Shadow
Byłam na treningu kiedy nagle zobaczyłam jakąś postać lewitującą nad ziemią. Strzeliłam do niej lecz strzała przeleciała przez nią na wylot. Postać szła w moim kierunku aż w końcu przystanęła tak abyśmy mogły patrzeć sobie w oczy.
- Witaj - powiedziała. Miała bardzo przyjemny i ciepły głos. Ubrana była w białą szatę.
- Kim jesteś i czego tu szukasz i jak weszłaś do środka? – zapytałam cały czas mierząc w nią z łuku. Ta lekko się uśmiechnęła aby najprawdopodobniej uspokoić mnie. Z resztą jej słowa to potwierdzały. Wyciągnęła do mnie swoje dłonie.
- Spokojnie. Nie bój się mnie. Nie zrobię Ci krzywdy. Czekaliśmy na ciebie. Jestem Charlotte Branwell. Masz dar moje dziecko. Tak jak Jace i Clary. Widzisz i wyczuwasz duchy. – starała mi się wytłumaczyć najwyraźniej najprościej jak tylko umiała.
- Co proszę? – krzyknęłam, przerażona. Chwilę temu stałam się prawowitym Nefilim a teraz dowiaduje się, że widzę i wyczuwam duchy. Po prostu wspaniale.
- To prawda. Możesz pomóc zbłąkanym dyszą gdyż tylko ty potrafisz z nami rozmawiać.- odpowiedziała, układając swoje dłonie wzdłuż ciała. Opuściłam swój łuk i zaczęłam przyglądać się kobiecie. Miała brązowe włosy i nazywała się Charlotte czyli tak jak to było w książce. Nie wyglądała staro bardziej na 25 góra 30 lat.
- Clary, Alec, Jace chodźcie tu! - wrzasnęłam. Ci po chwili się zjawili z zatroskaniem wymalowanym na twarzy. A duch stał w tym samym miejscu co poprzednio.
- Co się dzieję? - wykrzyczeli wszyscy naraz. Sapnęłam cicho. Schowałam łuk a potem stelę i założyłam ręce na piersi.
- Powiedzcie co tam widzicie. - wskazałam na miejsce gdzie stoi Charlotte. Wszyscy jak jeden mąż skierowali w pokazane przeze mnie miejsce swoje głowy. Wpatrywali się bardzo uważnie ale tak jakby wcale nie widzieli nic specjalnego.
- No wiesz, tam dalej są tarczę na łuk. A tak to to nic. - odpowiedział Jace, Clary podeszła do mnie i przyłożyła rękę na moje czoła, „nie ma gorączki” stwierdziła z przekonaniem, ja natomiast westchnęłam sfrustrowana zaistniałą sytuacją. Jeszcze chwila a wyślą mnie do psychiatryka.
- Nie widzicie jej? – zapytałam załamującym się głosem. Wszystkie głowy skierowały się w moją stronę. Patrzyli na mnie jak na wariatkę. Na twarzy Charlotte widniał pokrzepiający uśmiech.
- Kogo? – zapytała z zaciekawieniem Izzy.
- No jej. - wskazałam na kobietę. Moi przyjaciele jeszcze raz zaczęli wpatrywać się we wskazane miejsce a ja z bezradności opadłam na kolana. Charlotte podeszła do mnie. Poruszała się tak jakby wcale nie dotykała ziemi czemu wcale bym się nie zdziwiła. Przykucnęła przy mnie i położyła rękę na moim ramieniu a raczej spróbowała to zrobić gdyż jej ręka przenikła przez moje ciało. Poczułam dziwny chłód.
- Widzisz, tylko ty mnie możesz zobaczyć teraz mi wierzysz? Tak działa twój dar dziecko. – odparła pokrzepiająco. Poczułam dziwną siłę tak jakby coś kazało mi jej zaufać, tak też zrobiłam.
- Tak. Co ja mam niby teraz zrobić? – zapytałam bardziej siebie niż kogokolwiek innego. Kobieta najprawdopodobniej pomyślała iż pytanie kierowane jest do niej więc po krótkiej chwili mi odpowiedziała.
- Dowiesz się w swoim czasie. Na razie musisz znowu połączyć Tessę i Willa Herondala.- kobieta zaczęła znikać. Było tak jak by wchodziła w jakąś mgłę i po chwili jej obraz całkowicie zniknął a wraz z nim mrowienie na skórze.
- Charlotte ,Charlotte! – wykrzyczałam w pustkę. Po moich policzkach popłynęły samotne łzy.
