły dwie splecione ze sobą dłonie od których odchodziły skrzydła. Na odwrocie każdej z dłoni były wygrawerowane nasze imiona. Lewa należała do Willa a prawa do mnie. Ucałowałam Willa bardzo mocno i wtuliłam się w niego. Poprosiłam go aby zapiął mi naszyjnik. Gdy ten leżał już w głębieniu mojej szyi wtuliłam się w chłopaka i razem wpatrywaliśmy się w zachodzące słońce.

**********************************************************************************
   Cześć wszystkim. ☺
Przesyłam dla Was kolejny tym razem urodzinowy rozdział. Urodzinowy rozdział z okazji urodzin. Pomysł z miasteczkiem zaczerpnęłam z obchodzenia swoich urodzin (ja się nie topiłam☺). W każdym razie mam nadzieje, że taki rozdział się spodobał. Zastanawiam się czy nie wykorzystać niektórych rzeczy takich jak pierścień rodowy Shadow i naszyjnik w późniejszych rozdziałach w głównym opowiadaniu. Piszcie co o tym myślicie. Za wszystkie błędy przepraszam.
Pozdrawiam uszczęśliwiona Córka Razjela ☺
Ps. Rozdział bez notki zawiera 2169 słów. Jak do tej pory jeden z  najdłuższych. Jak chcecie mogę pisać pod każdym rozdziałem ile jest słów.

