Bezimienna
- Oj wielki, potężny Nocny Łowco chyba nie za bardzo radzisz sobie z łukiem. - powiedział Alec zakładając sobie ręce na klatę.
- Cicho bądź. Wiesz, że nienawidzę tego robić.
- I nie wiesz gdzie jest przód łuku a gdzie tył. – dodałam.
- Jesteś taka mądra to pokaż co potrafisz. – odpowiedział kąśliwie.
- Ok, daj łuk. - i Will mi podał. Przyjęłam postawę, napięłam cięciwę, wycelowałam i trafiłam w sam środek tarczy.
- Po prostu fart. Strzel jeszcze dwa razy w środek a przez tydzień będę robić co chcesz a jeżeli nie to ty będziesz robić co ja chcę. - odparł pewny siebie chłopak.
- Ok zakład stoi. Alec przetniesz? - ten skinął głową a ja i Will podaliśmy sobie ręce. - Dobrze. Alec mogę prosić o strzały?
- Oczywiście. - podając mi je dodał - utrzyj mu nosa mała. - uśmiechnął się.
- Obiecuję.- ustawiłam się i puściłam strzałę ta poleciała dokładnie w to samo miejsce co poprzednia rozdwajając ją na dwie części. - raz. - odliczyłam. I strzeliłam drugi raz kolejny raz strzała przecięła strzałę. - i dwa. Dziękuję.
- Dziewczyno jesteś pewna, że nigdy nie strzelałaś? - spytał uradowany Alec.
- Tak. Pierwszy raz miałam łuk w ręce. - odparłam czerwieniąc się.
- To widzę, że mam ostrą konkurentkę. Masz wrodzony talent i perfekcyjne oko. Jeżeli się zgodzisz chciałbym codziennie cię uczyć. Nie możemy zmarnować takiego talentu.
- Jasne, że się zgadzam - odparłam z uśmiechem na twarzy.- także wiesz Will idź mi po coś do picia i dla Aleca też coś weź. - posłał mi piorunujące spojrzenie i wyszedł z sali.
- Będziesz musiała wybrać swoją specjalizację, którą jak sądzę jest łuk. Jutro na ceremonii dostaniesz swą broń więc do jutra musisz przejść wszystkie treningi i zobaczyć w czym jesteś najlepsza.
- Dobrze. To kiedy zaczynam?
- W sumie to teraz. Clary chodź tu! - po słowach chłopaka ruda dziewczyna zaskoczyła z trapu zawieszonym ponad naszymi głowami.
- To co zaczynamy? Jesteś świetna w strzelaniu zobaczymy jak pójdzie Ci ze sztyletami. - skinęłam głową. - Alec kukła. Chłopak poszedł do małego pomieszczenia z guzikami i pod naszymi nogami wyskoczyła owa rzecz. Clary wyciągnęła sztylety i zaczęła ją siekać potem podała je mi a ja z lekkim wysiłkiem starałam robić się to co ona. Jednak nie wychodziło mi to najlepiej. W między czasie Will przyniósł nam wodę. A potem nadeszła pora na trening z Jace’m. Ten poszedł mi fatalnie. Miecz oburęczny był po prostu dla mnie za ciężki i nie dałam rady się nim posługiwać. Po wyczerpującym treningu wszyscy do mnie podeszli.
- I jak tam? - spytał Jace.
- Nie najgorzej tylko jestem zła o ten miecz.
- Nie martw się tym, ja też na początku nie umiałam się nim posługiwać. Każdy ma jakieś słabości. - pocieszała mnie Clary.
- Za to jesteś świetna w łuku i to jest chyba twoja specjalizacja. - powiedział Jace.
- Nie chyba tylko na pewno. Ona jest tak dobra jak ja. - odparł Alec.
- Przestańcie bo mnie zawstydzacie.
- Miałaś przejść jeszcze trening sprawnościowy bo zdarza się że ktoś jest bardzo zwinny i to jest jego specjalizacja. Ale ty znalazłaś już swoją więc to zbędne. - powiedziała Izzy, która jakimś cudem znalazła się w pomieszczeniu.
- Ok ale jeśli o mnie chodzi chętnie go przejdę. - uśmiechnęłam się do reszty.
- Jeszcze Ci się znudzi. Idź teraz odpocząć. Jutro ważny dzień przed tobą. - powiedział Will.
- Will ma rację. A jeszcze czeka cię wybór stroju bo jak sądzę jeszcze go nie masz. - stwierdziła Izzy. Prawdopodobnie widząc moje zdziwienie mówiła dalej. - nie martw się pomogę Ci coś wybrać. - pocieszyła.