- Z kim ty rozmawiasz?- zapytał Alec. Gdy rozmawiałam z kobietą było tak jakbyśmy znajdowali się w tym pomieszczeniu ale bez nikogo innego. Nie wiem czy wcześniej coś do mnie mówili, ale jeżeli tak to dopiero teraz ich usłyszałam. Słysząc pytanie Aleca wyszłam tak jakby z transu.
- Rozmawiałam z jak mi się wydaje, duchem. Chyba widzę duchy… pomocy. - wyjąkałam. Nagle znalazłam się w objęciach Willa. Coś czułam, że mi nie wierzą i myślą, że jestem niespełna rozumu. Bałam się, że ktoś wypowie słowa w stylu „ nie martw się, mamy tu naprawdę dobrych psychiatrów” albo „ na pewno spróbujemy Ci pomóc i wszystko wróci do normy”. Jednak wbrew moich wszystkich obaw nic takiego nie nastąpiło.
- Jak to? – usłyszałam ciche pytanie wypowiedziane z ust Jace’a.
- No wiesz, rozmawiam z duchami, takie czary-mary. – zaśmiałam się. W jednej chwili przyjęłam zaproszenie od dobrego humoru.
- Czyli masz dodatkowe zdolności jak Clary i Jace. – napomknęła Izzy. Pokiwałam głową a na twarzach wszystkich prócz Simona zagościł uśmiech. Na twarzy chłopaka zaś grymas jakby zazdrości.
- Chyba tak. Ale to jest przerażające. – odpowiedziałam. Wcale nie kłamałam. Kto by się nie bał rozmawiania z osobą, która od dawna nie żyje. Co prawda jestem Nefilim i teoretycznie niczego nie powinnam się bać no ale być przewodniczką zmarłych dusz czy coś w tym stylu jest naprawdę dziwne.
- Z kim rozmawiałaś? – spytał Alec. Nawet się nie obejrzałam a wszyscy siedzieli obok mnie. Westchnęłam cicho i odpowiedziałam.
- Z Charlotte Branwell, mówiła, że mam połączyć Willa Herondala i Tessę. Tylko jest taki mały problem jak to zrobić? Z tego co wiem, Tessa podróżuje z Jemem. A ostatnia wieść gdzie się znajduje to Labirynt, a z tego co wiem tamtejsze czarownice nie są chętne do odwiedzin.
- Możemy Ci pomóc, a teraz chodźmy spać. – odparł uprzejmie Will. Posłuchałam i poszłam do siebie. Spałam spokojnie aż znowu obudziło mnie mrowienie. Z początku nic nie widziałam, jednak po chwili dojrzałam postać stojącą w kącie.
- Kim, kim ty jesteś. - spytałam zaskoczona i zła a zarazem podniecona, podnosząc się do pozycji siedzącej na łóżku. Postać podeszła bliżej i dopiero teraz mogłam zobaczyć iż jest to mężczyzna o czarnych włosach i niebieskich oczach.
- Jestem William Herondale. – przedstawił się grzecznie i nisko skłonił, jak to robiono w dawnych czasach. - Słyszałem od Charlotte, kim jesteś. Miło mi poznać. - odparł chłopak i podał mi rękę. Próbując ją ująć moja dłoń przeleciała przez niego. Jaka widać z duchem mogę rozmawiać i go widzieć ale dotknąć nie. Choć przekonałam się o tym już wcześniej wciąż nie mogłam się przyzwyczaić.
- mnie również. Przyszedłeś abym Ci pomogła? Niestety mam złe wiadomości, ja nie wiem jak. Nawet nie mam pojęcia gdzie jest Tessa. - powiedziawszy to odczułam dziwny gniew. Miałam pomagać a nawet nie wiem jak. Jestem beznadziejna.
- Błagam spróbuj ją namierzyć. Sam byłem Nefilim i wiem, że macie runy tropiące. I proszę Cię tylko abym mógł z nią chodź chwilę porozmawiać. - powiedział zmartwiony chłopak. Zrobiło mi się przykro. Tessa nie śmiertelna najpierw straciła Jema a później Willa. A potem odzyskała Jema - to straszne i dość skomplikowane.
- Ale niby jak? Podobno tylko ja Was mogę widzieć. - odpowiedziałam bezsilnie. Naprawę chciałam mu pomóc.
- Ja będę mówił do ciebie, a ty będziesz powtarzać to Tessie. Spróbuję chodź na parę sekund się jej pokazać, wtedy uwierzy. - odpowiedział na moje niezadane pytanie.
- W takim razie dobrze. Spotkajmy się za dwa dni. Wtedy do niej pójdziemy a w każdym bądź razie spróbujemy wytropić. Najpierw muszę przesłać ognistą wiadomość do Labiryntu o prośbę o spotkanie z tamtymi czarownicami. Może One będą wiedzieć gdzie jest twoja żona. Ale niczego nie obiecuję. Czarownice, które tam się znajdują rzadko chcą z kimś rozmawiać. - odpowiedziałam chłopakowi.