wtorek, 12 kwietnia 2016

Rozdział VII



Shadow

   Byłam na treningu kiedy nagle zobaczyłam jakąś postać lewitującą nad ziemią. Strzeliłam do niej lecz strzała przeleciała przez nią na wylot. Postać szła w moim kierunku aż w końcu przystanęła tak abyśmy mogły patrzeć sobie w oczy.
- Witaj - powiedziała. Miała bardzo przyjemny i ciepły głos. Ubrana była w białą szatę.
- Kim jesteś i czego tu szukasz i jak weszłaś do środka? – zapytałam cały czas mierząc w nią z łuku. Ta lekko się uśmiechnęła aby najprawdopodobniej uspokoić mnie. Z resztą jej słowa to potwierdzały. Wyciągnęła do mnie swoje dłonie.
- Spokojnie. Nie bój się mnie. Nie zrobię Ci krzywdy. Czekaliśmy na ciebie. Jestem Charlotte Branwell. Masz dar moje dziecko. Tak jak Jace i Clary. Widzisz i wyczuwasz duchy. – starała mi się wytłumaczyć najwyraźniej najprościej jak tylko umiała.
- Co proszę? – krzyknęłam, przerażona. Chwilę temu stałam się prawowitym Nefilim a teraz dowiaduje się, że widzę i wyczuwam duchy. Po prostu wspaniale.
- To prawda. Możesz pomóc zbłąkanym dyszą gdyż tylko ty potrafisz z nami rozmawiać.- odpowiedziała, układając swoje dłonie wzdłuż ciała. Opuściłam swój łuk i zaczęłam przyglądać się kobiecie. Miała brązowe włosy i nazywała się Charlotte czyli tak jak to było w książce. Nie wyglądała staro bardziej na 25 góra 30 lat.
- Clary, Alec, Jace chodźcie tu! - wrzasnęłam. Ci po chwili się zjawili z zatroskaniem wymalowanym na twarzy. A duch stał w tym samym miejscu co poprzednio.
- Co się dzieję? - wykrzyczeli wszyscy naraz. Sapnęłam cicho. Schowałam łuk a potem stelę i założyłam ręce na piersi.
- Powiedzcie co tam widzicie. - wskazałam na miejsce gdzie stoi Charlotte. Wszyscy jak jeden mąż skierowali w pokazane przeze mnie miejsce swoje głowy. Wpatrywali się bardzo uważnie ale tak jakby wcale nie widzieli nic specjalnego.
- No wiesz, tam dalej są tarczę na łuk. A tak to to nic. - odpowiedział Jace, Clary podeszła do mnie i przyłożyła rękę na moje czoła, „nie ma gorączki” stwierdziła z przekonaniem, ja natomiast westchnęłam sfrustrowana zaistniałą sytuacją. Jeszcze chwila a wyślą mnie do psychiatryka.
- Nie widzicie jej? – zapytałam załamującym się głosem. Wszystkie głowy skierowały się w moją stronę. Patrzyli na mnie jak na wariatkę. Na twarzy Charlotte widniał pokrzepiający uśmiech.
- Kogo? – zapytała z zaciekawieniem Izzy.
- No jej. - wskazałam na kobietę. Moi przyjaciele jeszcze raz zaczęli wpatrywać się we wskazane miejsce a ja z bezradności opadłam na kolana. Charlotte podeszła do mnie. Poruszała się tak jakby wcale nie dotykała ziemi czemu wcale bym się nie zdziwiła. Przykucnęła przy mnie i położyła rękę na moim ramieniu a raczej spróbowała to zrobić gdyż jej ręka przenikła przez moje ciało. Poczułam dziwny chłód.
- Widzisz, tylko ty mnie możesz zobaczyć teraz mi wierzysz? Tak działa twój dar dziecko. – odparła pokrzepiająco. Poczułam dziwną siłę tak jakby coś kazało mi jej zaufać, tak też zrobiłam.
- Tak. Co ja mam niby teraz zrobić? – zapytałam bardziej siebie niż kogokolwiek innego. Kobieta najprawdopodobniej pomyślała iż pytanie kierowane jest do niej więc po krótkiej chwili mi odpowiedziała.
- Dowiesz się w swoim czasie. Na razie musisz znowu połączyć Tessę i Willa Herondala.- kobieta zaczęła znikać. Było tak jak by wchodziła w jakąś mgłę i po chwili jej obraz całkowicie zniknął a wraz z nim mrowienie na skórze.
- Charlotte ,Charlotte! – wykrzyczałam w pustkę. Po moich policzkach popłynęły samotne łzy.