- W takim razie idę. Do zobaczenia potem.
************************************
Will
- Są jakieś wieści od Clave? - spytał Jace.
- Tak mamy być w Idrisie o 10. Trzeba powiadomić Żelazne Siostry aby zrobiły dla niej łuk. - stwierdziła Clary.
- Czy suknia jest gotowa? - spytała czarnowłosa.
- Powinni się wyrobić do wieczora. - stwierdził Alec.
- To dobrze przyniosę ją do niej gdy będzie wybierać ubrania. - stwierdziła Izzy. Zacząłem marzyć. Wyobrażałem ją sobie w tej sukni. Cała ubrana na czarno w pięknej fryzurze z ręką na kodeksie składającą przysięgę.
- Ej, Romeo słuchasz mnie? - pomachała mi przed oczami Clary.,
- Nie, co mówiłaś?
- A to że masz do niej iść i jej pomóc.
- Dobra, dobra już idę. - odparłem sarkastycznie. Po czym wybiegłem z sali kierując się do pokoju Bezimiennej. Zapukałem do drzwi i po chwili otworzyła mi dziewczyna w krótkich spodenkach i szarym crop topie.
- Hej. Mogę wejść? - spytałem.
- Hej, jasne. Pilnie potrzebuję pomocy. Już nie wiem co robić a jeszcze czeka mnie męczarnia z Izzy. - westchnęła cicho.
-Zaraz coś na to poradzimy. - wszedłem do pokoju. W nim zastałem pełno pomiętych kartek. Stos książek na łóżku i na środku Kodeks Nocnych Łowców. Dziewczyna siadła pomiędzy arkuszami papieru i ja zrobiłem to samo. Zaczęła przeglądać książki przy okazji gryząc ołówek.
Godzinę później.
- Co powiesz na Greenwood? - zapytałem. Przez tą godzinę dobry humor nas nie opuszczał. Co chwilę wpadaliśmy w śmiech z wymyślonych nazwisk. Teraz też nie było lepiej.
- Zielone drewno? Sugerujesz, że jestem zielona? Will... – nie zważałem na to co powiedziała bo wpadłem na genialne nazwisko.
- Teraz na pewno Ci się spodoba.
- No dawaj. Już nie mam siły. Zaraz przyjedzie tu Izzy.
- Już, już.
- Pokaż co tam masz. - podałem jej kartkę z pomysłem. - Ej to nie jest takie złe. A nawet jest dobre. Podoba mi się. - uśmiechnęła się szeroko. - od dziś moje nazwisko brzmi Silverthrush a me imię to Shadow.
- Podoba mi się. Shadow czyli cień. W sumie pasuje do Nefilim bo my jesteśmy cieniami. - odpowiedziałem zadowolony.
- Dlatego mi się spodobało. Nigdy nie sądziłam, że będę wybierać sobie imię. Zawsze myślałam, że taki problem spotka mnie przy moich dzieciach a nie przy mnie. - powiedziała rozmarzona. - Will, a tak w ogóle jak ty masz na nazwisko?
- Goldhawk. - odpowiedziałem lakonicznie.
- Ładnie. - zaczęła myśleć by po chwili dodać. - czekaj, czekaj twoje nazwisko oznacza złoty jastrząb a moje srebrny drozd. Czyli obydwoje mamy ptaki w nazwisku i szlachetne rudy. Zrobiłeś to specjalnie. - i dostałem poduszką w twarz.
- Za co to? Tak odwdzięczasz się za pomoc? I tak zrobiłem to specjalnie by nasze nazwiska się dopełniały.
- Will jak ja cię nie znoszę ale i tak dziękuję. - przytuliła mnie i cmoknęła w policzek.
- Dobra, chyba czas posprzątać no chyba ,że chcesz aby Izzy utopiła się w papierach.
- No może. To by była dość śmieszna śmierć Nocnego Łowcy. - stoczyła się z łóżka i zaczęła sprzątać. - Will wiesz że mogę kazać Ci sprzątać, prawda?
- Racja, ale będziesz taka dobra i tego nie zrobisz. - powiedziałem z szyderczym uśmiechem na ustach.
- Jeśli ruszysz tu swoje cztery litery w przeciągu pięciu sekund to nie. Pomogłeś zrobić mi ten syf to teraz pomożesz mi posprzątać. - skwitowała. Po czym zaczęła odliczać. Zeskoczyłem z łóżka i przyłączyłem się do sprzątania. Gdy kończyliśmy rozległo się pukanie do drzwi. Shadow wstała i otworzyła. W progu stała cała uradowana Isabelle. Czyli suknia dotarła.