- Dobrze. Muszę Ci coś powiedzieć. Radzę zacząć Ci się przyzwyczajać do tego mrowienia i widzenia nas. Twój dar jest wyjątkowy, bo jesteś prosto z krwi Razjela. Do końca twojego życia będziesz nas czuć i widzieć a z czasem twoja moc się pogłębi. My duszę będziemy mieli Cię w opiece. Powodzenia Shadow i do zobaczenia. - chłopak zaczął rozpływać się w powietrzu dokładnie tak samo jak wcześniej Charlotte.
- Will, co masz na myśli mówiąc, że moje moce się pogłębią? - zapytałam zatrzymując chłopaka.
- Zobaczysz. - uśmiechnął się i zniknął. Znowu? Czy duchy mają w zwyczaju najpierw mówić, że wszystko zobaczę w swoim czasie a potem zniknąć? To jest frustrujące.
Wróciłam z powrotem do łóżka jednak nie mogłam zasnąć. Postanowiłam iść do mojego przyjaciela, obecnego Willa. Po chwili znajdowałam się przed jego pokojem w samej koszuli nocnej. Bez pukania weszłam do pomieszczenia. Było ciemno ale wcześniej narysowałam sobie runę „nocnego widzenia”. Po treningu zamiast od razu iść spać przestudiowałam trochę Szarej Księgi abym miała jakieś pojęcie o runach. Jak widać przydało się. Podeszłam do łóżka chłopaka. Lekko nim potrząsnęłam a on natychmiast otworzył oczy.
- Shadow, coś się stało? - zapytał cały zaspany chłopak. Miał całe zmierzwione włosy i gołą klatę.
- Pomijając to, że nawiedził mnie przodek Jace'a w środku nocy, to nie mogę spać. - odpowiedziałam siadając na jego łóżku.
- Poczekaj czy ja dobrze słyszałem? W środku nocy, nawiedził cię duch? - zadał pytanie przeciągając się. W sumie była 2 nad ranem, więc nie dziwie mu się, że jest zmęczony.
- Tak. Prosił mnie o przysługę. A ja proszę ciebie. Pomożesz wysłać mi wiadomość do Labiryntu? - potwierdził skinieniem głowy.- Will?
- Tak?
- Czy... mogę z tobą spać? Z tobą czuję się najpewniej. Jesteś moim najlepszym przyjacielem.- wyszeptałam każde słowo. Po chwili chłopak odkrył kołdrę zapraszając mnie tym samym do łóżka. Na moje policzki wypłynęły rumieńce. Szczerze nie myślałam, że się zgodzi. Wskoczyłam obok niego a on objął mnie ramieniem. Położyłam swoją głowę na jego nagim torsie. poczułam, że jego serce przyśpiesza. Jestem taka głupia. Zapomniałam, że się we mnie zakochał a wskakuję mu do łóżka dając nadzieję.
- Zawsze jesteś tu mile widziana. - odpowiedział cicho. Zachichotałam na to stwierdzenie.
- Chciałabym iść jutro na polowanie. - odparłam zmieniając temat. Czułam, że gdybym tego nie zrobiła nasza rozmowa mogłaby zajść w złym kierunku.
- Shadow, nie przeszłaś jeszcze szkolenia. Nie umiesz run, posługiwania się serafickim ostrzem a także nie masz jeszcze sprawności Nocnego Łowcy. Dla każdego demona byłabyś istną przekąską i przynętą. Nie mogę pozwolić by coś Ci się stało.- odparł zatroskany chłopak. Po jego słowach obróciłam głowę w jego kierunku i łypnęłam na niego groźnie.
- Mam Ci przypominać co zrobiłam po godzinnym treningu z Izzy. A później po treningu z Aleciem. Chciałabym Ci przypomnieć, że tydzień jeszcze nie minął a ty przegrałeś zakład. Więc jeśli dobrze pamiętam masz mi służyć lub jak wolisz robić to co ja chcę. A ja chcę iść na polowanie. I dam radę. Nie prawdą jest też to, że nie potrafię run. Wcześniej przestudiowałam prawię całą Szarą Księgę. Wiem co nieco. - chłopak westchnął. Wiedział, że mam rację.
- Zakład to zakład. Jutro i tak miałem z Jace'm i Alec'iem wybrać się do Pandemonium. Mam nadzieję, że nie będą mieli nic przeciwko temu abyś z nami poszła. A jeśli nawet, myślę, że przegrają negocjacje z tobą. - zaśmiał się a ja do niego dołączyłam. Bardzo się cieszyłam, że być może jutro zabiję pierwszego w swoim życiu demona.