- Z kim ty rozmawiasz?- zapytał Alec. Gdy rozmawiałam z kobietą było tak jakbyśmy znajdowali się w tym pomieszczeniu ale bez nikogo innego. Nie wiem czy wcześniej coś do mnie mówili, ale jeżeli tak to dopiero teraz ich usłyszałam. Słysząc pytanie Aleca wyszłam tak jakby z transu.
- Rozmawiałam z jak mi się wydaje, duchem. Chyba widzę duchy… pomocy. - wyjąkałam. Nagle znalazłam się w objęciach Willa. Coś czułam, że mi nie wierzą i myślą, że jestem niespełna rozumu. Bałam się, że ktoś wypowie słowa w stylu „ nie martw się, mamy tu naprawdę dobrych psychiatrów” albo „ na pewno spróbujemy Ci pomóc i wszystko wróci do normy”. Jednak wbrew moich wszystkich obaw nic takiego nie nastąpiło.
- Jak to? – usłyszałam ciche pytanie wypowiedziane z ust Jace’a.
- No wiesz, rozmawiam z duchami, takie czary-mary. – zaśmiałam się. W jednej chwili przyjęłam zaproszenie od dobrego humoru.
- Czyli masz dodatkowe zdolności jak Clary i Jace. – napomknęła Izzy. Pokiwałam głową a na twarzach wszystkich prócz Simona zagościł uśmiech. Na twarzy chłopaka zaś grymas jakby zazdrości.
- Chyba tak. Ale to jest przerażające. – odpowiedziałam. Wcale nie kłamałam. Kto by się nie bał rozmawiania z osobą, która od dawna nie żyje. Co prawda jestem Nefilim i teoretycznie niczego nie powinnam się bać no ale być przewodniczką zmarłych dusz czy coś w tym stylu jest naprawdę dziwne.
- Z kim rozmawiałaś? – spytał Alec. Nawet się nie obejrzałam a wszyscy siedzieli obok mnie. Westchnęłam cicho i odpowiedziałam.
- Z Charlotte Branwell, mówiła, że mam połączyć Willa Herondala i Tessę. Tylko jest taki mały problem jak to zrobić? Z tego co wiem, Tessa podróżuje z Jemem. A ostatnia wieść gdzie się znajduje to Labirynt, a z tego co wiem tamtejsze czarownice nie są chętne do odwiedzin.
- Możemy Ci pomóc, a teraz chodźmy spać. – odparł uprzejmie Will. Posłuchałam i poszłam do siebie. Spałam spokojnie aż znowu obudziło mnie mrowienie. Z początku nic nie widziałam, jednak po chwili dojrzałam postać stojącą w kącie.
- Kim, kim ty jesteś. - spytałam zaskoczona i zła a zarazem podniecona, podnosząc się do pozycji siedzącej na łóżku. Postać podeszła bliżej i dopiero teraz mogłam zobaczyć iż jest to mężczyzna o czarnych włosach i niebieskich oczach.
- Jestem William Herondale. – przedstawił się grzecznie i nisko skłonił, jak to robiono w dawnych czasach. - Słyszałem od Charlotte, kim jesteś. Miło mi poznać. - odparł chłopak i podał mi rękę. Próbując ją ująć moja dłoń przeleciała przez niego. Jaka widać z duchem mogę rozmawiać i go widzieć ale dotknąć nie. Choć przekonałam się o tym już wcześniej wciąż nie mogłam się przyzwyczaić.
- mnie również. Przyszedłeś abym Ci pomogła? Niestety mam złe wiadomości, ja nie wiem jak. Nawet nie mam pojęcia gdzie jest Tessa. - powiedziawszy to odczułam dziwny gniew. Miałam pomagać a nawet nie wiem jak. Jestem beznadziejna.
- Błagam spróbuj ją namierzyć. Sam byłem Nefilim i wiem, że macie runy tropiące. I proszę Cię tylko abym mógł z nią chodź chwilę porozmawiać. - powiedział zmartwiony chłopak. Zrobiło mi się przykro. Tessa nie śmiertelna najpierw straciła Jema a później Willa. A potem odzyskała Jema -  to straszne i dość skomplikowane.
- Ale niby jak? Podobno tylko ja Was mogę widzieć. - odpowiedziałam bezsilnie. Naprawę chciałam mu pomóc.
- Ja będę mówił do ciebie, a ty będziesz powtarzać to Tessie. Spróbuję chodź na parę sekund się jej pokazać, wtedy uwierzy. - odpowiedział na moje niezadane pytanie.
