piątek, 15 kwietnia 2016

SPECJALNY ROZDZIAŁ URODZINOWY




Clary  

   Wreszcie nadszedł ten dzień. – pomyślałam wstając jeszcze przed świtem z łóżka. Dziś odbędzie się przyjęcie urodzinowe z okazji 16 urodzin Shadow, co prawda nie ma dzisiaj 15 kwietnia ale z tego co się dowiedziałam dziewczyna nie obchodziła tak ważnych urodzin. Co szkodzi na przeszkodzie urządzenia ich dzisiaj? W końcu szykuje się najcieplejszy dzień w tym roku. Tak się cieszę, że możemy sprawić jej szczęście.
   Od rana wszyscy prócz Shadow są na nogach i szykują dekoracje, przekąski i inne atrakcje. Na placu za Instytutem Magnus urządził istny wodny raj. Mnóstwo zjeżdżalni, basenów i  zraszaczy. Dla tych co nie przepadają za wodą postawił ogromny Diabelski Młyn i górską kolejkę oraz  samochodziki do zderzania. Prawdę mówiąc nie sądziłam, że ten plac jest taki duży. Pomiędzy głównymi atrakcjami znajdowały się stoiska z watą cukrową, popcornem, różnymi napojami i butka z lodami.
   Jestem głównym zarządcą całych przygotowań. Wszystko spoczywa na moich barkach, ale co się dziwić przecież to ja to wszystko wymyśliłam. Podchodziłam do każdego i pytałam się czy wszystko jest gotowe. Simon i Izzy przygotowywali tort, Jace i Alec fajerwerki, Magnus wszystkie atrakcje a ja pilnowałam wszystkiego i robiłam dekoracje.  Will zajmował się swoją dziewczyną tak aby ta nie dowiedziała się niczego. W sumie miał łatwe zadanie bo Shadow cały czas spała.
   Ostatni raz sprawdziłam czy wszystko zostało dopięte na ostatni guzik. Gdy wszystko takie było, zebrałam wszystkich i zwartą grupą weszliśmy po cichu do pokoju naszej jubilatki.  Shadow spała jak zabita natomiast William leżał obok niej głaszcząc jej długie włosy. Wszyscy zebrani wykrzyczeli zgodnym chórem: „Wszystkiego Najlepszego”. Dziewczyna bardzo szybko się obudziła, wyjęła coś z pod poduszki i rzuciła tym czymś w naszą stronę. Przedmiot ze świstem przeleciał koło mojego ucha a potem wbił się w ścianę. Owym przedmiotem okazał się sztylet. Shadow podniosła się do pozycji siedzącej, jej oczy się rozszerzyły i rękami zakryła usta.
- Przepraszam. Taki odruch, mam nadzieje, że nic Ci się nie stało? – spytała gdy pierwszy szok minął. Odpowiedziałam, że wszystko jest w porządku. Dziewczyna wyskoczyła z łóżka i podbiegła aby uwięzić mnie w swoim żelaznym uścisku. Po dłuższej chwili odsunęła się ode mnie. – zaraz, zaraz mówiliście, „Wszystkiego Najlepszego” ale przecież nie mam dziś urodzin. Prawdziwa data była kilka miesięcy temu.
- Ale wiem z dobrych źródeł, że takowych nie obchodziłaś.  –dziewczyna znacząco spojrzała na swojego chłopaka, ten tylko wzruszył ramionami. – a dziś jest idealny dzień na uczczenie tego. Więc czemu by nie? – kontynuowałam.
- Na Anioła. Wy naprawdę nie macie nic innego do roboty jak rozpieszczanie mnie? – spytała z przekąsem w głosie.
- Nie, raczej nie. Od pewnego czasu to stało się główną atrakcją. – odpowiedział Jace. Shadow wybuchła głośnym i szczerym śmiechem. Spojrzała na siebie a na jej policzki wskoczył rumieniec. Albowiem była w samej za dużej koszulce Willa i koronkowych czarnych majtkach. Szybko zakryła się rękoma. Widać było, że szukała najpewniej szlafroka, niestety nigdzie go nie było.
- Dobra damy Ci czas na przygotowanie się. Masz na to 15 minut potem będziesz nasza. – uśmiechnęłam się do niej. Widząc, że już próbuje otworzyć usta aby najprawdopodobniej zaprzeczyć wtrąciłam. – nie możesz się wycofać wszystko jest już przyszykowane. – wychodząc z pokoju jako ostatnia dodałam. – Will się tobą zajmie. Pilnuj jej. – ostatnie słowa powiedziałam bez głośnie kierując je do chłopaka. Ten prawie nie widocznie skinął głową.
   Wyszłam z pokoju. Przed drzwiami zastałam moich przyjaciół i chłopaka. Wszyscy byli bardzo szczęśliwi. Alec obracał w palcach sztylet, który wcześniej tkwił w ścianie.
- Chyba wszystko się udało. – odparł czarnowłosy. – nieźle, śpi z sztyletem pod poduszką, jak to mówią przezorny zawsze ubezpieczony. -  zaśmialiśmy się i zeszliśmy do naszego „domowego” wesołego miasteczka.