- Widzę, że już się nie przydam. Zostawiam moje drogie panie same. Gdy będziecie potrzebować mojej pomocy wiecie gdzie szukać.
- Tak bo twoja pomoc w wybieraniu sukienki będzie nieoceniona. - szyderczo odpowiedziała Iz.
- Jak zawsze. - wyszedłem z pokoju.
************************************
Shadow
- Izzy wiesz, że wszystkie moje ubrania widziałaś przecież sama mi je kupowałaś.
- Tak wiem ale myślisz, że ja pamiętam co ty masz w szafie? Ja nie pamiętam co mam w swojej tyle mam ciuchów a teraz nie narzekaj i do garderoby. Nie mamy czasu. - posłusznie zrobiłam to co rozkazała mi czarnowłosa i wyciągnęłam wszystkie sukienki jakie miałam. Jednak żadna nie podobała się dziewczynie.
- Izzy i co my teraz zrobimy. Żadna nie jest odpowiednia a ja już na prawdę nie mam nic więcej. - westchnęłam.
- Może znajdziemy coś u mnie, chodź. - powiedziała dziewczyna ciągnąc mnie za rękę.
- Isabelle poczekaj, jestem w samej bieliźnie. - wykrzyczałam.
- Trudno. Przeżyjesz. - i zaczęła wlec mnie po korytarzu przy okazji zahaczając o Aleca i Jace'a, którzy najwyraźniej wracali z treningu gdyż byli cali przepoceni. Gdy w końcu przebiegłyśmy cały Instytut i weszłyśmy do pokoju powiedziałam.
- Dzięki Izzy, chłopcy mnie widzieli.
- To co byłaś dla nich atrakcją. – stwierdziła obojętnie.
- Ha, ha, ha bardzo śmieszne. – odpowiedziałam zdenerwowana.
- No wiem. Poczekaj tu, chyba mam coś w sam raz dla ciebie. - powiedziała wskakując do garderoby. Z niej słychać było odgłosy wysuwanych szuflad. Przez drzwi latały różnego rodzaju sukienki. W Końcu wyszła z zapakowaną suknią w ręce. - Masz przymierz. - szybko wskoczyłam w ubranie i po prostu zaparło mi dech w piersiach.
- Izzy ta sukienka jest tak jakby skrojona na mnie. Jest śliczna! – poczułam, że po moich policzkach płyną łzy.
- Bo ona jest dla ciebie. Jest uszyta specjalnie na jutrzejszą przysięgę. - odparła uradowana Izzy. - Cieszę się, że Ci się podoba. Wyglądasz ślicznie. Ta czarna koronka na dekolcie jest świetna.
- Masz rację. - krój sukni jest idealny. Na górze była koronka idealnie dopasowana do mojego ciała. Na pasie był pasek powleczony czerwona koronką. Później suknia lekko się rozkloszowała. Cała miała delikatną halkę na której wyszyto runy. Sięgała mi do kostek. Czułam się jak jakaś księżniczka.
- Dziękuję.
- Nie ma za co. Jutro musisz wcześniej wstać bo w Idrisie mamy być o 10 a jeszcze z Clary mamy cię uczesać. Zastanawiam się jak zdążymy.
- Izzy wiesz, że już po północy prawda?
- Faktycznie to tym bardziej leć do łóżka i śpij. - rozkazała władczym tonem czarnowłosa.
- Już lecę. A masz może szlafrok? Bo drugi raz nie zamierzam lecieć tylko w bieliźnie przez pół Instytutu. - podeszła do łóżka wzięła szlafrok po czym podała go mi. Wyszłam z pokoju zostawiając u Iz suknię i powędrowałam do siebie. Tam wzięłam krótką kąpiel i poszłam spać.
*********************************************************************************
Cześć!
Wiem, że obiecałam Wam rozdział specjalny na Święta, ale po prostu nie miałam czasu go napisać. Bardzo za to przepraszam. Obiecuję, że rozdział specjalny będzie tylko w trochę innym terminie. A mianowicie w moje urodziny. Spodziewajcie się go 15 kwietnia po południu. Mam nadzieje, że się nie obrazicie i mi wybaczycie.
Za wszystkie błędy w tym rozdziale bardzo przepraszam.
Piszcie jak bardzo brzuchy wam urosły po świętach. Ja obawiam się przez najbliższy tydzień nie będę mogła się ruszyć :)
Serdecznie pozdrawiam Córka Razjela
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Piszcie w imię Razjela...