- W takim razie dobrze. Spotkajmy się za dwa dni.  Wtedy do niej pójdziemy a w każdym bądź razie spróbujemy wytropić. Najpierw muszę przesłać ognistą wiadomość do Labiryntu o prośbę o spotkanie z tamtymi czarownicami. Może One będą wiedzieć gdzie jest twoja żona. Ale niczego nie obiecuję. Czarownice, które tam się znajdują rzadko chcą z kimś rozmawiać. - odpowiedziałam chłopakowi.
- Dobrze. Muszę Ci coś powiedzieć. Radzę zacząć Ci się przyzwyczajać do tego mrowienia i widzenia nas. Twój dar jest wyjątkowy, bo jesteś prosto z krwi Razjela. Do końca twojego życia będziesz nas czuć i widzieć a z czasem twoja moc się pogłębi. My duszę będziemy mieli Cię w opiece. Powodzenia Shadow i do zobaczenia. - chłopak zaczął rozpływać się w powietrzu dokładnie tak samo jak wcześniej Charlotte.
- Will, co masz na myśli mówiąc, że moje moce się pogłębią? - zapytałam zatrzymując chłopaka.
- Zobaczysz. - uśmiechnął się i zniknął. Znowu? Czy duchy mają w zwyczaju najpierw mówić, że wszystko zobaczę w swoim czasie a potem  zniknąć? To jest frustrujące.
Wróciłam z powrotem do łóżka jednak nie mogłam zasnąć. Postanowiłam iść do mojego przyjaciela, obecnego Willa. Po chwili znajdowałam się przed jego pokojem w samej koszuli nocnej. Bez pukania weszłam do pomieszczenia. Było ciemno ale wcześniej narysowałam sobie runę „nocnego widzenia”. Po treningu zamiast od razu iść spać przestudiowałam trochę Szarej Księgi abym miała jakieś pojęcie o runach. Jak widać przydało się. Podeszłam do łóżka chłopaka. Lekko nim potrząsnęłam a on natychmiast otworzył oczy.
- Shadow, coś się stało? - zapytał cały zaspany chłopak. Miał całe zmierzwione włosy i gołą klatę.
- Pomijając to, że nawiedził mnie przodek Jace'a w środku nocy, to nie mogę spać. - odpowiedziałam siadając na jego łóżku.
- Poczekaj czy ja dobrze słyszałem? W środku nocy, nawiedził cię duch? - zadał pytanie przeciągając się. W sumie była 2 nad ranem, więc nie dziwie mu się, że jest zmęczony.
- Tak. Prosił mnie o przysługę. A ja proszę ciebie. Pomożesz wysłać mi wiadomość do Labiryntu? - potwierdził skinieniem głowy.- Will?
- Tak?
- Czy... mogę z tobą spać? Z tobą czuję się najpewniej. Jesteś moim najlepszym przyjacielem.- wyszeptałam każde słowo. Po chwili chłopak odkrył kołdrę zapraszając mnie tym samym do łóżka. Na moje policzki wypłynęły rumieńce. Szczerze nie myślałam, że się zgodzi. Wskoczyłam obok niego a on objął mnie ramieniem. Położyłam swoją głowę na jego nagim torsie. poczułam, że jego serce przyśpiesza. Jestem taka głupia. Zapomniałam, że się we mnie zakochał a wskakuję mu do łóżka dając nadzieję.
- Zawsze jesteś tu mile widziana. - odpowiedział cicho. Zachichotałam na to stwierdzenie.
- Chciałabym iść jutro na polowanie. - odparłam zmieniając temat. Czułam, że gdybym tego nie zrobiła nasza rozmowa mogłaby zajść w złym kierunku.
- Shadow, nie przeszłaś jeszcze szkolenia. Nie umiesz run, posługiwania się serafickim ostrzem a także nie masz jeszcze sprawności Nocnego Łowcy. Dla każdego demona byłabyś istną przekąską i przynętą. Nie mogę pozwolić by coś Ci się stało.- odparł zatroskany chłopak. Po jego słowach obróciłam głowę w jego kierunku i łypnęłam na niego groźnie.
- Mam Ci przypominać co zrobiłam po godzinnym treningu z Izzy. A później po treningu z Aleciem. Chciałabym Ci przypomnieć, że tydzień jeszcze nie minął a ty przegrałeś zakład. Więc jeśli dobrze pamiętam masz mi służyć lub jak wolisz robić to co ja chcę. A ja chcę iść na polowanie. I dam radę. Nie prawdą jest też to, że nie potrafię run. Wcześniej przestudiowałam prawię całą Szarą Księgę. Wiem co nieco. - chłopak westchnął. Wiedział, że mam rację.