Shadow

   Po tym jak moi „goście” wyszli z pokoju, rzuciłam się na szyję mojemu chłopakowi. Ten odwzajemnił uścisk i pocałował mnie w czoło.
- Wiedziałeś. – bardziej stwierdziłam niż zapytałam. Na jego twarzy zagościł zabójczy uśmiech, który tak bardzo kochałam.
- Jasne, że wiedziałem. A teraz chodź się ubrać bo jak się nie wyrobimy to będzie z nami źle. Uwierz wiem co mówię. – po tych słowach zaciągnął mnie do garderoby. Wybrał dla mnie krótkie, jasne, dżinsowe spodenki poprzecierane w niektórych miejscach i miętową koszule z kołnierzykiem ze złotymi ćwiekami bez rękawów, do tego złote sandałki i kostium kąpielowy?
- Po co mi kostium? – zapytałam zdezorientowana. Ten był śliczny, dwu częściowy i miętowy w szare paseczki. Chłopak tylko się uśmiechnął i wręczył mi ubrania, i wyszedł do pokoju. Zrobiłam to samo i skierowałam się do łazienki, tam zrobiłam poranną toaletę i ubrałam się w przyszykowane ubrania i kostium kąpielowy (od aut. Wiecie, najpierw kostium a na to reszta ubrań ☺), a z włosów zrobiłam luźnego kłosa opadającego na lewe ramię. Z półki zgarnęłam jeszcze okulary przeciwsłoneczne i  kapelusz, na niego założyłam okulary. Gotowa wyszłam z łazienki.
   Chłopak czekał na mnie siedząc na moim łóżku. Wyglądał zabójczo. W krótkich dżinsowych spodenkach i białej koszulce z nadrukiem z włosami postawionymi na żel i okularach słonecznych. Chwycił moją dłoń i razem ze splecionymi palcami wyszliśmy z pokoju. Gdy byliśmy przed wyjściem na plac Instytutu Will zakrył mi dłońmi oczy i zaczął prowadzić. Gdy przeszliśmy przez drzwi poczułam ogromne ciepło a potem usłyszałam śpiewane „sto lat”. Will odkrył mi oczy i ujrzałam olbrzymi tort i wszystkich moich znajomych wliczając w to Panią Konsul, Alice po prostu wszystkich nawet Jima i Tessę oraz Williama Herondala. Nie było tylko mojej byłej rodziny.  Gdy skończono śpiewać Will pocałował mnie a potem razem podeszliśmy do tortu. Po moich policzkach zaczęły płynąć łzy szczęścia. Szybko je otarłam i zaczęłam kroić tort na prośbę Clary. Ten był pyszny, czekoladowo – miętowy. Gdy wszyscy już zjedli zaczęliśmy się bawić. Nie mogłam uwierzyć w to co właśnie widzę, na placu było istne wesołe miasteczko. Od razu z Willem wskoczyliśmy na kolejkę górską. Jeździliśmy nią chyba z trzy razy. Potem poszliśmy na samochodziki z całą naszą grupą przyjaciół. Zjedliśmy lody i watę cukrową. Po około dwóch godzinach cudownej zabawy na podium znajdującym się na samym środku placu weszła Clary. Postukała kilka razy w mikrofon i gdy upewniła się, że ten działa zaczęła mówić.
- Drodzy Panie i Panowie. Zapewne każdy z Was wie dlaczego się tu zjawiliście, jednak gdyby ktoś zapomniał, przypomnę. Dzisiaj obchodzimy 16 urodziny Shadow. Każdy z Was wie, że Shadow 16 lat już ma od pewnego czasu, ale do tej pory nie miała imprezy urodzinowej z racji tego, że jesteśmy jedną wielka rodziną, urządziliśmy je dzisiaj. – po wypowiedzianych słowach wszyscy spojrzeli się w moją stronę. – a teraz zapraszamy na scenę naszą jubilatkę aby przemówiła. Shadow musisz zrobić co chcesz aby nam zaimponować w końcu na prezenty trzeba zasłużyć. – skończyła rudowłosa. Will, który trzymał mnie za rękę ścisnął ją na dodanie otuchy. Goście zrobili przejście a ja chwiejnym krokiem weszłam na scenę.
- Cześć wszystkim. Naprawdę dziękuję za to wszystko, ale nie trzeba było. Dziękuję za fatygę, po prostu dziękuję, że jesteście. Jeszcze nigdy nie miałam takich urodzin, zawsze wiecie kawałek tortu i świętuj sobie sama. Nawet nie wiecie ile to dla mnie wszystko znaczy. – po moich policzkach kolejny raz w tym dniu popłynęły łzy. – tutaj jako Nocna Łowczyni znalazłam, najwspanialszego chłopaka na świecie, nie obraź się Jace – uśmiechnęłam się do niego, widząc go w tłumie odwzajemnił uśmiech. – znalazłam, najlepszych przyjaciół jakich ktokolwiek i  kiedykolwiek mógł sobie wymarzyć, rodzinę, dom a także moje prawdziwe ja. – na twarzach wielu zebranych, zagościły uśmiechy a także łzy. – kończąc tą jakże rozczulającą wypowiedź. – wszyscy wraz zemną wpadli w śmiech. – zaśpiewam dla Was jeżeli tylko mi pozwolicie. To będzie akapela kierowana głównie do mojego chłopaka.
Every night in my dreams
I see you, I feel you
That is how I know you go on
Far across the distance
And spaces between us
You have come to show you go on