- Nawet nie wiesz jaka jestem szczęśliwa, że Was mam. W sumie cieszę się nawet, że odeszłam od tamtej rodziny. Pewnie nawet za mną nie tęsknią. – posmutniałam na wspomnienie tamtego życia.
- Jeśli chcesz, jutro przed polowaniem możemy ich odwiedzić. Znaczy będziesz mogła ich zobaczyć bo twoja była rodzina myśli, że zostałaś śmiertelnie postrzelona. - odpowiedział chłopak głaszcząc moje długie włosy.
- W zasadzie tamta dziewczyna nie żyję. Teraz jestem kimś innym i jestem z tego bardzo zadowolona. Dzięki tamtemu postrzałowi moje życie co prawda zmieniło się o 180* ale teraz jestem o wiele szczęśliwsza. Naprawdę. Tylko te duchy troszkę przeszkadzają. Tak w ogóle to mamy towarzystwo.
- Co? Jak to? - zapytał zaskoczony.
- To co słyszałeś. Kot ducha jest tutaj. Prosi o rybę a wtedy jego dusza będzie zaspokojona. - odparłam poważnie.
- Naprawdę? - spytał zaciekawiony a zarazem zdziwiony.
- Nie, tylko żartowałam. Chciałam zobaczyć twoja reakcję. - zaśmiałam się. Chłopak posłał mi kuksańca w ramię i dołączył się do mnie.
- Jak w ogóle wiesz, że spotykasz ducha? Jak je odczuwasz? Jakie to uczucie? - zapytał zaintrygowany Will. Jak widać przyszłam do niego spać a tu powstała całkiem długa konwersacja.
- Na początku jest delikatne mrowienie na całym ciele. Potem gdy duch jest blisko mrowienie się nasila i jest ze mną dopóki duch nie zniknie. To jest naprawdę dziwne. Widzieć dusze zmarłych osób i mieć możliwość porozmawiania z nimi. A jestem Nocną Łowczynią od czterech dni, a już przytrafiły mi się pierwsze przygody. - odpowiedziałam bardziej wtulając się w Willa.
- Jak widać jesteś wyjątkowa. A teraz chodźmy spać. Jutro czeka na ciebie ciężki dzień. - odpowiedział chłopak ziewając.
- Zgadzam się. Ale muszę powiedzieć Ci o jeszcze jednej rzeczy. Po wakacjach miałam iść do drugiej liceum. Jak mówili moi nauczyciele byłam wybitnie uzdolniona. Denerwowało mnie to, bo każdy uważał mnie za idiotkę, szczęściarę, kujonkę tylko dlatego, że lepiej się od nich uczyłam. Po wakacjach chciałam zacząć nowe życie. Nowa szkoła, ludzie nikt by mnie nie znał, poznawali by mnie taką jaką jestem a nie taką jaką widzą mnie inni. Gdy do mojej klasy dołączali nowi uczniowie na początku mogłam z nimi rozmawiać, ale potem cała klasa mówiła jaka to ja jestem. A wiesz, co jest w tym najlepsze? Nigdy nie dowiem się czy moje wyobrażenia odnośnie liceum się sprawdzą. Teoretycznie mogłam skończyć edukację na gimnazjum bo poziomem wiedzy przewyższam nawet niektórych studentów. Tylko teraz się tak zastanawiam po co mi było to wszystko? Kim zostałabym w przyszłości? Naprawdę te wszystkie wydarzenia mnie uratowały. Uchroniły od obłędu i w końcu dzięki nim mam prawdziwą rodzinę i przyjaciół. Dziękuję, że przyjęliście mnie jak swoją. - pocałowałam chłopaka w policzek. - dobranoc Williamie. - powiedziałam cichutko.
- Dobranoc moja mała Shadow. - jego słowami a moim wywodem zakończyliśmy dzień a w zasadzie, nie spanie. Po całusie chłopak od razu zasnął a ja jeszcze przez chwile wpatrywałam się w jego gęste, brązowe włosy, które opatulały jego twarz a potem dołączyłam do krainy Morfeusza.
Witam wszystkich! ☺
Tak jak obiecałam, rozdział dłuższy (bez notatki 2240 słów), mam nadzieję, że uszczęśliwię tym niektóre osoby. W rozdziale za dużo się nie dzieje, ale obiecuję, że w kolejnych to się zmieni. Odnośnie rozdziału specjalnego. Ten jest już napisany i tylko czekać na piątek.
Mam nadzieje, że rozdział choć trochę przypadł Wam do gustu. Za wszystkie błędy przepraszam.
Pozytywnie zakręcona Córka Razjela. ☺
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Piszcie w imię Razjela...