- Zakład to zakład. Jutro i tak miałem z Jace'm i Alec'iem wybrać się do Pandemonium. Mam nadzieję, że nie będą mieli nic przeciwko temu abyś z nami poszła. A jeśli nawet, myślę, że przegrają negocjacje z tobą. - zaśmiał się a ja do niego dołączyłam. Bardzo się cieszyłam, że być może jutro zabiję pierwszego w swoim życiu demona.
- Nawet nie wiesz jaka jestem szczęśliwa, że Was mam. W sumie cieszę się nawet, że odeszłam od tamtej rodziny. Pewnie nawet za mną nie tęsknią. – posmutniałam na wspomnienie tamtego życia.
- Jeśli chcesz, jutro przed polowaniem możemy ich odwiedzić. Znaczy będziesz mogła ich zobaczyć bo twoja była rodzina myśli, że zostałaś śmiertelnie postrzelona. -  odpowiedział chłopak głaszcząc moje długie włosy.
- W zasadzie tamta dziewczyna nie żyję. Teraz jestem kimś innym i jestem z tego bardzo zadowolona. Dzięki tamtemu postrzałowi moje życie co prawda zmieniło się o 180* ale teraz jestem o wiele szczęśliwsza. Naprawdę. Tylko te duchy troszkę przeszkadzają. Tak w ogóle to mamy towarzystwo.
- Co? Jak to? - zapytał zaskoczony.
- To co słyszałeś. Kot ducha jest tutaj. Prosi o rybę a wtedy jego dusza będzie zaspokojona. - odparłam poważnie.
- Naprawdę? -  spytał zaciekawiony a zarazem zdziwiony.
- Nie, tylko żartowałam. Chciałam zobaczyć twoja reakcję. - zaśmiałam się. Chłopak posłał mi kuksańca w ramię i dołączył się do mnie.
- Jak w ogóle wiesz, że spotykasz ducha? Jak je odczuwasz? Jakie to uczucie?  - zapytał zaintrygowany Will. Jak widać przyszłam do niego spać a tu powstała całkiem długa konwersacja.
- Na początku jest delikatne mrowienie na całym ciele. Potem gdy duch jest blisko mrowienie się nasila i jest ze mną dopóki duch nie zniknie. To jest naprawdę dziwne. Widzieć dusze zmarłych osób i mieć możliwość porozmawiania z nimi. A jestem Nocną Łowczynią od czterech dni, a już przytrafiły mi się pierwsze przygody. - odpowiedziałam bardziej wtulając się w Willa.
- Jak widać jesteś wyjątkowa. A teraz chodźmy spać. Jutro czeka na ciebie ciężki dzień. - odpowiedział chłopak ziewając.
- Zgadzam się. Ale muszę powiedzieć Ci o jeszcze jednej rzeczy. Po wakacjach miałam iść do drugiej liceum. Jak mówili moi nauczyciele byłam wybitnie uzdolniona. Denerwowało mnie to, bo każdy uważał mnie za idiotkę, szczęściarę, kujonkę tylko dlatego, że lepiej się od nich uczyłam. Po wakacjach chciałam zacząć nowe życie. Nowa szkoła, ludzie nikt by mnie nie znał, poznawali by mnie taką jaką jestem a nie taką jaką widzą mnie inni. Gdy do mojej klasy dołączali nowi uczniowie na początku mogłam z nimi rozmawiać, ale potem cała klasa mówiła jaka to ja jestem. A wiesz, co jest w tym najlepsze? Nigdy nie dowiem się czy moje wyobrażenia odnośnie liceum się sprawdzą. Teoretycznie mogłam skończyć edukację na gimnazjum bo poziomem wiedzy przewyższam nawet niektórych studentów. Tylko teraz się tak zastanawiam po co mi było to wszystko? Kim zostałabym w przyszłości? Naprawdę te wszystkie wydarzenia mnie uratowały. Uchroniły od obłędu i w końcu dzięki nim mam prawdziwą rodzinę i przyjaciół. Dziękuję, że przyjęliście mnie jak swoją. - pocałowałam chłopaka w policzek.  - dobranoc Williamie. - powiedziałam cichutko.
- Dobranoc moja mała Shadow. - jego słowami a moim wywodem zakończyliśmy dzień a w zasadzie, nie spanie. Po całusie chłopak od razu zasnął a ja jeszcze przez chwile wpatrywałam się w jego gęste, brązowe włosy, które opatulały jego twarz a potem dołączyłam do krainy Morfeusza.