Near, far, wherever you are
I believe that the heart does go on
Once more you open the door
And you're here in my heart and
My heart will go on and on

Love can touch us one time
And last for a lifetime
And never let go till we're gone
Love was when I loved you
One true time I hold to
In my life we'll always go on

Near, far, wherever you are
I believe that the heart does go on
Once more you open the door
And you're here in my heart and
My heart will go on and on

You're here there's nothing I fear
And I know that my heart will go on
We'll stay forever this way
You are safe in my heart and
My heart will go on and on
   Skończyłam śpiewać. Rozległy się gromkie brawa. Ukłoniłam się a z tłumu wybiegł nie kto inny jak Will. Złapał mnie w pasie i ściągnął ze sceny. Wpił się w moje usta i zaniósł mnie do naszych najbliższych przyjaciół. Tam każdy z „nie wiadomo” jakiego powodu trzymał ręce za plecami. Mój chłopak odstawił mnie na ziemię.
- Jak widzę zasłużyłaś na prezenty. – uśmiechnęła się Clary i podała mi małe zawiniątko. Otworzyłam je i ujrzałam „spinkę” do włosów z wysuwaną głowicą. Co się okazało w środku znajdował się mały sztylecik. – piękne, użyteczne i przydatne gdy zapomnisz broni. – szepnęła mi do ucha.
   Następny z prezentem był Jace, który dał mi nowy pas z bronią. Później Alec z zapasowym łukiem, Izzy, która dała mi szpilki, Simon, który dał mi jakieś stare wydanie „Naruto”, na samym końcu był Magnus, który podarował mi perfumy zrobione specjalnie dla mnie. Nie powiem zapach był zabójczy.
- Ode mnie dostaniesz w odpowiednim momencie. – szepnął mi do ucha Will.
   Potem nastąpiło rozpakowywanie prezentów od reszty gości. Dostałam bardzo dużo, różnej broni, ubrań, dodatków i innych. Najważniejszym prezentem był pierścień rodowy od Pani Konsul. Na pierścieniu znajdował się drozd i sztabki srebra. Na całej długości pierścienia przeplatały się na przemiennie. Byłam bardzo zadowolona do czasu aż Will kazał zostać mi tylko w stroju kąpielowym. Wziął mnie na ręce, podszedł do basenu i niespodziewanie mnie do niego wrzucił. Zaczęłam wierzgać nogami i rękami. Chyba zapomniałam wspomnieć, że nie umiem pływać. Basen był bardzo głęboki co za tym idzie do dna też jest daleko. Powoli zaczęłam tracić świadomość. Gdy byłam na pół przytomna jakieś silne ręce złapały mnie i wyciągnęły z wody. Osoba, która była dla mnie teraz jednym wielkim rozmazanym obrazem nałożyła mi iratze a obraz i mój oddech zaczął wracać do normy. Wokół mnie zebrało się nie małe zbiorowisko. Osobą, którą mnie wyłoniła okazał się być sprawca całego tego zajścia.
- Na Anioła, nie mogłeś mnie uprzedzić, że wrzucisz mnie do basenu śmierci? – spytałam śmiejąc się. Miny chłopaka i reztę zebranych wyrażały zaskoczenie, strach i ulgę. – Żeby chcieć utopić swoją dziewczynę i to na jej imprezie? Chyba powinnam to zgłosić. – nie przestawałam się śmiać. Will podbiegł do mnie aby zamknąć mnie w szczelnym uścisku. – O a teraz na dodatek chcesz mnie udusić. – odpowiedziałam, chłopak delikatnie poluźnił uścisk i kazał wracać wszystkim do zabawy mówiąc iż nic mi nie jest.