*********************************************************************************

   Witam wszystkich! ☺

Tak jak obiecałam, rozdział dłuższy (bez notatki 2240 słów), mam nadzieję, że uszczęśliwię tym niektóre osoby. W rozdziale za dużo się nie dzieje, ale obiecuję, że w kolejnych to się zmieni. Odnośnie rozdziału specjalnego. Ten jest już napisany i tylko czekać na piątek.
Mam nadzieje, że rozdział choć trochę przypadł Wam do gustu. Za wszystkie błędy przepraszam.

Pozytywnie zakręcona Córka Razjela. ☺

wtorek, 5 kwietnia 2016

Rozdział VI



   Shadow

   Od samego rana trwają przygotowania do mojej inicjacji. Dziewczyny skaczą wokół mnie jak jakieś zające. Czuję się jak królowa. Chłopcy jeszcze śpią bo jest dopiero ósma. Chodź zaraz powinni się obudzić. Dziewczyny są już wyszykowane. Clary jest ubrana w czarną prostą sukienkę i czarne szpilki z kokardką na klamerce. Na głowie ma pięknego kłosa z plecionymi kwiatami. Izzy wygląda olśniewająco. Ma kusą koronkową, dobrze opinająca jej ciało sukienkę i do tego wysokie buty także pokryte koronką. Jej fryzurą jest wysoki kucyk łączący się z małym warkoczykiem.
Clary miała subtelny makijaż za to Izzy podkreśliła usta czerwoną szminka.
 
Clary kończyła mnie czesać a makijaż Izzy był gotowy. Rudowłosa zrobiła mi skomplikowanego koka oplecionego w warkocze. Niektóre pasma włosów spadały mi na twarz. Makijaż Izzy był subtelny bo powiedziałam, że nie lubię się malować. Moje oczy podkreślała lekka kreska. Ubrałam się w suknię i byłam gotowa. Teraz jeszcze trzeba czekać na chłopców. Postanowiłyśmy wejść do nich i upewnić się jak idą im przygotowania. Rozdzieliłyśmy się i ja poszłam do Willa, Clary do Jace'a a Izzy do Aleca. Doszłam do pokoju chłopaka a zza drzwi słychać było chrapanie. Proszę nie mówcie mi, że On jeszcze śpi. Weszłam do pomieszczenia i zastałam słodki widok. Nasz kochany Will się ślini przez sen. Podeszłam do łóżka pochyliłam się nad głową chłopaka i zaczęłam szeptać mu do ucha aby się obudził. To jednak nic nie dawało więc po prostu krzyknęłam mu do ucha. Zaraz się podniósł.
- Ał! Co się dzieję? - zapytał zaspany.
- A to, że w Idrisie mamy być za godzinę a ty śpisz sobie w najlepsze. – chłopak potarł sobie czoło.
- Cholera zapomniałem. Proszę wyjdź muszę się ubrać. - posłucham rad i poszłam do siebie. Po drodze spotkałam dziewczyny
 
- U was też spali? - spytała konsternowana Clary.
-  Tak. A to śpiochy. My się meczymy od 6 nad ranem a oni śpią. Wiecie może jaka jest tego przyczyna? - spytałam.
- Alec mi powiedział. Oczywiście pod przymusem iż zrobili sobie męski wypad do baru i wrócili trzy godziny temu. - odparła Izzy. - Jak ja mam ich dosyć ich jedynym zadaniem było wstać na czas a i tak tego nie zrobili. Nie można liczyć na facetów.
- Ale na twojego Simona tak - skomentowałam.
- Jasne, że tak. Przecież wstał tak jak my.
- No bo jak spicie razem to się nie dziwie.- odpowiedziała Clary.- w nocy kręcisz się jak opętana. Raz z tobą spałam i więcej razy nie zamierzam.
Naszą rozmowę przerwał Alec, który właśnie wychodził z pokoju. Schodząc w dół zahaczyliśmy o pokoje Jace'a i Willa trzaskając w drzwi i wrzeszczeć w niebogłosy aby się pospieszyli. Poszliśmy przed drzwi Instytutu. W końcu po 15 minutach oczekiwania reszta chłopaków w tym Simon z którym nie wiadomo co się działo łaskawie do nas dołączyli. Clary otworzyła bramę i z nią za rękę przez nią przeszłam. Reszta zrobiła to samo pomijając trzymanie się za ręce. Wyrzuciło nas na środku Sali Anioła. Na podeście stała już Konsul Jia Penhallow a całe Konklawe siedziało już na ławach. Po przeteleportowaniu się wszystkie oczy zwróciły się na mnie. Moi przyjaciele i Simon, który według mnie dziwnie się zachowywał zasiedli w pierwszym rzędzie. A ja zostałam tam gdzie stałam.
- Dziecko podejdź do mnie. - odezwała się Konsul. Zrobiłam to co mi kazano i teraz stałam razem z Jiją na podeście zwróconym wprost na tłum nieznanych mi ludzi.
- Słyszeliśmy o twoim dość wyjątkowym przypadku. Bez Kielicha Anioła stałaś się jedną z nas - mówiła bardzo wyniośle. - Teraz musisz złożyć przysięgę i wpisać swoje imię i nazwisko do księgi. To co, możemy zaczynać?
- Tak.
- Połóż rękę na kodeksie i powiedz przysięgę. - przyłożyłam rękę na kodeksie, który leżał na środku mównicy i zaczęłam mówić:
Niniejszym przysięgam:
Będę mieczem Razjela, przedłużając jego rękę, by zwalczać zło.
Będę Kielichem Razjela, oddając swą krew w imię naszej misji.
Będę Lustrem Razjela; gdy wrogowie mnie dostrzegą, niech dojrzeją we mnie swoja twarz.
Niniejszym obiecuję:
Będę służyć z angielską odwagą.
Będę służyć z angielską sprawiedliwością.
I będę służyć z anielskim miłosierdziem.
Do czasu, gdy umrę, będę Nefilim. Ślubuję jako Nefilim i powierzam życie moje i mojej rodziny zgromadzeniu Clave w Idrisie.
Jia podała mi pióro i wpisałam imię i nazwisko do księgi, tym samym początkując nowy ród Silverthrush.
- Dobrze teraz jeden z Cichych Braci i jedna z Żelaznych Sióstr nałożą na ciebie ochronę.
- Żeby nie stało się tak jak z Jace’m - szepnęłam.
- Właśnie. – uśmiechnęła się do mnie. Wtem podeszli do mnie Żelazna Siostra i Cichy Brat. Nałożyli na mnie czar.
- przyszła pora na najważniejszy moment. Dostaniesz swoje pierwsze runy. Bracie Enochu, Jeremiaszu, proszę.- kolejny raz podeszli do mnie Cisi Bracia. Nie powiem wyobrażałam sobie ich trochę mniej strasznie. Oni są przerażający! Te zaszyte oczy, nawet pergaminowa szata. Brat Enoch wyciągnął stele z rękawa. swojej szaty i ujął mą dłoń. Po czym zaczął rysować runę Clairvoyant Sight. Pieczenie było bardzo duże ale spodziewałam się tego. Po chwili skończył a na mojej zewnętrznej stronie, prawej dłoni widniała czarna runa.
- Witamy w naszych szeregach nową Nocną łowczynie. Shadow Silverthrus.- odparła donośnie Konsul. Na sali rozbrzmiały gromkie brawa a ja poczułam się, że od dziś oficjalnie należę do tego świata i w końcu znalazłam gdzieś swoje miejsce na ziemi. Gdy brawa ucichły podeszła do mnie Żelazna Siostra, która wcześniej nakładała czar i podała mi kołczan.
- to taki prezent od nas. - szepnęła Jia. - musisz wiedzieć, że taką zobaczysz mnie tylko dzisiaj. - dopowiedziała równie szeptem. - a teraz idź do znajomych pewnie na ciebie czekają. Pięknie wyglądasz. - uśmiechnęła się promiennie.