- Przepraszam. Nie mówiłaś, że nie umiesz pływać. Zdawało mi się, że jak twój brat jest w tym taki dobry to ty też. – odpowiedział. Westchnęłam cicho.
- Will ja nie jestem moim bratem. Ja jestem sobą i owszem nie mówiłam bo nie pytałeś. Z resztą jak myślisz czemu przez cały dzień trzymałam się z daleka od wody? – zapytałam, uśmiechając się. Nie chciałam psuć sobie ani nikomu innemu tego dnia. W końcu to tylko taki mały incydent. Przez, który mogłaś zginąć. – powiedział mój wewnętrzny głos. Oj zamknij się – odpowiedziałam mu.
- Wiem, że nim nie jesteś. Jesteś sto razy ładniejsza i na pewno sto razy więcej umiesz. A teraz jeśli pozwolisz wejdziesz ze mną do wody i trochę pouczymy się pływać. W końcu jesteś Nefilim a nam nie wypada się bać. – odpowiedział.
- Wiesz, Jace boi się kaczek. – zaoponowałam, gdy chłopak podawał mi rękę aby pomóc mi wstać.
- Tak, muszę przyznać jego strach jest dość zabawny. – odpowiedział. Obydwoje wybuchliśmy śmiechem.
   Zgodziłam się na lekcje pływania, bo wszystko co robię z Williamem jest wspaniałe. Takie też było pływanie. Nie sądziłam, że położenie się na wodzie może być aż tak bardzo odprężające. Po nauce poszliśmy na zjeżdżalnie wodne a później zrobiliśmy sobie zawody z całą naszą paczką (Clary, Jace, Alec, Izzy, Will i czasem Simon) w ślizganiu się na macie zroszonej przez wodę. Sędzią był Magnus a całe rozgrywki wygrał Alec, na drugim miejscu był Jace a na trzecim Will. Niestety ani jedna dziewczyna nie załapała się na podium ale jakoś nikt się tym nie przejął. Każdy dobrze się bawił i to było najważniejsze.
   Gdy dzień skłaniał się ku końcowi a słońce zaczynało powoli zachodzić zabrałam Willa na diabelski młyn aby obejrzeć cały zachód słońca w pełni z góry. Wsiedliśmy do jednego z wagoników i koło ruszyło. Zatrzymało się na górze. Will ujął moje dłonie i wręczył mi małe podłużne pudełeczko.  Otworzyłam je i mym oczom ukazał się piękny srebrny naszyjnik. Za zawieszkę służyły dwie splecione ze sobą dłonie od których odchodziły skrzydła. Na odwrocie każdej z dłoni były wygrawerowane nasze imiona. Lewa należała do Willa a prawa do mnie. Ucałowałam Willa bardzo mocno i wtuliłam się w niego. Poprosiłam go aby zapiął mi naszyjnik. Gdy ten leżał już w głębieniu mojej szyi wtuliłam się w chłopaka i razem wpatrywaliśmy się w zachodzące słońce.

**********************************************************************************
   Cześć wszystkim. ☺
Przesyłam dla Was kolejny tym razem urodzinowy rozdział. Urodzinowy rozdział z okazji urodzin. Pomysł z miasteczkiem zaczerpnęłam z obchodzenia swoich urodzin (ja się nie topiłam☺). W każdym razie mam nadzieje, że taki rozdział się spodobał. Zastanawiam się czy nie wykorzystać niektórych rzeczy takich jak pierścień rodowy Shadow i naszyjnik w późniejszych rozdziałach w głównym opowiadaniu. Piszcie co o tym myślicie. Za wszystkie błędy przepraszam.
Pozdrawiam uszczęśliwiona Córka Razjela ☺
Ps. Rozdział bez notki zawiera 2169 słów. Jak do tej pory jeden z  najdłuższych. Jak chcecie mogę pisać pod każdym rozdziałem ile jest słów.

1 komentarz:

  1. Dzięki za miłe słowa. A co do urodzin to muszę nieskromnie przyznać, że takie były :)

    OdpowiedzUsuń

Piszcie w imię Razjela...