- dziękuję. - pożegnałam się i zeszłam z podium podążając do grupki moich przyjaciół stojących w rogu sali. Były z nimi jeszcze dwie dziewczyny.
- I jak tam się czujesz? - spytała Clary
- Dobrze. Cieszę się, że mam  to już za sobą. Tyle stresu z tą przysięgą, bałam się iż coś pomylę.
- Ale nie pomyliłaś. – poklepała mnie pocieszająco i wspierająco Will.
- Ekhem. - wtrąciła dziewczyna z lekko szpiczastymi uszami.
- A no tak przepraszam. Shadow to jest Aline i Helen. - przedstawiła nas sobie rudowłosa.
- Cześć. Dużo o was czytałam. - uśmiechnęłam się a one dołączyły się do mnie
- Nie kłamaliście. Ona o nas wie. - powiedziała Aline niemal podskakując z szczęścia.
- Mówiłem. A wy nie chciałyście mi wierzyć. - odparł Jace.
- Shadow, ładne imię. - wtrącił Alec najpewniej zapobiegając kłótni.
- Dziękuję. - zarumieniłam się. Czemu tacy ładni chłopcy muszą być gejami? Żeby nie było nic do takowych nie mam.
- Pokaż. - nakazał. Widząc moją dezorientację odpowiedział.- kołczan. - całkiem zapomniałam, że trzymałam go w ręce ale posłusznie mu go podałam. - zobacz. - przejechał stelą po pasku i w kołczanie pojawiły się strzały a na ręce chłopaka łuk. - był śliczny. Czarny z niebieskimi runami. Strzały miały niebieski a raczej turkusowy pióropusz. A kołczan miał tego koloru skórzane paski.
- Łał. - tylko tyle zdołałam powiedzieć.
- Fajnie, prawda? - zapytał Alec.
- Tak. - podał mi moją broń. przejechał stelą po swoim kołczanie pokazując mi swój łuk. Jego był czarny z czerwonymi runami. Przejechał  z powrotem stelą i łuk zniknął.
- Mam tylko takie pytanie. Czy dostanę stele?
- A no tak zapomniałbym. - sięgnął do swojego paska z bronią, którą musi nosić nawet w garniturze. Wyciągnął z niego stele i mi ja podał.
- Dziękuję. - stela była walcowata z pięknymi zdobieniami w kształcie oplatających ją winorośli. - piękna.
- Tak samo jak ty. - wtrącił Will. Gdy to robił właśnie ukrywałam łuk. Zarzuciłam kołczan na plecy, który o dziwo całkiem ładnie komponował się z sukienką.
- Will...- odparłam.
- Wracajmy już. Clary otwórz bramę. - nakazał blondyn. Dziewczyna go posłuchała i przenieśliśmy się do instytutu. Tam zastała mnie miła niespodzianka w postaci Magnusa i tortu.
- Taka mała tradycja po dostaniu pierwszych run- powiedziała uradowana Izzy.
- Jejku, jak ja mam za to wszystko podziękować?
- Nie dziękuj to taki prezent od nas. - powiedziała Clary podczas gdy Magnus z Aleciem kroili tort. Ten był pyszny czekoladowy z czekoladowym ganaszem i konfiturą malinową. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się a ja nagle poczułam dziwne mrowienie na skórze. Nie powiedziałam o tym nikomu tylko wykręciłam się tym, że teraz wszystkie nerwy ze mnie spływają i jestem zmęczona. Dziwne uczucie wciąż ze mną było. Gdy odchodziłam od stołu, podczas wędrówki po korytarzu i w moim pokoju. Gdy byłam u siebie zauważyłam nowiusieńki strój bojowy. Postanowiłam się w niego przebrać i potrenować aby zapomnieć o tym dziwnym mrowieniu. Na sali w spokoju strzelałam sobie z mego łuku kiedy nagle...

*********************************************************************************

   Hej wszystkim!
Przychodzę do Was z kolejnym rozdziałem. Od razu uprzedzę, wiem, że nie tak wygląda ceremonia Wstąpienia ale zważywszy na to iż Shadow nie musi pić z Kielicha pozwoliłam sobie na wygląd ceremonii tak jak to sobie wyobrażałam. Oczywiście wymyślanie nazwisk itp. też wymyśliłam ja. Piszę o tym bo nie chcę nie potrzebnych zarzutów. Rozdział krótki za co przepraszam ale obiecuję, że następne będą dłuższe. W każdym bądź razie za wszystkie błędy przepraszam. Dodatkowo proszę o komentarze, to bardzo motywuje i daje znać, że ktoś ze mną tu jest.
Ps. Tak wiem, że Brat Jeremiasz nie żyje.

Uradowana ze słoneczka Córka Razjela ☺